Zaduma wirtualna

Pierwszy dzień listopada to dla jednych Dzień Wszystkich Świętych, a dla innych (pośród nich i dla mnie) - Święto Zmarłych.

Pierwszy dzień listopada to dla jednych Dzień Wszystkich Świętych, a dla innych (pośród nich i dla mnie) - Święto Zmarłych.

Niezależnie od tej istotnej różnicy w postrzeganiu, dla jednych, jak i drugich jest to dzień świąteczny, traktowany w kategoriach powagi, zadumy i nostalgii. Nie zmienia to jednak faktu, że liczni przedstawiciele obu tych grup za obowiązek poczytują sobie konieczność odwiedzin w tym czasie cmentarzy z grobami bliskich i znajomych. Cmentarzy, leżących często w częściach kraju bardzo odległych od siebie i od miejsca, gdzie mieszkają odwiedzający. Ci zaś, za wszelką cenę chcąc dopełnić wspomnianego obowiązku, pędzą bez wytchnienia po drogach całego kraju, nierzadko nocami, nie bacząc na niełatwe na ogół o tej porze roku warunki i własne zmęczenie.

Efektem jakże często są, pojawiające się już po tym świątecznym dniu, kolejne świeże mogiły tych, co z wyjazdów na groby bliskich sami nie wrócili, jak i tych, których pociągnęli oni za sobą, bo w krytycznym i ostatecznym momencie znaleźli się w ich bezpośrednim pobliżu.

Dla tych, którzy bezpiecznie dotrą na miejsce, problemem bywa często odnalezienie "swoich" grobów, jako że rok, który minął od poprzedniej tam bytności, przyniósł zmiany w otoczeniu, bo to i zieleń podrosła i grobów przybyło. Liczne cmentarze w Polsce, głównie komunalne, przychodzą tu z pomocą i dają możliwość odnalezienia miejsc pochówku przez internet, pokazując nawet dokładne mapki całych cmentarzy i poszczególnych ich kwater. Jak dotąd jednak nie można zobaczyć niczego więcej poza dwoma wymiarami mapki, a serwis mapowy Google, nawet gdyby zapewnił odpowiednią rozdzielczość obrazu, byłby bez szans, zważywszy na unoszące się nad cmentarzami gałęzie drzew i krzewów.

Myślałem sporo o tym, czy wychodzenie, w tym akurat czasie, z pomysłem, o którym za chwilę, licuje z powagą chwili. Przeważył argument, że przecież komercji wszelakiej, próbującej zbić w tym czasie interes roku i tak nie brakuje, a zresztą - i tak ktoś musi dowieźć i kwiaty, i wieńce, i znicze na miejsce, abyśmy wszyscy łatwiej mogli zrobić z tego użytek.

Przyszło mi więc do głowy, że nikt jakoś nie wpadł jeszcze na pomysł usługi zapalania zniczy na wskazanym grobie, na żądanie (i płatność zarazem) przekazane np. komunikatem SMS-premium. Wyszukując konkretny grób w internecie, komunikatem tym można by przekazać jego współrzędne wraz z nazwą miejscowości i cmentarza. Podając dodatkowo adres poczty elektronicznej, można byłoby jeszcze uzyskać zwrotnie np. cyfrowe zdjęcie, dla jednych będące pamiątką, a dla innych (którzy, jak ja, nie przepadają za zdjęciami grobów i pogrzebów) - tylko dowodem wykonania zamówionej usługi.

Wielu w tym momencie oburzy się na taki pomysł argumentując, że między obecnością osobistą a wirtualną jest przecież jakże istotna różnica. Na to jednak jest i argument przeciwny, bo sam wiem, że nie zawsze taka akurat, świąteczna wizyta na cmentarzu sprzyja pogłębionej refleksji i wspominaniu kogoś, kogo już nie ma. Powiem nawet więcej - autentyczne i głębokie przeżycia tego rodzaju, tak jak każde inne, zdarzają się w różnych chwilach, kiedy to nie obecność na cmentarzu, lecz drobiazg jakiś, tylko dla nas dostępne skojarzenie z tym kimś, potrafią wywołać szczere wspomnienie i naprawdę głęboką zadumę.

Kiedyś takiemu nostalgicznemu nastrojowi towarzyszyła konkluzja "szkoda, że nie dożył do tych czasów". Dziś zaś, coraz częściej, nostalgia taka kończy się uczuciem swoistej ulgi, w której, niechcący, zawarty jest też nasz stosunek do otaczających nas zewsząd spraw. I zdarza się nam myśleć: "a może i lepiej, że tych czasów nie dożył"?

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200