Wspomnień czar
- Antoni Bielewicz,
- 02.12.2002
Tegoroczne wyniki badań zapotrzebowania na informatyków na pewno nie napawają optymizmem, zwłaszcza mając świeżo w pamięci "złote lata IT", jakimi z perspektywy czasu okazał się koniec ostatniej dekady XX wieku.
Tegoroczne wyniki badań zapotrzebowania na informatyków na pewno nie napawają optymizmem, zwłaszcza mając świeżo w pamięci "złote lata IT", jakimi z perspektywy czasu okazał się koniec ostatniej dekady XX wieku.
Dzisiaj zatrudnienie informatyków deklaruje zaledwie kilkanaście procent zakładów przemysłowych i firm handlowych, zaledwie kilka urzędów i instytucji użyteczności publicznej. O zaangażowaniu nowych specjalistów nie myśli żadna z ankietowanych instytucji finansowych, które do niedawna były jednym z głównych motorów zapotrzebowania na informatyków. Już ten wskaźnik wyraźnie pokazuje, jak głębokiego załamania jesteśmy świadkami.
Co więcej, spadek popytu dotyczy wszystkich firm z całego kraju. Wbrew wciąż powszechnym opiniom szanse na znalezienie pracy w stolicy są równie znikome jak w innych dużych miastach z Pomorza czy Wielkopolski.
Na szczęście wiele wskazuje na to, iż mimo wszystko mamy do czynienia z sytuacją przejściową. Za nami pierwsza fala redukcji, obejmująca wiele banków i firm informatycznych, która doprowadziła do pojawienia się na rynku setek specjalistów z doświadczeniem w rozwoju najnowocześniejszych technologii.
Za nami również drugi już rok cięć w budżetach przedsiębiorstw.
Za nami wreszcie pierwszy szok związany z załamaniem rynku pracy. Jednak coraz większa liczba menedżerów deklaruje, że w ciągu najbliższych 12 miesięcy będzie poszukiwać informatyków różnych specjalności.
W związku z tym popyt powinien wzrosnąć. Niestety, w tym czasie szybko wzrosła też liczba osób poszukujących pracy w informatyce. Co świadczy o tym, że tak dobrze jak jeszcze przed trzema, czterema laty, nie będzie. Przynajmniej w najbliższym czasie.