Zbyt mało inteligentne smart city

Samorządowcy wiedzą, że inwestycje planowane w miastach do roku 2020 muszą być oprzyrządowane inteligentnymi technologiami sieciowymi. Lektura założeń projektów w miejskich ZIT obnaża jednak brak woli lub kompetencji, by spożytkować potencjał fuzji różnych systemów informacyjnych.

Od paru lat z rosnącymi nadziejami rozprawia się o smart city, jako koncepcji rozwoju miast. Wizja jest atrakcyjna dla wszelkich graczy na rynku teleinformatycznym i telekomunikacyjnym, transportowym, energetycznym. Daje perspektywę nowych inwestycji infrastrukturalnych i systemów przetwarzania danych, ponieważ w miastach zapotrzebowanie na usługi i aplikacje wciąż gęstnieje, zawsze jest coś do zbudowania lub modernizacji. Można liczyć na sprzedaż nowych produktów i usług, jeżeli się będzie wystarczająco nomen omen sprytnym, by przetrwać w zmieniającym się środowisku rynkowym technologii informacyjnych. Upadł mit, że miasta się wyludniają.

Partnerzy nie dla wszystkich

W strategii unijnej dojrzewa zmodyfikowane podejście do partnerstwa publiczno-prywatnego w miejskich inwestycjach komunalnych. Dotąd było to często zniechęcająco trudne. Kiedy w poprzedniej perspektywie finansowania programowano wydatkowanie funduszy unijnych na sieci szerokopasmowe, bardzo dużo czasu musieliśmy poświęcić na sklasyfikowanie obszarów głównie wiejskich, gdzie interwencja publiczna jest dopuszczalna, i uzyskać potwierdzenie metodyki odrębnie dla każdego z większych projektów regionalnych w Komisji Europejskiej. Procedura uzyskania decyzji o dopuszczalności pomocy publicznej w Komisji Europejskiej zajmuje kilka miesięcy, a w przypadku pierwszych notyfikacji projektów szerokopasmowych Polski Wschodniej potrzeba było prawie półtora roku. Chodzi głównie o to, by uniknąć ryzyka, że pieniądze publiczne zostaną wydane na budowę infrastruktury szerokopasmowej, która mogłaby konkurować z inwestycjami prywatnymi. Budowane dzisiaj projekty regionalne ograniczają się do obszarów, które przedsiębiorcy telekomunikacyjni uznali za nieopłacalne, jeżeli chodzi o usługi szybkiego internetu. Kazuistyka w stosowaniu zasad pomocy publicznej prowadziła niejednokrotnie do sytuacji absurdalnych. Wystarczy na przykład wspomnieć o projektach sieci teleinformatycznych, które można było wykorzystywać wyłącznie dla wewnętrznych potrzeb administracji, ale nie do świadczenia usług.

Zobacz również:

  • AI zmienia światowe aglomeracje
  • Microsoft otwiera się na agencje rządowe - wszystko przez atak
  • Policja z nową usługą - trwają testy e-Notatnika

Zmodyfikowane w 2012 r. unijne wytyczne w sprawie pomocy publicznej w sieciach szerokopasmowych są bardziej praktyczne w kwestii sieci znacząco podnoszących standard szybkiego dostępu. W 2014 r. projekty sieci szerokopasmowych wyłączono też unijnym rozporządzeniem GBER z uciążliwego i czasochłonnego obowiązku notyfikowania pomocy publicznej w Komisji Europejskiej. W rezultacie nadal obowiązuje zasada, że inwestycje publiczne nie powinny konkurować z rynkiem inwestorów prywatnych, ale są one dopuszczalne również w miastach, jeżeli zaprogramuje się je jako bodziec dla rozwoju nowoczesnych usług. To powinno otworzyć drogę do inteligentnego planowania strategii rozwoju miast inteligentnych z udziałem nowych partnerów. Ale czy tak jest?

Sprytnie samorządzić

Zarówno wśród samorządowców, jak i wśród mieszkańców reprezentowanych przez organizacje pozarządowe coraz większe jest zrozumienie dla nowych okazji wynikających z lepszego niż kiedyś sposobu komunikowania się. Przejawiają się one w różnych wymiarach, od pojawienia się zupełnie nowych atrybutów komunikacyjnych miejskiej przestrzeni publicznej, aż po nowe możliwości zarządzania miastem, dzięki usieciowieniu infrastruktury komunalnej i otwieraniu zasobów informacyjnych administracji publicznej, a także partycypacji. Na poziomie intelektualnym debata o smart city wzniosła się już dosyć wysoko. W programie Horyzont 2020 zapewniono 200 mln euro na międzynarodowe badania i projekty pilotażowe w dziedzinie inteligentnych miast. Jest w Polsce wielu ludzi, również wśród samorządowców, którzy potrafią o smart city długo i treściwie rozprawiać. Ale czy to wystarczy, by inspirujące wizje się zmaterializowały?

Krajowa polityka miejska, którą Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju próbuje określić od kilkunastu miesięcy, jest wciąż projektem. Obecne brzmienie jest dużo lepsze niż pierwsza wersja, skoncentrowana na planowaniu przestrzennym. Mówi się o inteligentnym transporcie ITS i efektywności energetycznej. Hasło miasto inteligentne – smart city – pojawia się jednak dopiero pod koniec dokumentu na stronie 130, jako komentarz – pojęcie to należy rozumieć holistycznie, nie ograniczając się do wyposażania miast w nowoczesne rozwiązania technologiczne. Doskonale, ale ta trafna uwaga powinna rozpoczynać dokument, a nie kończyć, sygnalizując temat na zaś.

Podstawę polityki regionalnej tworzą programy operacyjne do roku 2020 zatwierdzone niedawno z wielomiesięcznym opóźnieniem. To punkt wyjścia do zatwierdzenia założeń konkretnych projektów dla obszarów metropolitalnych największych miast w formie tzw. zintegrowanych inwestycji terytorialnych ZIT. Samorządy określają priorytety po swojemu. Warszawa chce doskonalić system obsługi mieszkańców, Poznań chciałby stać się stolicą informatycznych start-upów, Wrocław dodaje do systemów miejskich systemy inteligentne, Katowice chcą poprawić dostęp i przetwarzanie danych, Gdańsk ma dużo do zrobienia w dziedzinie integrowania systemów transportu publicznego, Karków poprawi efektywność energetyczną budynków. Miasta planują też wspieranie inteligentnych specjalizacji, ale w sumie wygląda to tak, jakby wszystkie chciały się specjalizować w tym samym.

Przechodząc w ZIT do konkretnych założeń projektowych, widać ryzyko, że zastosowanie rozwiązań inteligentnych może być traktowane wyłącznie utylitarnie jako komponent przedsięwzięć w poszczególnych dziedzinach. Czyli może to być tylko logiczna konsekwencja rozwoju technologicznego lub konieczność narzucona standardem unijnych dyrektyw. Może się zdarzyć, że urzędnicy napiszą SIWZ, w których projekty dostaną firmy budowlane lub dostawcy taboru, a komponent informatyczny to dodatkowe zajęcie dla podwykonawców. Zostaniemy z silosami informacyjnymi, których burzenie postulujemy od początków informatyki. Systemy inteligentne powstaną, ale czy da się szacować, co z ich zastosowania wyniknie i jak je integrować i korelować z innymi?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200