Systemy ERP czeka kolejna fala zmian

Strategie globalnych graczy ERP wywierają wpływ nie tylko na oprogramowanie biznesowe dużych firm, ale także na rozwój całej branży IT.

Nazwę koncernu SAP można by rozszyfrować jako System Alternatywny Poszukiwany. Firma staje bowiem w obliczu poważnych zmian na rynku IT, które wymuszają nowe rozwiązania. Ich kształt będzie rzutował na profil komputerowego wspomagania organizacji przedsiębiorstw bieżącej dekady. W tej klasie oprogramowania rolę swoistego systemu operacyjnego dla procesów zarządzania firmą pełnią pakiety ERP (Enterprise Resource Planning). SAP zajmuje czołowe miejsce wśród ich dostawców. Warto więc przyjrzeć się sytuacji koncernu w 40 rocznicę jego założenia.

Jego początki datuje się na rok 1972, kiedy kilku byłych pracowników IBM zaprojektowało system księgowości dla zakładów tworzyw sztucznych ICI (Imperial Chemical Industries). Pakiet R1 oferował przełomowe wówczas rozwiązanie: odejście od wsadowego (batch) przetwarzania danych na rzecz ich terminalowego gromadzenia w czasie rzeczywistym (stąd R jak realtime w nazwie). Umożliwiało to zintegrowane dołączanie kolejnych modułów do pakietu (produkcja, gospodarka materiałowa, jakość, sprzedaż, projekty, personel). I to właśnie paradygmat integracyjny stał się podstawą funkcjonowania R2 w dekadzie lat 1980. Kolejna dekada to kolejny przełom: komputerowe targi CeBIT 1991 i zaprezentowany tam pakiet R3. Symbol końca ery dużych komputerów, oddawania pola pecetom, a wraz z nimi aplikacjom C/S (client/server).

Zobacz również:

  • Trendy i wyzwania dla przedsiębiorców w 2024 roku – ekspercka analiza Comarch

Wraz z nastaniem XXI wieku rządzić zaczął internet. Projekty software’owe koniecznie musiały mieć prefiks "e". E-mail, e-biznes, e-commerce. A kiedy jedno "e" już istniało na początku wyrazu (np. ekonomia), zawsze można było termin "usieciowić" (network economy). Całość terminologii uzupełniała magiczna końcówka "dotcom". Stąd pakiet mySAP.com.

Nowoczesne czasy

Raport ERP2011 Panorama Consulting, na podstawie badania w 57 krajach, dzieli rynek ERP między trzech głównych graczy: SAP 38% udziału, Oracle (JDEdwards, Peoplesoft, eBusinessSuite) 32%, Microsoft - 24%. Ponadto kilkuprocentowe udziały należą do firm Epicor, Infor, Sage, Lawson, IFS i Exact. Warto też zwrócić uwagę na pojawianie się w zestawieniach otwartych pakietów ERP, np. OpenBravo. W tym przypadku mamy do czynienia z oprogramowaniem obsługiwanym za pomocą przeglądarki internetowej.

SAP ma zatem bardzo silną pozycję na rynku, ale już nie monopol. Analiza pokazuje, że firma musi się liczyć nie tylko z dużymi konkurentami w swojej klasie oprogramowania (Oracle, Microsoft), ale także z możliwością przejęcia przez globalnych graczy, takich jak IBM czy HP.

We współczesnej gospodarce nie ma żadnych gwarancji przetrwania dla gigantów i żadnej taryfy ulgowej dla nich. Hasłem dzisiejszych czasów jest rynek turbulentny. Dotyczy ono nie tylko sfery IT, ale także powiązanej z nią branży elektronicznej. Przykładowo: łączna kapitalizacja pięciu elektronicznych potęg Japonii (Sony, Panasonic, NEC, Fujitsu, Sharp) spadła w ciągu ostatnich dwunastu lat z ok. 150 mld euro do zaledwie 30 mld euro, czyli do jednej piątej niedawnej jeszcze wartości (źródło: The Economist, 18 luty 2012). Dodajmy, że spadki wystąpiły przy wzrostach notowanych jednocześnie przez takie firmy, jak Samsung czy Apple. A przecież na przykład NEC (Nippon Electric Company, założony w 1899 r.), obok Craya i IBM, potrafił wcześniej budować najszybsze na świecie superkomputery.

W tym czasie rosły także potęgi firm nowej internetowej generacji, takich jak Amazon czy Google. Ten ostatni dzięki systemowi Android przemieszał rynek telefonii komórkowej do tego stopnia, że jego wczorajsi liderzy (Nokia) zaczynają obawiać się o swoją przyszłość. Z kolei Amazon, początkowo internetowa księgarnia, podnosi swoje kompetencje w obszarze zrobotyzowanych systemów komisjonowania, czyli kompletowania towarów według indywidualnego zamówienia. W tym celu zainwestował ostatnio 600 mln euro w zautomatyzowane rozwiązania Kiva Systems. Na firmowych filmach (http://www.kivasystems.com/ resources/videos) możemy zobaczyć, jak całe zastępy zrobotyzowanych pojazdów sprawnie obsługują potężne magazyny. W filmowych scenach występują także ludzie, ale bystry obserwator zauważy, że czynności, które wykonują, także można zautomatyzować. Paradoksalnie, ten materialny proces przyspiesza firma, której potęga wyrosła na rozpowszechnianiu wartości duchowych, z jakimi kojarzą się książki.

