W świetle prawa

Dojeżdzamy do Darwin, stolicy Północnego Terytorium. Zostawiliśmy za sobą krainę wiecznych piasków i wkroczyliśmy w rejon subtropikalnych lasów.

Dojeżdzamy do Darwin, stolicy Północnego Terytorium. Zostawiliśmy za sobą krainę wiecznych piasków i wkroczyliśmy w rejon subtropikalnych lasów.

Miejsce znaków ostrzegających o skaczących przez drogę kangurach zajęły tabliczki z napisami Crocodile zone. No swimming. Na szczęście nie brakuje odizolowanych od rzek oczek wodnych z krystalicznie czystą wodą. Domy znów otoczone są trawnikami, a tarasy zanurzone w soczystej zieleni krzewów i drzew.

Allan prawie całe swoje dorosłe życie spędził w różnych zakątkach Północnego Terytorium. Jest policjantem. Jak chyba w każdym kraju, tak i tutaj mundurowi przechodzą na emeryturę wcześniej niż pozostali. Już za rok skończy pracę i dostanie od państwa, jak każdy przechodzący na emeryturę, premię w wysokości rocznego wynagrodzenia.

Siedzimy sobie przy śniadaniu i rozmawiamy o jego planach podróży i latach służby spędzonych na odludnych posterunkach. Choć urodził się na Wschodnim Wybrzeżu, to czuje się dziś jak rodowity obywatel Północnego Terytorium. Z nieukrywaną dumą podkreśla, że nie każdy imigrant potrafi przetrwać tutaj dwie pory deszczowe. Z odrobiną żalu w głosie mówi o tym, że Darwin, w przeciwieństwie do pozostałych stanów, jest wciąż zależny od Canberry. "Nasz stanowy parlament był pierwszym na świecie, który uchwalił prawo do eutanazji" - mówi wyraźnie rozentuzjazmowany i jakby zły na media zapatrzone dziś na Holandię. Był, gdyż po roku obowiązywania i czterech legalnie dokonanych zabiegach rząd federalny skorzystał ze swojego prawa weta i uchylił przyjętą w Darwin ustawę (zobacz: www.ves.org.uk/DpFS_Aust.html). Nasza krajowa legislatura z pewnością nie będzie pierwsza, która uchwali prawo o podpisie elektronicznym i pieniądzu elektronicznym. Ale gdyby tak zdobyć się na odrobinę wyobraźni, to może moglibyśmy być pierwsi, którzy wprowadzą e-paszport lub e-dowód osobisty. Przecież wklejanie do paszportu wiz i wbijanie pieczątek przy każdym przekraczaniu granicy nieuchronnie stanie się anachronizmem.

Przykładowo, Australia już dziś stosuje elektroniczną wizę, czyli ETA (Electronic Travel Authority). Wykorzystuje do tego celu międzynarodowy system rezerwacji biletów lotniczych. Za pośrednictwem każdego agenta, u którego staramy się o bilet do Australii, lub oczywiście za pomocą Internetu (zobacz: www.ausvisas.com) możemy złożyć wniosek wizowy i tą samą drogą otrzymać odpowiedź o jego realizacji. Gdyby tak jeszcze poszerzyli liczbę państw, których obywatele mogą korzystać z tego udogodnienia. No cóż, takie prawo.

Skoro już mowa o prawie i jego stanowieniu, warto przypomnieć jedną z ostatnich ciekawostek w tej materii. Otóż pewien młody Izraelczyk postanowił zmienić swoje nazwisko na ".com". Zdrowy rozsądek podpowiadałby, że tylko litery alfabetu mogą składać się na nazwisko, ale litera prawa stanowi, jak widać, inaczej. W myśl zasady, że wszystko dozwolone, co prawem nie zabronione, mamy pierwszego na świecie pana .com.

Zastanawiam się, z iloma instytucjami przyjdzie panu .com prowadzić wojny z powodu odrzucenia jego nazwiska przez systemy informatyczne tychże instytucji. Jeden pan .com nie będzie stanowić problemu, ale gdyby tak w jego ślady poszła fala następców, to informatycy znowu mieliby co robić.

Australia, Darwin, 14 kwietnia 2001 r.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200