Wieści z terenu

Podziękowanie

Instalując po raz kolejny standardowy program, zastanawiasz się, czemu jego producent gnębi cię w kółko tymi samymi pytaniami. Chociaż znasz już na pamięć warunki licencji, folder docelowy i typ instalacji, program z maniakalnym uporem żąda potwierdzania. Cóż - program tego nie zna i dobrze o tym wiesz, ale ciśnie ci się na usta, że instalacja ma być identyczna, jak na poprzednich pięćdziesięciu komputerach i może łaskawie przestałby wystawiać te idiotyczne plansze potwierdzeń. Swoją drogą szkoda, że programy instalacyjne nie zawierają na starcie opcji pozwalającej co najwyżej podać numer licencji i wyrazić zgodę na zastosowanie wszelkich parametrów domyślnych, zamiast naciskać bezmyślnie dalej i dalej, a dla zmyły na koniec jeszcze wdepnąć na pytanko: Do you want to read the readme file now? z opcją ustawioną na YES, aby wkurzyć do reszty tych, którzy klawiszem Enter się wykpiwają. Zamiast więc uruchomić instalację i pojawić się za pół godziny na gotowe, "kwitniesz" przed ekranem. Ale nie ma tego złego, co na dobre by nie wyszło.

Lokalny Informatyk musiał posadowić coś na komputerze w sekretariacie - ot takie drobne parę programików. Siedział więc i sadzał, gdy Zarząd się napatoczył. Zapytał, co jest grane, na co odpowiedź padła, że Internet jest instalowany (było więcej, ale Lokalny nie chciał wdawać się w roztrząsanie szczegółów). Przełożony zaczął przy okazji opowiadać i drążyć pewne problemy związane z informatyką oraz snuć plany na przyszłość. Lokalny podjął temat i od czasu do czasu, sięgając ręką do tyłu (bo wypadało, aby do Szefa jednak odwrócił się przodem, ignorując chwilowo komputer, który na manierach i tak się nie zna), popychał proces instalacyjny. W końcu Szef chciał coś Lokalnemu pokazać w innym pomieszczeniu, spytał więc, czy on musi tak siedzieć przed ekranem. Informatyk stwierdził, że nie, i poszli.

Po załatwieniu sprawy Lokalny powrócił i pchał dalej. Z procesem instalacji jest podobnie jak z taczką - nie popchniesz, nie pojedzie. W międzyczasie kilkakrotnie odrywano Informatyka od niniejszych zajmujących i jakże rozwojowych czynności, zawracając mu głowę wieloma innymi, istotnymi sprawami i równie ambitnymi tematami. Minęło kilka ładnych godzin, a Lokalny jakby korzenie zapuścił, przynajmniej na to musiało wyglądać oczami Szefa, który przechodząc nie omieszkał z troską w głosie zapytać: "Jeszcze to robisz?". Lokalny, jakby na to czekał - "No widzisz, Szefie, proces instalacji jest długotrwały. To nie jest jedno naciśnięcie klawisza, tylko cała procedura. I zobacz, ile ja mam roboty, skoro tyle sprzętu posiadamy". Zarząd, który nigdy przedtem nie widział Informatyka przy pracy na żywo, skorygował swój obraz rzeczywistości.

Tego dnia rozmowy o podwyżce i zatrudnieniu pomocników padły na szczególnie podatny grunt. Wszystko dzięki żmudnym procedurom instalacyjnym. Przy okazji - jako narrator zostałem przez Lokalnego Informatyka zobligowany do złożenia podziękowań Szanownym Producentom Oprogramowania Instalacyjnego, co niniejszym czynię.

Piotr Schmidt (agent zakładowy)

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200