Złudzenie jedności

Wizje rozwoju społecznego mają zazwyczaj to do siebie, że nie liczą się z dniem dzisiejszym. Wybiegają w przyszłość, traktując ją jako absolutnie nową jakość, oderwaną od dotychczasowej historii i kultury, istniejących form życia zbiorowego, nawet aktualnych uwarunkowań ekonomicznych. Takie podejście charakterystyczne jest również dla wizji społeczeństwa informacyjnego. Przedstawia się je jako zjawisko nieporównywalne do niczego dotychczas istniejącego, nie mające odniesienia do żadnych znanych do tej pory sytuacji. Racją istnienia dla niego ma być dopiero to, co nastąpi w przyszłości.

Wizje rozwoju społecznego mają zazwyczaj to do siebie, że nie liczą się z dniem dzisiejszym. Wybiegają w przyszłość, traktując ją jako absolutnie nową jakość, oderwaną od dotychczasowej historii i kultury, istniejących form życia zbiorowego, nawet aktualnych uwarunkowań ekonomicznych. Takie podejście charakterystyczne jest również dla wizji społeczeństwa informacyjnego. Przedstawia się je jako zjawisko nieporównywalne do niczego dotychczas istniejącego, nie mające odniesienia do żadnych znanych do tej pory sytuacji. Racją istnienia dla niego ma być dopiero to, co nastąpi w przyszłości.

Wnioski, które można by wysnuć z dyskusji o społeczeństwie informacyjnym, bywają niejednokrotnie zaskakujące i zdumiewające. Wystarczy, dla przykładu, spróbować odpowiedzieć sobie na pytanie, czy społeczeństwo informacyjne w Polsce będzie wyglądać tak samo jak w Stanach Zjednoczonych? Tezy pojawiające się w wypowiedziach dyskutantów nie pozostawiają cienia wątpliwości. Tak, społeczeństwo informacyjne wszędzie będzie jednakowe. Wszędzie tam, gdzie zapewniony zostanie powszechny dostęp do łączy telekomunikacyjnych, zaś komputery na masową skalę zostaną użyte do przetwarzania i prezentacji informacji, społeczne bytowanie ludzi nie będzie się niczym od siebie różnić.

Jedno czy wiele społeczeństw informacyjnych?

W wypowiedziach na temat cyfrowej przyszłości świata za najważniejsze zjawisko uznawana bywa globalizacja poczynań i kontaktów międzyludzkich. Techniki komputerowe, a zwłaszcza Internet, mają ułatwić, czy wręcz wymóc, przekroczenie wszelkich granic i barier, zbliżyć i upodobnić ludzi do siebie. Każdy korzystający z modemu czy telefonu komórkowego stanie się członkiem jednej, wielkiej, ogólnoświatowej społeczności, bez względu na to, w którym miejscu na ziemi faktycznie przebywa. Zdaniem Jarosława Badurka: "Jako ludzkość jesteśmy na drodze ku jednemu społeczeństwu planetarnemu".

W dyskusji mówi się tylko o jednym, powszechnym społeczeństwie informacyjnym, lecz nie o wielu różnych społeczeństwach informacyjnych. Nikt nie zauważa miejsc, gdzie mogłoby go w ogóle nie być. Bez znaczenia jest też, gdzie pojawi się ono wcześniej, a gdzie później, oraz kto, w którym momencie i w jakich okolicznościach się z nim zetknie. Z pewnością będzie postępować w ślad za nieuchronnym rozprzestrzenianiem się coraz doskonalszych narzędzi komputerowych i wraz ze swym nieuniknionym pojawieniem się we wszystkich miejscach na ziemi narzuci wszystkim jednakowe reguły postępowania. W konsekwencji więc, czy będzie nad Wisłą, czy za Atlantykiem, to absolutnie bez różnicy. Tak przynajmniej wynika z logiki argumentacji wielu autorów wypowiadających się na ten temat. I właściwie nie może wynikać nic innego, gdy biorą oni pod uwagę przede wszystkim technologiczny aspekt przemian, traktując go jako ich fundamentalny czynnik sprawczy. Nie uwzględniają znaczenia innych, z pozoru tylko obojętnych dla poruszanego problemu, dziedzin życia społecznego. A dopiero odwołanie się do nich pozwoliłoby wypowiedzieć się na temat prawdziwej natury tworzącego się modelu stosunków międzyludzkich. W pierwszym rzędzie poprzez określenie, czy komputerowe przetwarzanie danych wszędzie będzie motywowane tymi samymi założeniami i czy wszędzie przetwarzane dane będą wykorzystywane w tym samym celu? Najprościej, czy efekty tej działalności będą służyły człowiekowi, czy obrócą się przeciwko niemu?

Trudno skopiować Amerykę

Wizja wszechogarniającego cały glob społeczeństwa informacyjnego jest bardzo kusząca i atrakcyjna. Czyni zadość chociażby naszym tęsknotom za ogólnoludzką solidarnością. Nie uwzględnia jednak fundamentalnego dla wszelkich procesów społecznych faktu, że powstaje ono w wielu bardzo konkretnych, różnorodnych pod wieloma względami, społecznościach, tworzy się na bazie już istniejących i rozwijających się według własnej logiki zbiorowości. Nie pojawi się nagle, w zupełnej próżni społecznej. Jego ostateczny kształt będzie zatem zależał od całej gamy czynników określających generalne zasady rozwoju społecznego danej grupy społecznej, dysponującej własnym systemem wartości i ocen, własną wizją świata i wyobrażeniem o roli człowieka w nim.

