Wielka niewiadoma

Nie ma jasnych, jednoznacznych scenariuszy rozwoju polskiej branży IT po wstąpieniu naszego kraju do Unii Europejskiej. Wśród przedstawicieli firm dominują niepewność i oczekiwanie na rzeczywisty rozwój wydarzeń.

Nie ma jasnych, jednoznacznych scenariuszy rozwoju polskiej branży IT po wstąpieniu naszego kraju do Unii Europejskiej. Wśród przedstawicieli firm dominują niepewność i oczekiwanie na rzeczywisty rozwój wydarzeń.

Z jednej strony istnieje obawa o możliwość sprostania zwiększonej, wzmożonej konkurencji ze strony firm z krajów zachodnioeuropejskich, które po otwarciu unijnych granic będą szukać na terenie Polski nowych rynków zbytu. Przedstawiciele naszego sektora teleinformatycznego najbardziej obawiają się konkurencji nie ze strony największych, światowych graczy rynku komputerowego. Wielkie, międzynarodowe koncerny działają już u nas od dawna i ich strategie rozwojowe są znane innym uczestnikom gry rynkowej. Dużą niewiadomą jest w tej chwili zakres zainteresowania polskim rynkiem ze strony średnich, narodowych lub paneuropejskich firm z dotychczasowych krajów członkowskich Unii Europejskiej. Trudno powiedzieć, jak mocno będą chciały penetrować nasz rynek i w których sektorach czy branżach będą upatrywały swoich największych szans na sukces. Bardzo prawdopodobne jest pojawienie się nowych, europejskich firm specjalizujących się w pewnych konkretnych rozwiązaniach, np. oferujących programy billingowe. W dużych, unijnych przetargach będą one miały większe szanse niż operujące do tej pory tylko na polskim rynku rodzime przedsiębiorstwa.

Z drugiej strony, przedstawiciele polskich firm liczą na to, że integracja europejska da impuls do rozwoju rynku IT w naszym kraju. Mają nadzieję, że konieczność dostosowywania polskiej administracji do unijnych standardów i wymogów przyczyni się do zwiększenia inwestycji w rozwiązania informatyczne. Na nowe kontrakty w tej dziedzinie liczą jednak również polskie oddziały międzynarodowych korporacji. Ich atutem mają być doświadczenia zebrane podczas realizacji podobnych rozwiązań i wdrożeń na terenie państw członkowskich Unii. Nie bez znaczenia mają też być nabyte przez korporacje umiejętności pomocne w zdobywaniu europejskich funduszy oraz wiedza na temat procedur obowiązujących w brukselskich instytucjach i urzędach. Menedżerowie polskich firm uważają jednak, że będą w stanie konkurować z nimi lepszą znajomością polskich realiów i tańszymi, dostosowanymi do możliwości polskich podmiotów produktami. Liczą też na możliwość nowych zleceń ze strony nowych, europejskich podmiotów gospodarczych, które mogą pojawić się w Polsce. Bodźcem do ożywienia rynku IT w naszym kraju może być presja ze strony różnych europejskich przedsiębiorstw działających w systemie naczyń połączonych. Sprawne funkcjonowanie systemów informacyjnych w poszczególnych krajach poprawia konkurencyjność całego biznesu europejskiego. Przedsiębiorcy z Niemiec czy Włoch dobrze wiedzą, że usprawnienie kanałów przepływu informacji u nas będzie z pożytkiem również dla nich.

