Dobre rządzenie

Z Janem Marią Rokitą, posłem na Sejm RP, rozmawia Andrzej Gontarz.

Z Janem Marią Rokitą, posłem na Sejm RP, rozmawia Andrzej Gontarz.

Czy informatyka może skutecznie wspomagać zarządzanie państwem? Jeśli tak, to jakie warunki muszą być ku temu spełnione?

Mamy XXI wiek i dzisiaj nie ma ani mocy, ani porządku, ani wspólnoty - czyli trzech podstawowych wartości, które dobre państwo powinno sobą reprezentować - bez technik informatycznych, bez informatyzacji życia, bez społeczeństwa informacyjnego.

Trudno sobie wyobrazić moc państwa, trudno sobie wyobrazić silne państwo bez informatyki. Wystarczy chociażby wziąć pod uwagę armię - wiadomo, że we współczesnym świecie siła, realna siła jest uwarunkowana technologią. Trudno sobie wyobrazić efektywny porządek w państwie, elementarny ład, przeciwstawienie się chaosowi bez nowoczesnych metod zarządzania. Wszystkie one tak naprawdę, chociażby zarządzanie przez cele, są uwikłane w zdolność wykorzystania technik informacyjnych. I trudno, wreszcie, wyobrazić sobie dzisiaj wspólnotę międzyludzką, jeśli się nie wie o tym, że jedną z bardzo istotnych więzi, która powstaje między ludźmi we współczesnym świecie, jest więź, którą stworzył Internet. Nawet ludzie się już żenią i wychodzą za mąż przez Internet, więc to pokazuje, jak bardzo silnym elementem budowania wspólnoty jest dzisiaj informatyka.

Nie ulega wątpliwości, że wśród polityków, zwłaszcza polityków polskich, świadomość tego, że cele państwa są niemożliwe do osiągnięcia bez wykorzystania nowoczesnego świata informatycznego, jest jeszcze stosunkowo nikła.

Czy uważa Pan, że rolą państwa jest planowanie informatyzacji i rozwoju społeczeństwa informacyjnego, czy też powinno się to odbywać w sposób bardziej spontaniczny, w efekcie procesów rynkowych?

To jest bez wątpienia, tak jak każda nowoczesność, proces spontaniczny. Państwo, a zwłaszcza administracja, jest strukturą nazbyt skostniałą, aby być realnym akuszerem nowoczesności. Taki pomysł to iluzja. Akuszerem nowoczesności będzie umysł ludzki i rynek. To nie ulega wątpliwości. W związku z tym nie należy mieszać oczekiwań. Natomiast rolą polityki w pierwszej kolejności, a w drugiej dopiero administracji, jest to, aby do tego spontanicznego procesu kształtowania się nowoczesności wprowadzić elementarny porządek, wprowadzić elementarną wizję organizacyjną.

Uważam, że rolą państwa jest spotkanie wszystkich ważniejszych uczestników tworzącej się nowoczesności po to, aby doprowadzić do pewnej elementarnej spójności systemu. Natomiast nie wierzę w to, aby polityka, ministrowie ds. informatyzacji, wicepremierzy, ministrowie od spraw nauki czy urzędnicy w poszczególnych resortach byli w stanie przejąć realną odpowiedzialność za budowanie nowoczesności. Ona sama będzie się działa w sposób całkowicie spontaniczny.

Dobre rządzenie

Jan Rokita

To nie zmienia postaci rzeczy, że rola państwa w tej materii jest ważna. Właśnie dlatego, że państwo w zakresie swojej własnej odpowiedzialności musi wprowadzić w tę sferę elementarny porządek. Dzisiaj jest chaos, zresztą, nie tylko informatyka jest domeną, w której państwo toleruje chaos, jest on w wielu innych dziedzinach życia publicznego - w podatkach, policji, wojsku, administracji, sądownictwie i… jest też w informatyzacji. Element ładu jest tym, co może wprowadzić państwo. Nie jest nim jednak element twórczy. Twórczość zawsze będzie pochodziła z rynku i z nauki.

Odwracając sytuację, czy sądzi Pan, że informatycy mogą wnieść coś istotnego do dyskusji o państwie?

Sądzę, że informatycy są bardzo istotnym lobby na rzecz modernizacji aparatu państwowego. W moim przekonaniu polityka, która kieruje się bardziej - chociażby ze względu na wybory - społecznymi emocjami czy interesami zbiorowymi, nie ma nadmiernej skłonności do tego, aby budować wizje modernizacyjne w różnych dziedzinach. Środowisko informatyczne jest tą grupą społeczną, która w większym stopniu niż wiele innych grup rozumie, jakie pożytki można mieć w rządzeniu z nowoczesności. Informatycy są tymi, którzy w wyższym stopniu od innych rozumieją, na czym polega problem tzw. dobrego rządzenia.

W moim przekonaniu, jeżeli politycy mają jakieś szczególne pole do rozmowy z informatykami i vice versa, to jest to rozmowa o dobrym rządzeniu. To nie jest, w gruncie rzeczy, rozmowa o celach państwa, w rozmowie o wysokości podatków, ukształtowaniu służby zdrowia czy sposobie działania policji informatycy są dla polityków takimi samymi partnerami jak nauczyciele, profesorowie uniwersytetów, robotnicy albo dowolna inna grupa społeczna. Natomiast o tym jednym problemie - jak dobrze rządzić państwem - warto rozmawiać w sposób szczególny z informatykami.

Informatycy jak świeżego powietrza potrzebują dobrego rządzenia, bo tylko wtedy państwo będzie się stawało nowoczesne, a oni przydatni. A politycy muszą zdawać sobie sprawę z tego, że będą mieć szansę na osiąganie sukcesów politycznych wtedy, kiedy dobre rządzenie będą wprowadzać w realia polityki. Dobre rządzenie jest miejscem, w którym polityka spotyka się ze światem informatycznym w sposób szczególnie zbieżny.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200