Społeczeństwo to przede wszystkim relacje między ludźmi, bazujące na stanowiących punkt odniesienia hierarchiach wartości. Dla losów każdego społeczeństwa istotne znaczenie ma jego kultura wyrażająca wspólny dla danej grupy sposób widzenia rzeczywistości wraz z wynikającymi z niego motywacjami ludzkich zachowań. Podobnie jak w każdym innym przypadku, uwarunkowania kulturowe będą więc istotne również dla tworzenia się społeczeństwa informacyjnego, a dokładniej wielu różnych społeczeństw informacyjnych. To właśnie przesłanki kulturowe będą w podstawowym stopniu decydować o zakresie, sposobie i celu wykorzystania środków technicznych przez członków danej społeczności (niekoniecznie równoważnej z narodem czy państwem). Zasada ta uwidacznia się już dzisiaj np. w sposobie wykorzystania techniki komputerowej w działalności gospodarczej i prowadzeniu tzw. elektronicznego biznesu. Stany Zjednoczone biją tu na głowę wszystkie kraje europejskie, ale przecież nie z powodów czysto technicznych - czy dzisiaj biznesmeni z Niemiec, a nawet i Polski, nie mogą dysponować takimi samymi serwerami jak młodzi ludzie w Kalifornii?

Przyczyny mają w dużej mierze charakter kulturowy. Życie społeczne w Europie, a tym samym i europejski model funkcjonowania przedsiębiorstw, jest bardziej zhierarchizowane, zbiurokratyzowane niż w Ameryce. Tym samym cechuje się mniejszą elastycznością i mobilnością, które to cechy są podstawą sukcesów w działalności sieciowej. Nikomu na świecie nie udało się powtórzyć fenomenu Doliny Krzemowej, chociaż próbowano to robić nawet w bardzo wysoko stojącej pod względem rozwoju technologicznego Japonii.

Każda społeczność wchodzi na drogę prowadzącą do społeczeństwa informacyjnego z własnym, niepowtarzalnym bagażem doświadczeń historycznych i dziedzictwa kulturowego. W Waszyngtonie jest on zdecydowanie inny niż w Warszawie, nawet jeżeli tu i tam pije się dzisiaj taką samą colę i nosi takie same dżinsy. Kultura masowa, na której wszechobecność powołują się autorzy tezy o nieuchronnie czekającej nas globalizacji, jest produktem przemysłu rozrywkowego, ale nie wyrazem zbiorowej wiedzy ludzkości o świecie. Jak każdy inny wyrób, może być sprzedawana w każdym zakątku ziemi i znajdować rzesze nabywców. Nie znaczy to jednak jeszcze, że pełni funkcję podstawowego nośnika wzorców ludzkich zachowań, decydujących o losach poszczególnych społeczeństw. Wzorce te ujawniają się na wielu różnych polach społecznej aktywności człowieka.

Cywilizacja rozwoju

Polskie społeczeństwo zbuduje sobie taką informacyjną i digitalną przyszłość, jaką będzie miało wizję własnego rozwoju. Jej ostateczny kształt nie będzie zależał jedynie od bogactwa zaplecza technicznego, lecz także od zdolności i umiejętności jego pożytecznego i efektywnego wykorzystania, wynikających ze zrozumienia istoty zachodzących w dzisiejszym świecie procesów. Nie wystarczą, jak się wydaje autorom różnych raportów, apeli i memorandów, odpowiednio wysokie fundusze na rozwój infrastruktury telekomunikacyjnej, byśmy w jednej chwili przeszli do następnej, doskonalszej formy życia społecznego. Potrzebne są przede wszystkim wynikające z samookreślenia się przez społeczeństwo umotywowane przesłanki dla takich inwestycji. Jeśli nie pozbędziemy się przekonania, że tworzenie społeczeństwa informacyjnego jest wyłącznie domeną informatyków, nie powinniśmy się dziwić, że znaczna część osób odnosi się do wszelkich projektów jego "budowy" z rezerwą czy wręcz niechęcią.

O jakości życia w społeczeństwie informacyjnym nie przesądzą też urzędowe programy i branżowe pakty dekretujące jego rozwój. Najważniejszym czynnikiem wspomagającym może być przede wszystkim edukacja. Od jej poziomu zależy bowiem poziom kultury danej społeczności. A potencjał kulturowy właśnie pomaga społeczeństwu właściwie oceniać sytuację, stawiać odpowiednie cele i zadania oraz podejmować korzystne decyzje i działania, w tym również tworzyć odpowiedni potencjał gospodarczy. I nie chodzi tu bynajmniej o kształcenie umiejętności czysto narzędziowych, o naukę obsługi sprzętu komputerowego. Chodzi przede wszystkim o wykształcenie ogólne, o rozległą wiedzę o dzisiejszym świecie, która pozwalałaby rozumieć zachodzące w nim procesy i podejmować niezbędne działania.

Ryszard Kapuściński twierdzi, że przyszłość poszczególnych społeczeństw będzie zależała od tego, czy opowiedzą się one za "cywilizacją rozwoju", czy za "cywilizacją przetrwania". Pierwsza grupa będzie się charakteryzować aktywnością, innowacyjnością, działaniami modernizacyjnymi, zdolnością do konkurencji. To ona będzie tworzyć m.in. społeczeństwo informacyjne. Czy znajdzie się w niej również Polska, będzie zależało przede wszystkim od tego, czy w swojej wizji rozwoju opowie się za tymi właśnie wartościami, lecz nie dlatego że nad Wisłą pojawią się takie same komputery i łącza, jak nad Potomakiem.

--------------------------------------------------------------------------------

Andrzej Gontarz jest z wykształcenia kulturoznawcą. Kieruje Ośrodkiem Informacji i Dokumentacji w Centrum Sztuki Współczesnej w Warszawie, będąc jednocześnie pełnomocnikiem dyrektora ds. komputeryzacji.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200