Wielką niewiadomą jest na razie możliwość działania polskich firm na rynkach krajów zachodniej Europy, dotychczasowych członków Unii. Polscy przedsiębiorcy próbują już dzisiaj zdobywać tamtejsze rynki, ale głównie poprzez tamtejszych, miejscowych przedstawicieli. Niektóre, nieliczne polskie firmy mają co prawda swoje zagraniczne oddziały. Szanse pełnego zaistnienia na tamtym terenie będą zależały w dużej mierze od ostatecznych rozstrzygnięć prawnych, zarówno w skali europejskiej, jak i w odniesieniu do prawodawstwa poszczególnych krajów. Szczególnie ważne mogą być w tym zakresie przepisy prawa pracy oraz przepisy dotyczące zamówień publicznych. Okresy przejściowe mogą stanowić dla polskich przedsiębiorców duże utrudnienie. Nie będzie bowiem na razie możliwości zatrudniania w Niemczech, Francji czy Hiszpanii polskich informatyków. Z drugiej strony, warunkiem otrzymania zamówienia z sektora publicznego w tych krajach jest posiadanie zezwoleń na pracę oraz kilkuletnia obecność na tamtejszych rynkach. Tego typu ograniczeń nie będzie, jeżeli chodzi o możliwość startowania w przetargach podmiotów zagranicznych. W wielu przypadkach nie będzie możliwe nawet rozstrzyganie w sprawie ofert z zachowaniem preferencji krajowych. Na razie nikt nie wie, jak z tym problemem będzie można sobie poradzić i jaki będzie efekt takich uregulowań dla rozwoju polskiej branży IT. Obawy polskich przedsiębiorców budzi także ustawowa konieczność dostosowania się polskich firm do unijnych wymogów związanych z ochroną socjalną pracowników czy standardów w ochronie środowiska. Polskiej gospodarki jeszcze na razie nie stać na natychmiastowe wdrożenie rozwiązań i zdobyczy, do których państwa zachodnioeuropejskie dochodziły latami.

Rysy na strategii

Sytuacja naszego, rodzimego sektora teleinformatycznego w zjednoczonej Europie jest trudna do zdefiniowania również z powodu trudności z realizacją planów budowy społeczeństwa informacyjnego w samej Unii Europejskiej. Okazuje się bowiem, że nie udało się zrealizować do tej pory wielu ważnych, podstawowych założeń i wskaźników Strategii Lizbońskiej przyjętej w 2000 r. na jednym z tzw. szczytów europejskich. W myśl jej założeń Unia Europejska miała prześcignąć do 2010 r. gospodarkę amerykańską. Dzisiaj unijni eksperci alarmują, że wiele założonych w tej strategii wskaźników nie zostało osiągniętych.

Niektórzy przedstawiciele świata gospodarczego zaczynają mówić wręcz o tym, że Unia Europejska zaczyna już przegrywać nie tylko ze Stanami Zjednoczonymi, lecz także z gospodarkami Chin czy Indii. Uważają oni, że gospodarka europejska traci swoje główne pozycje nie tylko w przemysłach tradycyjnych, ale i tych związanych z najnowszymi technologiami. Przedsiębiorcy zebrani w marcu tego roku na Europejskim Szczycie Biznesu w Brukseli skrytykowali unijne gremia za opieszałość i brak konsekwencji we wdrażaniu przyjętych zapisów. Miało być mniej sztywnych regulacji prawnych i mniej ingerencji państw, miały być niższe podatki i zachęty do inwestowania, wreszcie mniejsze pozafiskalne koszty pracy itp. Na razie, jak twierdzą przedsiębiorcy, na obietnicach się skończyło. W Europie nie ma wciąż dostatecznej liberalizacji rynku, wiele rzeczy rozmywa się w biurokratycznych strukturach organów unijnych.

Dużo zastrzeżeń pod adresem sposobu realizacji Strategii Lizbońskiej padło także na posiedzeniu Rady Europy. Pojawiły się propozycje zrewidowania założeń odnośnie do roli technik informacyjnych w procesie rozwoju gospodarczego. Plan eEurope był do tej pory jednym z głównych filarów Strategii Lizbońskiej. Obecnie prowadzone są prace nad jego kolejną częścią: eEurope 2010. Nie wiadomo jednak na razie, jak będą wyglądały jego ostateczne rozstrzygnięcia. Padają głosy, że wykorzystanie rozwiązań teleinformatycznych nie daje gwarancji rozwiązania podstawowych problemów, z którymi boryka się Europa: wzrostu bezrobocia, pogorszenia się stanu opieki zdrowotnej i socjalnej, spadku wydatków na badania naukowe itp. Trzeba walczyć z tymi problemami bezpośrednio, a nie szukać ich obejścia przez zastosowanie nowoczesnych technologii.

