Taki pomysł

Obecna pozycja MacroSoft SA to skutek podjętej przed wielu laty decyzji, by nie tak jak wszyscy zajmować się importem komputerów, lecz tworzyć dla nich polskie oprogramowanie. Dzisiaj firma jest notowana na giełdzie.

Obecna pozycja MacroSoft SA to skutek podjętej przed wielu laty decyzji, by nie tak jak wszyscy zajmować się importem komputerów, lecz tworzyć dla nich polskie oprogramowanie. Dzisiaj firma jest notowana na giełdzie.

Znali się już w liceum. Po studiach na wydziale Elektroniki Politechniki Warszawskiej drogi Bogdana Michalaka i Włodzimierza Napiórkowskiego się rozeszły. Napiórkowski rozpoczął pracę w Centrum Informatyki Uniwersytetu Warszawskiego, natomiast Michalak - w Przemysłowym Instytucie Automatyki i Pomiarów Mera PIAP. Wspólne plany zaczęli snuć dopiero 5 lat później - w połowie lat 80. W kraju trwał właśnie boom na sprowadzane z Tajwanu komputery PC. Bogatsze przedsiębiorstwa państwowe i firmy polonijne chętnie je kupowały - posiadanie co najmniej jednego było w dobrym tonie. Rosnąca liczba komputerów nie szła jednak w parze ze wzrostem liczby ich zastosowań. Powód był prosty - zupełny brak polskiego oprogramowania. Tę właśnie lukę postanowili wykorzystać.

Założenie prywatnego interesu w połowie lat 80. było trudne ze względów administracyjnych. Od początku starali się więc o status jednostki innowacyjno-wdrożeniowej, co później bardzo im pomogło. W utworzonej w 1986 r. spółce cywilnej każdy z nich miał 50% udziałów. Na potrzeby firmy Włodzimierz Napiórkowski oddał jeden z pokoi swojego mieszkania. Niedługo potem pojawił się pierwszy kontrakt. "Naszym pierwszym klientem była polonijna firma budowlana Interbau, dla której wykonaliśmy system kadrowo-płacowy" - wspomina Bogdan Michalak. System napisano w języku dBase II i wdrożono na komputerze PC XT z dyskiem o pojemności 10 MB. Następną wersję napisano w Turbo Pascalu.

MacroSoft od początku musiał sam na siebie zarabiać. "Firmę zakładaliśmy praktycznie bez kapitału - sami musieliśmy go wypracować" - mówi Bogdan Michalak. Firma wykorzystywała wszystkie możliwe ulgi podatkowe, w czym pomagał jej status jednostki innowacyjno-wdrożeniowej. "Utrzymanie finansów firmy w ryzach wspomagał także do pewnego czasu słynny popiwek - podatek od ponadprzeciętnych wynagrodzeń" - tłumaczy Bogdan Michalak.

W 1988 r. firma przeniosła się z mieszkania W. Napiórkowskiego do domu należącego do rodziców Bogdana Michalaka w podwarszawskich Włochach, gdzie do dziś mieści się centrum szkoleniowe MacroSoftu. Oprócz produkcji i usług wdrożeniowych, do 1989 r. firma zajmowała się również dostawami sprzętu komputerowego. W 1990 r. zainwestowała nawet w gdańską firmę Polski TEX, chcąc wejść na obiecujący wówczas rynek systemów DTP. Inwestycja okazała się nierentowna na skutek chronicznego nieprzestrzegania praw autorskich oraz rosnącej konkurencji prostszych systemów konwersacyjnych.

W związku z planowanym przyjęciem nowych wspólników, w 1987 r. spółkę cywilną przekształcono w spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością. " W owych czasach spółki prawa handlowego były rzadkością. Wiązał się też z nimi pewien prestiż - na czym oczywiście nam zależało" - mówi Bogdan Michalak. Nowymi wspólnikami zostali: Andrzej Odyniec i Marcin Penczek. Nazwę MacroSoft właśnie wtedy wymyślił Włodzimierz Napiórkowski.

W firmie dokonał się podział obowiązków. Bogdan Michalak i Marcin Penczek prowadzili sprawy organizacyjne. "Prawdę powiedziawszy, obydwaj nie mieliśmy wielkiego doświadczenia. Marcin dopiero co skończył studia. Mimo to w zasadzie przez całe 5 lat wspólnej pracy walczyliśmy ze sobą o władzę i wpływ na kierunek rozwoju firmy" - opowiada z uśmiechem Bogdan Michalak. W przekonaniu Bogdana Michalaka, MacroSoft miał być przede wszystkim producentem oprogramowania. Z kolei Marcin Penczek samodzielnie rozwinął dział wdrożeń MacroSoftu i starał się zmienić orientację firmy z produkcji oprogramowania na usługi doradcze. W roku 1992, mając własną wizję prowadzenia interesów, Marcin Penczek zdecydował się na odejście z firmy. Założył firmę Hogart.

Włodzimierz Napiórkowski i Andrzej Odyniec zajmowali się głównie technologią. Ambicje profesjonalistów oraz kalkulacja ekonomiczna (zagraniczne systemy zarządzania bazami danych były drogie, a niektóre z nich wręcz legalnie niedostępne - objęte klauzulą COCOM) sprawiły, że założyciele postanowili dorobić się własnej technologii. Tak powstał słynny MacroBase, na który składał się generator aplikacji, moduł wykonawczy i wbudowana baza danych. Sukces MacroBase wynikał z niedostępnej u wielu dostawców możliwości łatwej i szybkiej parametryzacji tworzonych aplikacji.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200