Dotrzeć z informacją

Z dr. Ryszardem Cichockim, socjologiem z Uniwersytetu Adama Mickiewicza, kierownikiem Centrum Badań Jakości Życia w Poznaniu, rozmawia Wojciech Pelc

Z dr. Ryszardem Cichockim, socjologiem z Uniwersytetu Adama Mickiewicza, kierownikiem Centrum Badań Jakości Życia w Poznaniu, rozmawia Wojciech Pelc

Władze miast dysponują coraz większymi zasobami informacyjnymi. Coraz częściej zaczynają korzystać z badań socjologicznych, aby diagnozować stan nastrojów i umiejętnie proponować strategie i plany rozwoju miasta. Jak zapewnić skuteczne wykorzystanie tej wiedzy?

Dotrzeć z informacją

Ryszard Cichocki

Miasto dysponuje całym szeregiem narzędzi informacyjnych. Są to np. różnego rodzaju sprawozdania zawierające ogromną ilość materiałów, czasami trudnych do przetworzenia. Część z nich leży w archiwach, a są to w pewnym sensie niewykorzystane zasoby. Inny typ to obszerne dane statystyczne gromadzone przez państwowe urzędy. Te dwa rodzaje danych, wraz ze sprawozdaniami gospodarczymi i innymi dokumentami tworzonymi niejako na obrzeżach urzędu dają pewien obraz miasta.

Te urzędowe dane, gromadzone i przetwarzane przez urzędników dają jednak obraz miasta tylko z jednej, urzędniczej, albo szerzej, eksperckiej perspektywy. Uświadomiono sobie, że trzeba go uzupełnić obrazem widzianym oczami mieszkańców. Jedynym sensownym narzędziem dotarcia władz miejskich do społecznego obrazu miasta są odpowiednie badania socjologiczne. Rozwinęły się one pod koniec lat 70. i na początku 80., głównie w Niemczech, Wielkiej Brytanii, w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Do nas dotarły na początku lat 90.

Czy mieszkańcy mają świadomość zasobów informacyjnych gromadzonych przez miasto? Czy zdają sobie sprawę z tego, jaką wiedzą i danymi miasto dysponuje?

Na pewno nie dotyczy to wszystkich mieszkańców miasta. Ale też nie wszyscy się tym interesują. W przeszłości wiedza ta była dość starannie ukrywana i praktycznie nie wychodziła z urzędu. Teraz, w kontekście ustawy o dostępie do informacji publicznej, wiele osób korzysta z tych zasobów. Istnieją dobrze zorientowane grupy, np. dziennikarze, którzy doskonale poruszają się po danych urzędowych, po danych dostępnych w Internecie. To jest pierwsza kategoria. Druga to młodzi ludzie. Przeglądając prace magisterskie z socjologii i innych nauk społecznych widzę, że ogromna ich część opiera się na informacjach uzyskanych z danych gromadzonych przez urzędy miejskie, publikowanych na stronach internetowych oraz z roczników GUS-owskich wydawanych na zlecenie tychże urzędów.

Jest jeszcze inny sektor, to gospodarka. Urzędy miast w Polsce posiadają ogromną ilość informacji o dużym znaczeniu, trudnych do przecenienia z biznesowego punktu widzenia. To źródło informacji też do niedawna było niedoceniane. Obecnie biznes doskonale rozumie, że dostęp do tych danych, możliwość przetwarzania informacji wytwarzanej przez urzędy jest kluczowym elementem funkcjonowania na rynku. Dotyczy to szczególnie nowych inwestorów. Praktycznie każdy większy inwestor, zanim wejdzie np. do Poznania, przedtem bardzo starannie rozgląda się po mieście. Niektórzy inwestorzy, zanim pojawią się w urzędzie miasta, trafiają wcześniej do instytucji zajmujących się badaniami społecznymi, żeby zorientować się, czego można dowiedzieć się o mieście.

Czy z badań nad jakością życia wynika, jakie informacje mieszkańcy chcieliby uzyskać od urzędu? Czy w ogóle mają takie oczekiwania?

Trudno sklasyfikować wszystkie interesujące mieszkańców informacje. Badania nie pokazują tego wyraźnie. Są natomiast oczekiwania wobec miasta. Zresztą one również są silnie zróżnicowane społecznie. Wśród osób o wyższym wykształceniu, w pewnych kategoriach społeczno-zawodowych, są one wyższe niż w innych grupach. Jaki jest centralny element tych oczekiwań?

