Złap mnie, jeśli potrafisz

Wygląda na to, że Microsoft stracił właśnie pozycję informatycznego supermocarstwa na rzecz Google.

Wygląda na to, że Microsoft stracił właśnie pozycję informatycznego supermocarstwa na rzecz Google.

Sądząc po ilości miejsca, jakie w mediach zajmują obie firmy, Microsoft stracił ową pozycję już dobre kilka miesięcy temu. Werdykt wydał też rynek pracy - młodzi programiści nie marzą już o tym, aby znaleźć pracę w korporacji Billa Gatesa, lecz o tym, by przejść przez rekrutacyjne sito firmy z Mountain View. Magazyn Fortune uznał Google za najlepsze miejsce pracy. Google zatrudnia w tej chwili 9,5 tys. pracowników, z czego 6,5 tys. w Stanach Zjednoczonych (w ciągu roku zatrudnienie wzrosło o 67%), a wybiera spośród 1,14 mln (sic!) ubiegających się o pracę. W tym samym rankingu Microsoft znalazł się na 50. miejscu, przy wzroście zatrudnienia na poziomie 13%, 44 tys. zatrudnionych w USA i kolejnych 27 tys. poza Stanami. O pracę w Microsofcie ubiega się 950 tys. osób.

Spójny komunikat wysyłają rynki finansowe. W ciągu ostatnich dwóch lat ceny akcji Microsoftu wzrosły o mniej więcej 16%. W tym samym okresie ceny akcji Google wzrosły o 113%. Do tego właśnie ostatnio Google okrzyknięty został najpotężniejszą globalną marką, spychając z podium Microsoft. Wygląda na to, że czasy kiedy wszyscy obawiali się firmy z Redmond, a jednocześnie podziwiali jej twórcę, czasy gdy jej działania wywierały znaczący wpływ na kształt rynku IT i wyznaczały zasady konkurencji, należą już do przeszłości. Coraz częściej Microsoft postrzegany jest jako firma, która nie załapała się na nową falę technologicznych innowacji i nie nadąża za konkurentami.

Walka na nowym terenie

66,4 mld USD

tyle jest warta marka Google wg raportu Millward Brown Optimor (wzrost o 77%)

Na konkurencję między Microsoftem a Google można spojrzeć przez pryzmat programów będących tradycyjnie domeną Microsoftu. Kiedy Google zaproponował użytkownikom nowe narzędzia pracy - pocztę Gmail, kalendarz, komunikator, serwis blogowy, wreszcie Google Docs & Spreadsheets, koncentrując się na możliwościach współpracy z innymi użytkownikami online, Microsoft próbował podjąć tę rękawicę. Bez większego sukcesu. Do tej pory firmie nie udało się przebić do świadomości użytkowników ze swoimi produktami Live. Dlaczego? W gruncie rzeczy potyczka ta nie ma miejsca na dobrze znanym Microsoftowi gruncie sprzedawanego w pudełkach oprogramowania biurowego, lecz w internetowej sferze przypływu informacji.

Google nie wszedł na teren Microsoftu. A może raczej wszedł, ale tylko na chwilę - po to tylko, aby wynieść podstawową funkcjonalność oprogramowania biurowego, a następnie przenieść ją w zupełnie nowe środowisko, w którym obowiązują zupełnie inne zasady gry. Dla Microsoftu edytory i arkusze kalkulacyjne to narzędzia, które pozwalają użytkownikowi przetworzyć jego dane. Dla Google to narzędzia umożliwiające generowanie i podglądanie nowego strumienia danych, który może zostać uzupełniony komplementarnym strumieniem reklam. A reklamy to dziś najpoważniejszy biznes Google, na którym firma zna się jak mało kto, a na którym Microsoft zna się słabo, podobnie zresztą jak na wyszukiwaniu informacji. Konkurencja stanie się tutaj jeszcze trudniejsza ze względu na plany wejścia przez Google na rynek reklam radiowych i telewizyjnych, przejęcia DoubleClick i plany rozbudowania swojego pakietu oprogramowania o moduł prezentacyjny, analogiczny do MS Power Point.

