Tu nie będzie rewolucji

Zakończenie projektów związanych z rokiem 2000 nie wpłynie znacząco na sytuację na rynku pracy dla informatyków. Może jednak spowodować ograniczenie liczby ofert pracy pochodzących z zagranicy.

Zakończenie projektów związanych z rokiem 2000 nie wpłynie znacząco na sytuację na rynku pracy dla informatyków. Może jednak spowodować ograniczenie liczby ofert pracy pochodzących z zagranicy.

W krajach wysoko rozwiniętych problem roku 2000 w ostatnich latach stał się jednym z najważniejszych czynników decydujących o gwałtownym wzroście zapotrzebowania na informatyków. Okazał się swoistą okazją na "dorobienie", zwłaszcza dla specjalistów z doświadczeniem w pracy w starszych technologiach.

Teraz jednak, na kilka miesięcy przed upływem feralnej daty, coraz więcej międzynarodowych korporacji zastanawia się, co zrobić z tysiącami informatyków, którzy ostatnich kilka lat spędzili, pracując w zespołach zajmujących się problemem roku 2000. Większość firm planuje ich przeszkolenie w najbardziej poszukiwanych specjalnościach.

Wielu specjalistów będzie jednak zmuszonych do zmiany zatrudnienia, co - jak sugerują analitycy - zaowocuje kilkuprocentowym obniżeniem popytu na informatyków. "W Polsce wpływ problemu roku 2000 na zapotrzebowanie na informatyków był zawsze niewielki. Także zakończenie projektów związanych z milenium nie będzie miało specjalnego znaczenia dla rynku pracy" - mówi Andrzej Stobierski, doradca personalny w firmie Hubert Moses and Partners

Specyfika lokalna

W Polsce prace nad rozwiązaniem problemu roku 2000 rozpoczęto stosunkowo późno i w związku z tym miały one trochę inny charakter. Zaledwie kilkanaście dużych firm zdecydowało się na stworzenie wydzielonych zespołów projektowych, składających się z osób, które zajmowały się tylko problemem milenium. "Poza kilkoma dużymi zakładami używającymi mainframe'ów niewielu specjalistów zajmowało się przeglądaniem i przepisywaniem kodów źródłowych. Zespoły projektowe pracowały przede wszystkim nad stroną procesową i organizacyjną całego zagadnienia" - mówi Waldemar Ziomek, dyrektor działu informatyki w Unilever Polska.

Wszyscy pracownicy zespołów zostali gruntownie przeszkoleni, dogłębnie poznali całą firmę, a ich doświadczenia nie ograniczają się do wąsko pojmowanej informatyki. W związku z tym można raczej mówić o sytuacji odwrotnej niż np. w dużych koncernach amerykańskich. Wiele firm zastanawia się raczej nad tym, jak zatrzymać ich po zakończeniu prac związanych z projektem.

Przykładowo - w Banku Śląskim zarząd już przed rozpoczęciem prac zobowiązał się, że po ich zakończeniu znajdzie pracę każdemu z członków zespołów projektowych. Większość z kilkunastu specjalistów zaangażowanych właśnie z myślą o tym problemie, po zakończeniu prac związanych z przeglądem systemów, została oddelegowana do specjalnie stworzonego sztabu antykryzysowego. Zajmują się tam opracowywaniem planów na wypadek katastrof związanych z problemem milenium. "W związku z pracami nad problemem roku 2000 postanowiliśmy zamrozić wiele innych projektów, do których trzeba będzie teraz powrócić. Na pewno wystarczy pracy dla całej wykwalifikowanej kadry" - mówi Andrzej Ogrodnik, dyrektor projektu Rok 2000 w Banku Śląskim.

Bank Śląski jest pod tym względem jednym z niewielu wyjątków. W zdecydowanej większości instytucji problemem roku 2000 zajmują się wyspecjalizowane firmy zewnętrzne lub etatowi pracownicy, którzy po zakończeniu projektu powrócą do swoich dotychczasowych obowiązków.

Mniejsze szanse

Niekorzystnym skutkiem zakończenia projektów związanych ze zmianą daty może być zmniejszenie napływu zagranicznych ofert pracy dla informatyków. Zwiększy się także konkurencja na rynku: informatycy będą musieli rywalizować o stanowiska z doświadczonymi informatykami kończącymi właśnie pracę przy dużych projektach milenijnych. "Może nastąpić tu efekt podobny do tego, jaki ostatnio obserwuje się na rynkach pracy dla specjalistów od SAP, gdzie wąsko wyspecjalizowani rodzimi kierownicy projektów coraz częściej gotowi są pracować za mniejsze pieniądze niż przybysze z zagranicy" - mówi jeden z konsultantów personalnych, zajmujących się rekrutacją specjalistów z zakresu systemów ERP. Najbardziej pesymistyczne prognozy zakładają, że sytuacja taka potrwa nawet 2 lata. Większość obserwatorów rynku uważa jednak, że zmniejszenie popytu będzie miało charakter krótkotrwały. Fala nowych wdrożeń rozpoczętych po pomyślnym wejściu w nowe tysiąclecie szybko wpłynie na odwrócenie niekorzystnego trendu i po kilku miesiącach stagnacji zapotrzebowanie na informatyków wróci do poprzedniego poziomu.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200