Obraz miasta w doświadczeniach mieszkańców tworzy się na podstawie trzech źródeł, w tym dwóch kluczowych. Pierwsze, to regionalne i lokalne media; drugie, to doświadczenia znajomych, kręgów towarzyskich, rodziny itd., czyli środowisk, w których na co dzień rozmawia się o mieście. Trzecie, to oczywiście działalność urzędu, władz samorządowych. Nieprzypadkowo wymieniam je w takiej kolejności. Oddaje ona bowiem znaczenie poszczególnych źródeł informacji o mieście. Jeżeli jest zapotrzebowanie na alternatywne źródło informacji, to dotyczy ono zwłaszcza mieszkańców zainteresowanych sprawami publicznymi. Poszukują oni informacji umożliwiających im zbudowanie własnego obrazu miasta.

Wśród mieszkańców można zaobserwować pewne zniechęcenie do mediów jako źródła informacji. W ostatnich latach media są wyraźnie ukierunkowane na sensacje, na elementy podnoszące czytelnictwo, oglądalność czy słuchalność. Ten medialny obraz rzeczywistości miejskiej, opis funkcjonowania urzędu jest jednak pewną karykaturą, a nie realistycznym opisem. Mieszkańcy potrzebują - to najlepiej widać na Zachodzie - pewnego źródła informacji, na bazie którego mogliby samodzielnie konstruować obraz miasta. Ma on być alternatywny wobec negatywnego przekazu proponowanego przez media oraz pozytywnego obrazu prezentowanego zwykle przez władze.

Program badania jakości życia realizowany w Poznaniu podporządkowany jest temu celowi: dać mieszkańcom możliwość wyrobienia własnego punktu widzenia na kluczowe dla miasta sprawy.

Można wnioskować, że coraz większą rangę dla mieszkańców mogą mieć budowane dla ich potrzeb serwisy z informacją źródłową, odfiltrowaną z przekazu politycznego, czy też wolne od sugestii i "prawidłowych" interpretacji.

Trzeba wyraźnie stwierdzić: w najbliższych 10 latach będzie to kluczowe źródło informacji. W tym zakresie mamy dość dobrze zdiagnozowaną sytuację w polskich miastach. Media to jedno źródło informacji. Drugie to materiały urzędowe. Większość dużych miast produkuje imponującą ilość materiałów informacyjnych dla mieszkańców. Jednak ich dostępność jest ograniczona, a system marketingu tych materiałów jest w większości miast słaby, w przeciwieństwie np. do Danii czy Holandii, gdzie praktycznie każdy obywatel ma dostęp do atrakcyjnych wydawnictw opisujących miasto.

Stajemy się społeczeństwem informacyjnym. Strony internetowe będą kluczowym elementem informacji. Ważna jest jednak podstawowa sprawa: strony internetowe nie mogą być prostym przekazem propagandowym. To największe grożące im niebezpieczeństwo. Jeżeli mieszkańcy stracą zaufanie do takiej strony, nie będą nigdy jej odwiedzać. Oczywiście, mam świadomość, że serwisy te są finansowane przez urzędy, władze miejskie i powinny zawierać pewne elementy promocyjne. Należy jednak wyraźnie wydzielić segmenty stron prezentujących wiedzę o mieście bez dodatkowych interpretacji, zawierających tylko informacje, które pozwolą zainteresowanemu wyrobić sobie własny obraz. Gdyby udało się to zrobić, takie strony mają szansę w ciągu 10 lat stać się ważnym elementem kształtowania doświadczeń i opinii mieszkańców o mieście.

A zatem można zaryzykować stwierdzenie, że publikacje podobne do Biuletynu Informacji Publicznej mają przed sobą przyszłość?

Tak, jestem o tym przekonany. Pod jednym wszakże warunkiem. Do tej pory duża część publikacji wydawanych przez władze samorządowe była skażona elementem polityczności. Na początku usuwano z nich zbyt drażliwe tematy, wygładzano je.

Takie wygładzone informatory były po prostu nudne. Obecnie władze zaczynają rozumieć, że doświadczane przez ludzi na co dzień "lakierowanie" rzeczywistości nie jest najlepszym rozwiązaniem. Jeżeli coś jest dobre i ludzie są zadowoleni - to trzeba to pokazywać. Ale jeżeli coś jest złe i mieszkańcy są niezadowoleni, to tym bardziej należy to pokazywać. To jest punkt wyjścia do rozwiązania problemów. Widać to wyraźnie w takich krajach jak Szwecja czy Dania. Tam władze i mieszkańcy wspólnie zastanawiają się nad problemami, które drażnią mieszkańców, które powodują, że ich potrzeby i oczekiwania nie są zaspokajane. Jeżeli u nas takie podejście do serwisów informacyjnych, w szczególności serwisów internetowych, uda się upowszechnić, to tempo ich rozwoju i znaczenie będzie ogromne.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200