Wieści z terenu

Zakres widzialności

Zakres widzialności

Praca wykonywana na pokaz jest bardziej doceniana. Do takiego przynajmniej wniosku doszli Lokalny Informatyk z Serwisowym, gdyż doświadczenia życiowe obydwu panów zdają się potwierdzać tę regułę. Robota powinna być taka, aby było widać jej realne, materialne i namacalne skutki. Na przykład tapetujesz ściany, zrobiłeś to ładnie i wszystkim się podoba - dostajesz pochwały i jesteś dumny. Piszesz program, zrobiłeś to ładnie i nawet jeśli wszystkim się podoba, dostajesz (po pewnym czasie) wciry. Nie mówiąc już o tym, że pisanie programów trwa dużo dłużej niż tapetowanie, a sam przebieg prac może być różnie komentowany. Dlatego Lokalny i Serwisowy najbardziej lubią wykonywać typową informatyczną robotę, jaką jest zakup i ustawienie sprzętu. Oj, lubią to bardzo, bo Zarząd także to uwielbia. A radość Zarządu jest przecież ich radością, bo jakżeby mogło być inaczej, skoro w jednej firmie stanowią jedną wielką rodzinę, tym bardziej że Zarząd odgrywa w tej maskaradzie rolę bogatej ciotki z Hameryki. I jak to bogata ciotka, jest skąpy, więc wydębić fundusze na nowe zakupy jest niezwykle trudno. Niemniej gdy już się wydrze trochę grosza i nowe komputery pojawią się w firmie, Zarząd bardzo lubi, gdy szybko i sprawnie są poustawiane. Także samo Zarząd uwielbia, aby wystrój wnętrza był piękny. Może się później napawać dumą i gościom pokazywać. Jeśli do tego jeszcze stoją komputery z efektownymi monitorami siedemnastkami, nawet jako nie działające atrapy, pełnia szczęścia może być uznana za osiągniętą.

Niestety, tkwi w całym interesie informatycznym jeden, ale za to bardzo uciążliwy, szkopuł. Sprzęt kupuje się bowiem niezbyt często. Tak więc chłopcy od informatyki jeśli zabłysną, to raz w roku, jak pierwsza gwiazdka w wigilijny wieczór. Raz tylko zostają pogłaskani po główkach, a przez resztę roku zbierają cięgi z powodu różnych uciążliwości eksploatacyjnych pięknie poustawianego sprzętu, na którym niestety musi funkcjonować jakieś oprogramowanie. Gdyby technologia informatyczna bazowała jedynie na ustawieniu sprzętu, a nie na ustawieniach sprzętowych i oprogramowaniu, komputerowcy zostaliby najszczęśliwszymi ludźmi na świecie i zawsze byliby chwaleni. W normalnych warunkach okazuje się jednak, że stosowana przez Zarząd metoda kija i marchewki ma dwa końce, jakie to każdy kij lub marchewka zwykły posiadać.

Lokalny nie cierpi wobec powyższego innych prac przy komputerach, a w szczególności instalowania oprogramowania lub jego pisania. Serwisowy na podobnej zasadzie nie może ścierpieć działalności naprawczej. Chłopcy z całą bezwzględnością podlegają odruchom Pawłowa i gdy usłyszą śpiewkę o nowych zakupach, zaczynają się ślinić, zgodnie z tym, co wynieśli z lekcji biologii. Wiedzą, że Pawłow był naukowcem, który udowodnił, iż podstawowym odruchem jest ślinienie się, na które nic nie można zaradzić - taka natura i już. Tym sposobem Lokalny z Serwisowym ślinią się raz w roku, a przez pozostały okres mają posuchę i robota kołkiem w gardłach im stoi.

Piotr Schmidt

(agent zakładowy)

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200