Szkolenia niezupełnie przemyślane

Jest jeszcze sporo dinozaurów socjalizmu, czyli firm które nie istnieją w normalnej gospodarce rynkowej, a w socjalizmie wiodło im się znakomicie. Należą do nich byłe centrale handlu zagranicznego. Często skomputeryzowane w newralgicznych działach, jak finanse i księgowość, na poziomie pracowników realizujących kontrakty oraz personelu pomocniczego - nadal głównie maszyna do pisania i telefon. Niektórym wydaje się, że przyczyną tego stanu rzeczy jest brak odpowiednich kwalifikacji pracowników. Jak więc tę przeszkodę pokonać - oczywiście wyszkolić.

Jest jeszcze sporo dinozaurów socjalizmu, czyli firm które nie istnieją w normalnej gospodarce rynkowej, a w socjalizmie wiodło im się znakomicie. Należą do nich byłe centrale handlu zagranicznego. Często skomputeryzowane w newralgicznych działach, jak finanse i księgowość, na poziomie pracowników realizujących kontrakty oraz personelu pomocniczego - nadal głównie maszyna do pisania i telefon. Niektórym wydaje się, że przyczyną tego stanu rzeczy jest brak odpowiednich kwalifikacji pracowników. Jak więc tę przeszkodę pokonać - oczywiście wyszkolić.

Szkolenia były w takich firmach zawsze wielką atrakcją towarzyską, pod tym względem tradycja jest utrzymywana. Najmodniejsze są obecnie szkolenia informatyczne. Zapotrzebowania na takie szkolenie w dużej firmie państwowej lub quasipaństwowej powstaje albo w wyniku nacisku pracowników, albo ze względu na realizowaną lub planowaną komputeryzację firmy. Motywacja pracowników może być dwojaka - nie chcą być gorsi od swoich dzieci albo zakładają, że umiejętność obsługi komputera ułatwi im znalezienie innej pracy, przeczuwając bliski koniec ery mezozoicznej. Rzadko jest to jednak wyraźna potrzeba, gdyż czas pracownika jest tam nadal tani. Kierownictwo uważa, że skoro było dobrze (a w CHZ-tach było rzeczywiście) bez komputerów, to dlaczego ma tak dalej nie być. Kiedy jednak decyzja o szkoleniu zapadnie, zleceniodawca trafia na pewien ośrodek szkoleniowy poprzez akwizytora, ogłoszenie w prasie lub najczęściej - ''znajomych królika''. W każdej większej firmie istnieje oczywiście dział informatyki, jednak fachowcy w nim zatrudnieni ograniczają swój udział w szkoleniu do znalezienia adresu odpowiedniego ośrodka.

Program kursu

Uczestnicy kursu i często wykładowcy, to jedyne osoby w tym łańcuchu, które traktują sprawę poważnie. Wykładowca otrzymuje polecenie: niech pan im powie coś o podstawach. A przecież, właściwy program szkolenia, dopasowuje zakres przekazanej wiedzy do przyszłych potrzeb uczestników kursu. Inaczej uczy się kogoś, kto ma zajmować się pracami typu sekretarskiego, a inaczej osobę obsługującą program księgowy. Od uczestników kursu wykładowca może się dowiedzieć nt. przyszłych potrzeb użytkowników, że mają być jakieś komputery: ''Coś z Mariolą, ale nie pamiętam'' (okazało się, że chodzi o komputery Motoroli). O oprogramowaniu, jakie będzie w firmie używane, oczywiście nikt nic nie wie.

Poziom słuchaczy

Jak więc wyglądają szkolenia w zakresie podstawowym? Z niewiadomych powodów organizatorzy zajęć uważają obsługę Windows za wyższy stopień wtajemniczenia i zaliczają ją do kursów dla zaawansowanych. Plan kursu podstawowego kryje się pod hasłami: DOS, Norton i edytor, rozumiany jako TAG. Zajęcia trwają 20-40 godz. i odbywają się w grupach liczących 5-15 osób z jednym lub większą liczbą instruktorów. Organizatorzy często przydzielają komputer osobisty (PC - Personal Computer) kilku osobom. Wydajność szkolenia spada więc proporcjonalnie do liczby uczniów przypadających na jeden komputer.

Innym objawem szkoleniowej spontaniczności jest wielka rozpiętość umiejętności kursantów. W jednej grupie są tacy, którzy biegle posługują się komputerem w zakresie prac sekretarskich, ale są i tacy, którzy nigdy nie używali żadnej klawiatury. Przypomina to pewną szkołę języka niemieckiego dla obcokrajowców w Wiedniu. W jednej klasie uczestniczą w zajęciach obywatele wszystkich ras, wielu krajów i języków oraz o wykształceniu od analfabety po doktora. Nauczyciel znał podstawy wszystkich możliwych w tej sytuacji języków (polskiego i tureckiego oczywiście też) i prowadzi zajęcia tak, że nikt się nie nudzi i każdy się czegoś nauczy. No, ale do tego trzeba mieć talent i ogromną wiedzę dydaktyczną. Trudno jest wymagać takich cech od przypadkowo najczęściej dobieranych wykładowców kursów komputerowych.

Rezultaty

Rezultaty są na przykład takie. Jedna z byłych central handlu zagranicznego, a obecnie bardzo dynamiczna spółka na Warszawskiej Giełdzie, wyszkoliła w ten sposób grupy swoich pracowników już trzy lata temu. Wielu z nich nie doczekało się komputera w pracy do dzisiaj. Mogłoby z tego wynikać, że opinie o pożytkach płynących ze stosowania komputerów są mocno przesadzone, skoro akcje tej firmy zdrożały w ciągu tych trzech lat ponad dziesięciokrotnie.

Dla pracowników jest to pewne urozmaicenie pracy, natomiast dla wykładowców a zwłaszcza dla ośrodka jest to niemały dochód. Jeśli idzie o firmę zlecającą szkolenie, to jeszcze raz się okazuje, że najłatwiej wydaje się nie swoje pieniądze.

Jeżeli duża firma nie potrafi przeprowadzić szkolenia własnymi siłami, to przynajmniej jej dział informatyczny powinien współdziałać z ośrodkiem szkoleniowym w zakresie programu kursu, doboru grup uczestników i podręczników.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200