Biurokracja bez tradycji

Z prof. Witoldem Kieżunem, pracownikiem naukowym Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. L. Koźmińskiego w Warszawie, rozmawia Andrzej Gontarz.

Z prof. Witoldem Kieżunem, pracownikiem naukowym Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. L. Koźmińskiego w Warszawie, rozmawia Andrzej Gontarz.

Twierdzi Pan, że w sytuacji gwałtownego rozwoju narzędzi teleinformatycznych istnienie powiatów nie ma sensu. Dlaczego?

Rozwój informatyki i telekomunikacji zmienia radykalnie mechanizmy zarządzania we wszystkich dziedzinach życia. Trzeba brać to pod uwagę, gdy myśli się o systemie administracyjnym kraju. Musimy dostosować się do współczesnych tendencji cywilizacyjnych, jeżeli chcemy stworzyć funkcjonalne struktury zarządzania państwem. Potrzebna jest ku temu odpowiednia polityka. Koszty utworzenia i utrzymania siatki powiatów wielokrotnie przewyższają nakłady, jakie poniesiono by na zakup niezbędnych urządzeń cyfrowych i założenia sieci teleinformatycznych.

Powiaty miały się przyczynić do odtworzenia tradycyjnych powiązań społeczno-ekonomicznych i wzmocnić możliwości realizowania inicjatyw regionalnych.

Upowszechnianie technik informacyjnych zmusza do zastanowienia się nad zupełnie nowym modelem funkcjonowania administracji publicznej. Już nie wystarczy zwykłe użycie komputerów do usprawnienia pracy w urzędach. Potrzebne są całkiem inne struktury administracyjne, które będą uwzględniały nową sytuację cywilizacyjną. Odległość przestała być wyznacznikiem organizacyjnym systemu zarządzania państwem. Dzisiaj rację bytu mają struktury bardzo płaskie, z małą ilością pośrednich szczebli zarządzania.

Hierarchia była potrzebna, gdy środkiem lokomocji był pojazd konny, zaś komunikacja odbywała się przez telefon na korbkę. Mieszkaniec mógł dotrzeć w ciągu jednego dnia do urzędu i wrócić do domu. Teraz, gdy odległość przestała być problemem, perspektywiczny model administracji XXI wieku to szczeble: rząd - gminy i ich związki. Powiaty mają minimalne środki własne, więc ich samorządność jest fikcją. Mają ograniczony zakres władzy. Finansowanie służby zdrowia należy do kas chorych, straż pożarna i policja są podległe służbowo komendom wojewódzkim itd. Tworząc powiaty, zbudowano struktury, które są bezużyteczne.

Jak wobec tego wg Pana powinna wyglądać współczesna administracja?

W dalszej perspektywie powinno się myśleć o administracji wirtualnej. Teraz trzeba starać się o stworzenie odpowiedniej sieci informacyjnej. Informacje między urzędami czy obywatelami można by już wymieniać e-mailem poprzez infostrady. Dokumentacja zawsze byłaby w pamięci komputerowej, wówczas nie trzeba jej szukać i stale porządkować. Teraz wiele rzeczy robi się równolegle - na komputerach i ręcznie, na papierze. Niby ma to zabezpieczać przed pomyłkami i błędami oraz skasowaniem dokumentu.

Zamiast wydawać pieniądze na równoległe prowadzenie systemu papierowego, lepiej przeznaczyć je na tworzenie zabezpieczeń w systemie elektronicznym. Trzeba już dzisiaj przyjąć, że za jakiś czas będzie przeważała obsługa elektroniczna i w tym kierunku zmierzać.

Czy tak się jeszcze nie dzieje?

Jak wynika z najnowszych danych dotyczących zarządzania informacją, Polska znajduje się za Boliwią i kilkoma innymi Krajami Trzeciego Świata pod względem wykorzystania komputerów w administracji centralnej.

Linie rozwoju naszej administracji i nowoczesnej techniki w zbyt małym stopniu dzisiaj z sobą się stykają, mają niewiele wspólnych punktów. U nas nie myśli się w kategoriach: jak przekształcać administrację wraz z rozwojem techniki. W zbyt małym stopniu przy kształtowaniu powiązań organizacyjnych w administracji uwzględnia się techniki cyfrowe. Brakuje spektakularnych wdrożeń w tej dziedzinie. Takie pokazowe wdrożenia, wspomagane np. przez rząd, mogłyby wskazywać kierunki działania, zachęcać do naśladownictwa, pobudzając wyobraźnię innych, może nawet tworzyć jakąś modę. Prestiż premiera zapewne by wzrósł, gdyby telewizja pokazała, że ma w swoim gabinecie na ścianie ekran służący do prowadzenia telekonferencji, do zdalnego kontaktowania się z ministrami i robienia z nimi odpraw na odległość. Są już rozwinięte systemy telepracy. Można by pomyśleć o tym, by w domu pracowała większość koncepcyjnych urzędników ministerstw, którzy nie muszą przyjmować petentów. Tylko co jakiś czas mogliby się spotykać z sobą w biurze.

Nie obawia się Pan, że tego typu propozycje mogą uchodzić w naszym kraju za zbyt śmiałe?

Od dawna twierdzę, że równolegle z reformą administracyjną powinny być prowadzone prace nad rozwojem systemów teleinformatycznych. Nie znajduję jednak dostatecznego zrozumienia wśród decydentów. W odpowiedzi na mój artykuł, dotyczący tego tematu, opublikowany w 1996 r. w Rzeczpospolitej, minister Michał Kulesza pytał: co ma wspólnego łączność satelitarna z administracją? Janina Paradowska napisała kpiąco w Polityce: "Życzę, żeby prof. Kieżun doczekał się kiedyś tej swojej informatycznej rzeczywistości". Trochę tak, jakby powiedzieć, że chociaż są autostrady, to wyobrażanie sobie, że ludzie będą po nich podróżować z miasta do miasta i z kraju do kraju jest pomysłem utopijnym.

Polska nie ma jednak zbyt dobrze rozwiniętej infrastruktury teleinformatycznej. W niektórych miejscach są jeszcze problemy z założeniem telefonu, niewiele osób ma komputer w domu, nie mówiąc już o dostępie do Internetu.

Nie przesadzajmy. Mamy 13 mln telefonów stacjonarnych, 10 mln telefonów komórkowych, 2,5 mln osób korzysta z Internetu. To już jest jakiś potencjał do wykorzystania. Potrzeba tylko odpowiedniej polityki, upowszechnienia niektórych rozwiązań. Rynek teleinformatyczny w Polsce, mimo wszystko, szybko się rozwija. Jeszcze może parę lat i nie będzie potrzebny w ogóle komputer PC, wystarczy telefon komórkowy z możliwością podłączenia do Internetu. Coraz więcej ludzi będzie miało urządzenia typu palmtop. Urzędy powinny już teraz myśleć o wprowadzaniu teleusług. Gdy obywatele zyskają bogatszą ofertę usług, to jeszcze chętniej będą sięgać po urządzenia telekomunikacyjne.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200