Wizjonerzy i prostytutki

Zabawa w wizjonera nie jest zadaniem łatwym. Do dzisiaj czerwienię się, czytając w swojej książce o informatyzacji administracji, że ''...nowoczesne programy użytkowe potrzebują do komfortowej pracy 4 MB RAM'' i nie pociesza mnie fakt, iż pisałem to w roku 1995. Z wizjonerstwa niedostateczny.

Zabawa w wizjonera nie jest zadaniem łatwym. Do dzisiaj czerwienię się, czytając w swojej książce o informatyzacji administracji, że ''...nowoczesne programy użytkowe potrzebują do komfortowej pracy 4 MB RAM'' i nie pociesza mnie fakt, iż pisałem to w roku 1995. Z wizjonerstwa niedostateczny.

Chociaż z drugiej strony patrząc, można się zastanawiać, czy umiejętność przewidywania rozwoju technologicznego to już wizjonerstwo, czy tylko dobrze wyćwiczone rzemiosło? Czy na miano wizjonera zasłuży sobie ten, kto określi prędkość transmisji, jaką osiągną modemy w roku 2098, czy raczej ten, kto wskaże nieznane dzisiaj, a niezbędne w przyszłości zastosowania Internetu bądź całkowicie nowego medium. Gdzieś tu przebiega nieuchwytna granica między biegłością rzemieślnika a geniuszem wizjonera. W końcu Tomasz Alva Edison miał bardzo poważne problemy z ukończeniem szkoły powszechnej. A to z kolei dowodzi, poza banalnym stwierdzeniem, że system oświaty nie zmienił się, a geniusz nie musi być biegłym rzemieślnikiem, a wizjoner - technologiem. Dlatego pozostawmy technokratom ich gigabajty i megaherce, w których towarzystwie czują się najlepiej

Niedobrze jest walczyć z nieuniknionym, ale z sentymentem wspominam czasy ZX Spectrum i jego 64 KB pamięci operacyjnej. Tylko ci, którzy spróbowali napisać własną aplikację na tak małej ilości RAM, rozumieją, ile nie przespanych nocy spędzali koderzy (teraz programiści), starając się stworzyć możliwie najbardziej zwarty program. Gdy pamięć operacyjna na zwykłych, domowych maszynach idzie już w dziesiątki megabajtów, nikt nie zastanawia się nad rozsądną gospodarką zasobami. Aplikacje, tworzone przez światowych gigantów, rozrastają się w sposób nie kontrolowany, a proporcje wymagań systemowych do oferowanych możliwości zostały zachwiane. Najnowsze wersje oprogramowania mamią użytkowników nieistotnymi gadżetami, nie wnosząc nowej jakości. Już od dawna nie pojawił się na rynku software'owym produkt rewolucjonizujący sposób wykorzystania komputera. Może poza przeglądarką Netscape, ale Internet to zupełnie inna bajka.

Praktyczne wizje

Minęły bezpowrotnie pionierskie czasy informatyki. Narzędzia informatyczne nie są już otoczone aurą tajemniczości, a informatycy przestali być postrzegani jako kapłani współczesnej technologii. Z jedynych posiadaczy wiedzy tajemnej, potrafiących zmusić komputer do posłuszeństwa, przekształcili się w kolejną grupę zawodową. Inna sprawa, że nie najgorzej opłacaną. Nastąpiło nieuniknione. Tak właśnie musieli się czuć zdobywcy Dzikiego Zachodu, gdy zbudowano kolej żelazną i cywilizowano dziewicze i niebezpieczne niegdyś tereny. Mimo iż trudno się pogodzić z utratą nimbu tajemniczości na rzecz najwyższego nawet honorarium, to na fakty można się ewentualnie obrazić. A są one dla wizjonerów niewesołe. Ich czas zdaje się dobiegać końca. Mimo to można jeszcze spotkać resztki ginącego gatunku. Może pomyśleć o rezerwacie?