Przedstawiciele europejskiej branży IT proponują, aby w programie eEurope 2010 za najważniejsze priorytety uznać m.in. telewizję cyfrową i nowe urządzenia będące połączeniem komputera z telewizorem, sieci szerokopasmowe, serwisy multimedialne wyposażone w narzędzia do zarządzania wiedzą, swobodny dostęp do zasobów informacyjnych w postaci cyfrowej. Nie widać jednak, by w tych zabiegach o sprzyjający branży IT kształt nowego planu aktywny udział brali przedstawiciele polskich firm, organizacji branżowych czy polskiego rządu.

Pojawiające się w ostatnim czasie rysy na Strategii Lizbońskiej nie oznaczają jeszcze odrzucenia jej podstawowych założeń i rezygnacji z realizacji wyznaczonych przez nią celów. Niektórzy uważają wręcz, że Strategia Lizbońska pozostaje nadal najważniejszym, sztandarowym dokumentem programowym wyznaczającym główne kierunki rozwoju Unii Europejskiej. Wierzą, że po niezbędnych modyfikacjach uda się je wszystkie zrealizować. Perturbacje te nie sprzyjają jednak spokojnemu, klarownemu planowaniu i przewidywaniu udziału polskiej branży IT w działaniach na wspólnym, europejskim rynku. Wprowadzają dodatkowe elementy zamieszania i niepewności.

Wspólnym wysiłkiem

Perspektywa przystąpienia Polski do Unii Europejskiej wywołała wiele dyskusji na temat szans i zagrożeń polskiego sektora IT w nowych warunkach gospodarczych. Brak było jednak ogólnośrodowiskowej, rzetelnej debaty na ten temat. W ślad za rozważaniem różnych, możliwych wariantów rozwoju sytuacji nie poszły konkretne działania przygotowawcze. Polskie firmy przyjęły generalnie postawę wyczekującą. Nie widać żadnych prób konsolidacji rynku przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej. Nie widać prób integracji branży na rzecz wypracowania wspólnych, środowiskowych programów funkcjonowania na polskim rynku w unijnych realiach, skutecznego konkurowania z firmami z krajów zachodnich. Nie widać działań na rzecz wypracowania mechanizmów skutecznej promocji i reprezentowania interesów polskiej branży w poszczególnych krajach członkowskich Unii i na międzynarodowym, unijnym forum oraz w instytucjach i ciałach kolegialnych zjednoczonej Europy.

Przygotowania mają charakter raczej jednostkowy, indywidualny. Każda z firm szuka na własną rękę możliwości sprostania wymogom unijnej konkurencji lub znalezienia dla siebie nowych miejsc na wspólnym europejskim rynku. Nie ma mechanizmów ani chyba na razie woli do wzajemnego wspierania się na rynku europejskim. Każdy liczy na to, że będzie mądrzejszy i sprytniejszy od konkurencji i uda się mu uszczknąć coś dla siebie z wielkiego, europejskiego tortu.

Przedstawiciele polskiego sektora IT generalnie z nadzieją patrzą na proces integracji europejskiej, który ma dać im nowe szanse działania i rozwoju na europejskim rynku. Integracja polskiego środowiska informatycznego wydaje się jednak jednym z podstawowych warunków skutecznego konkurowania rodzimej branży IT z firmami zachodnimi na wspólnym, europejskim rynku. Jeżeli sytuacja w tym zakresie się nie zmieni, polskim firmom może być trudno oprzeć się ekspansji wielkich, międzynarodowych korporacji czy też konkurencji ze strony dobrze zorganizowanych, skutecznie zarządzanych oraz mających wsparcie swoich rządów i organizacji branżowych firm europejskich. Wówczas tylko nieliczne, najsilniejsze polskie przedsiębiorstwa z sektora IT będą mogły liczyć na sukces w nowych europejskich realiach.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200