Władza w ręce użytkownika

55,4 mld USD

na tyle oszacowano wartość marki Microsoft (spadek o 11%)

Ciekawych spostrzeżeń odnośnie do tej konkurencji na gruncie narzędzi biurowych dokonują analitycy Gartnera - Jeffrey Mann i Tom Austin. "Produkty Google mają zasadniczo mniejsze możliwości, za o wiele niższą cenę - w wielu przypadkach za darmo. W tym sensie Google nie konkuruje bezpośrednio z Microsoftem, który koncentruje się na wartościowym rynku korporacyjnym, potrzebującym wysokiego poziomu wsparcia i funkcjonalności. Ale te oferty produktowe zazębiają się. Google konkuruje w oparciu o niskie ceny oraz model oprogramowania jako usługi, do tego usługi Web 2.0. Zamiast podejmować próbę zastąpienia pakietu Microsoft Office porównywalnym zestawem oprogramowania tworzy sytuację, w której użytkownicy nie potrzebują pełnego zestawu funkcji Office, powiększając w ten sposób rynek. Microsoft będzie konkurował opierając się na ogromnej funkcjonalności, szerokiej ofercie produktowej i swojej wszechobecności w korporacjach. Wydaje się, że będzie to konkurencja raczej asymetryczna, a nie wyścig dwóch gigantów idących łeb w łeb. Google będzie wprowadzał nowe sposoby wykorzystania oprogramowania, a Microsoft będzie podkreślał tradycyjne mocne strony. (...) Nie spodziewamy się jednak, aby miało to jakieś fundamentalne znaczenie dla tego rynku przed rokiem 2010, kiedy to Google i podobni producenci podobnych pakietów będą mieli co najmniej 10% rynku mierzonego liczbą użytkowników biznesowych" - można przeczytać w analizie "Google Expanded Workplace Products Won't Usurp Office Yet".

Alan Weiner, wiceprezes firmy analitycznej Gartner jest zdania, że Google nie celuje bezpośrednio w klientów korporacyjnych Microsoftu, lecz raczej próbuje zmienić zasady gry, doprowadzając do oddania władzy w ręce końcowego użytkownika i "konsumeryzacji" całego IT. Innymi słowy, Google próbuje doprowadzić do sytuacji, w której użytkownicy zaczną wywierać presję na korporacje, aby zaczęły wykorzystywać rozwiązania pierwotnie konsumenckie. Na podstawie trzeźwych analiz z rokiem 2010 w tle wydawałoby się, że Microsoft ma jeszcze sporo czasu, ale tempo wytwarzania innowacyjnych rozwiązań przez Google jest tak zabójcze, że w jej przypadku prognozowanie w tak odległej perspektywie czasowej może mijać się z celem.

Problem Microsoftu polega na tym, że Google nie jest jego jedynym konkurentem. Firma Billa Gatesa konkuruje równocześnie - na różnych polach i z różną zajadłością - m.in. z Sony, SAP, firmami zaangażowanymi w rozwój Linuxa i Apple. Apple jest co najmniej równie dynamicznym konkurentem co Google, Sony też nie będzie siedziało z założonymi rękami, SAP wydaje się "nieruchawym" kolosem, ale jego pozycja na rynku ERP systematycznie się umacnia. Google ściga się w zasadzie z samym sobą, przejmując firmy z interesującym oprogramowaniem lub bazą klientów i użytkowników wykorzystujących Internet jako platformę komunikacji, zatrudniając legiony nowych pracowników i co tydzień ogłaszając nowe produkty. Z finansowego punktu widzenia inwestorzy Microsoftu nie mają się jeszcze czego obawiać. Google jest cztery razy mniejszy niż Microsoft. Jak długo?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200