Wizjonerstwo można uprawiać na wiele sposobów i na różną skalę, zależnie od talentu i możliwości. Bezkonkurencyjny w tej dziedzinie Stanisław Lem (przewidział nawet rzeczywistość wirtualną!) doczekał się planetoidy nazwanej swoim imieniem. Pomniejsi mogą liczyć ewentualnie na nazwę ulicy, a najbardziej niecierpliwi nazywają swoimi nazwiskami serwery WWW.

Wizjonerstwo jest na ogół traktowane jako nieszkodliwe dziwactwo, a wizjonerzy mogą liczyć na powszechną sympatię. Istnieje tylko jedno ograniczenie. Nie wolno próbować wcielać swoich wizji w życie. Wizjoner, który ma pecha być jednocześnie praktykiem, ze zdumieniem stwierdza, że na arenie funkcjonuje również druga z tytułowych kategorii. "Jeśli pozwolimy mnożyć się robactwu, tworzą się prawa robactwa" - no właśnie, a my pozwoliliśmy. W razie wątpliwości polecam dowolną gazetę codzienną albo wiadomości w radiu lub telewizji, że stwierdzenie to nie dotyczy wyłącznie informatyki.

Informatycy reprezentują najczęściej typ wizjonerstwa, który można nazwać "praktycznym". Oznacza to, że z upodobaniem popełniają grzech główny: chcą swoje wizje zobaczyć na własne oczy i to w formie zmaterializowanej. Takim wizjonerom nie wystarcza samo przewidywanie. Oni głęboko wierzą w wartość swoich wizji i pragną je realizować.

Wizjonerstwo stosowane

Niedawno - zaledwie kilka lat temu - grupa wizjonerów z województwa opolskiego postanowiła zrealizować projekt pt. "Jednolita informatyzacja Opolszczyzny". Nie była to wizja na miarę: NzM (Najwybitniejsza z Możliwych), ale w skali informatycznego światka naszego kraju pomyślana z rozmachem. Duże projekty informatyczne z zasady nie udają się i są bardzo kosztowne.

Grupa opolska, tak ją umownie nazwijmy, zaprojektowała zintegrowany system informatyczny dla administracji samorządowej, czyli mówiąc językiem powszechnie zrozumiałym - dla urzędów miast i gmin. Realizacją zajęła się prywatna firma, która wcześniej wygrała przetarg na stworzenie tego systemu. To był pierwszy element sukcesu. Zwycięskiej firmie nikt nie zagwarantował ani złotówki! Jedyne, co otrzymała od grupy opolskiej, to namaszczenie, które można streścić zdaniem: "My ręczymy naszym autorytetem, że to jest wartościowe rozwiązanie" - i jest.

Proszę przyjrzeć się uważnie przebiegowi zdarzeń. Prywatna, komercyjna firma - kierowana przez wizjonera - przyjmuje zlecenie od grupy innych wizjonerów z pełną świadomością, że może nie sprzedać ani jednego programu z tworzonego systemu. Inwestuje czas i środki w niekonwencjonalne, nowatorskie rozwiązanie i liczy na to, że wizja stanie się rzeczywistością. Jak jest to różne od tradycyjnych, rządowych zleceń na duże projekty teleinformatyczne.

Wizjonerstwo praktyczne miało w tym przypadku olbrzymią szansę powodzenia. Wprawdzie szeregi grupy opolskiej przerzedziły się na przestrzeni kilku lat. Jedni okazali się wizjonerami pośledniejszego gatunku i wypaleni, zajęli się prostszymi zadaniami. Inni przeszli wręcz do drugiej z tytułowych kategorii. Idea jednak okazała się na tyle wartościowa, że obroniła się sama i mimo wielu trudności, wspomniany system informatyczny zalicza się do czołowych w kraju i funkcjonuje w olbrzymiej większości opolskich gmin. Nie udało się doprowadzić do pełnej współpracy z systemami administracji rządowej, ale to tylko wystawia złe świadectwo niechętnym.

Może więc wizjonerstwo, również praktyczne, nie jest skazane na zagładę.

Wszelkie podobieństwo osób i zdarzeń jest celowe i zamierzone. Jeśli ktoś poczuł się dotknięty treścią tego artykułu, dedykuję mu przysłowie o stole i nożycach.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200