Trzy wyzwania

Paradoksów na nowych rynkach jest więcej. W początkach rozwoju informatyki pieniądze zarabiało się na sprzedaży "żelastwa", czyli hardware’u. Później przestano się dziwić, że można także zarabiać na sprzedaży kodu, a więc informacji: software’u. I wreszcie pojawiły się firmy jeszcze wyższego poziomu abstrakcji, które nawet już informacji nie sprzedawały, ale jedynie informacje, gdzie można znaleźć informacje. Co więcej, taka internetowa wyszukiwarka formalnie udostępnia te dane za darmo. To oczywiście pozór, bo płacimy, tylko innego rodzaju walutą: naszą uwagą. A za jedno kliknięcie internauty mniej lub bardziej dyskretni reklamodawcy gotowi są (w skrajnych przypadkach dotyczących specyficznych towarów) płacić usługodawcy nawet ponad 10 euro.

Ale to nie koniec łańcucha kolejnych poziomów abstrakcji, bo w przypadku takiej firmy jak Facebook można wręcz powiedzieć, że zbiorem jej informacji są ludzie. Oczywiście, formalnie są to informacje o ludziach, ale w coraz bardziej informatycznym społeczeństwie granice między ludźmi a informacjami o nich stają się coraz bardziej płynne, bo informacja o nas to część naszej tożsamości. A właśnie sieci społeczne są jednym z trzech głównych wyzwań, przed jakimi stają firmy ERP. Do pozostałych dwóch należy zaliczyć technologie chmurowe i związane z nimi markety aplikacyjne (apps). W tym ostatnim przypadku mamy bowiem do czynienia ze zmianą modelu dystrybucji oprogramowania, a ten ma decydujące znaczenie dla jego charakteru (np. open source, shareware) i efektywności stosowanej w firmie strategii sprzedaży.

Czy koncern SAP gotowy jest na takie zmiany? Pytanie ważne jest nie tylko dla menedżerów, ale także dla programistów. Dziś udziały ABAP-u (podstawowy język aplikacji biznesowych SAP) na polskim rynku wynoszą ok. 2% (zob. raport Computerworld o rynku pracy z 16 marca br.), ale jednocześnie zajmujący się nim specjaliści należą do najbardziej poszukiwanych. Należy zatem spodziewać się dynamicznego wzrostu znaczenia ABAP-u w kraju i stabilnej jego pozycji na świecie, pod warunkiem dalszego rozwoju systemu SAP. Dodajmy, że według światowego indeksu TIOBE z kwietnia 2012 (http://www.tiobe.com/ index.php/content/ paperinfo/tpci/ index.html) ABAP zajmuje 33 pozycję, a starsze od niego narzędzia, jak COBOL, RPG (AS/400) czy Fortran, notowane są wyżej. Pokazuje to znaczącą długowieczność kosztownych inwestycji informatycznych w sferze software’owej. Zatem ci, którzy dziś zaczynają swoją przygodę z ABAP-em mogą przez najbliższe lata spać spokojnie.

Pamięć absolutna

Firma SAP dostrzegła inne trzy ważne litery w sferze IT - SOA (Service Oriented Architecture). Odpowiedzią na to wyzwanie stał się NetWeaver. Ponownie kłania się tu wcześniejszy paradygmat integracyjny, ale już w nowej postaci: otwarty na aplikacje satelitarne (innych dostawców), z różnych źródeł i bazujące na różnych technologiach. Technicznie mamy tu do czynienia z serwerem ABAP-u, ale także Javy (JavaEE), względnie rozwiązaniem hybrydowym (double stack).

Wydaje się, że w sferze zarządzania firmie na dobre też wychodzi koncepcja "podwójnej szpicy", czyli połączenia różnych kompetencji. Na czele koncernu stoją bowiem Duńczyk Jim Snabe, specjalista od projektowania oprogramowania, oraz Amerykanin Bill McDermott, zajmujący się sprawami biznesowymi. W przeszłości firmą kierował np. technicznie zorientowany profesor fizyki albo nietechniczny specjalista w zakresie marketingu.

A jak oceniają system końcowi użytkownicy? Dla nich nie są istotne koszty licencyjne, ale np. możliwość ściągania danych do Excela "prawym przyciskiem myszki". SAP udostępnia takie opcje zarówno w głównym menu (eksport danych), jak i pod symbolami wersji aplikacyjnych z użyciem tzw. alfa-gridu (dokładniej: ALV Grid Control). Z administracyjnego punktu widzenia SAP może nieraz wydawać się nadmiernie rozbudowany, ale pamiętajmy, że system projektowany jest także dla największych koncernów, zatrudniających nawet setki tysięcy pracowników w tysiącach fabryk. Stąd trójpoziomowe środowisko oprogramowania połączone systemem tzw. transportów (system rozwojowy, testowy, produkcyjny), czyli zleceń przenoszenia kodu (STMS). Trójstopniowy jest także system ról (role) sterujących uprawnieniami (role pojedyncze, single role, typu matka-córka i zbiorcze - composite). Uruchomienie systemu wymaga także przebicia się przez rozbudowany przewodnik parametryzacji IMG (Reference Implementation Guide) pod transakcją SPRO.

W końcu jednak, gdy całość działa, zaczynamy zwracać uwagę na prędkość, a ta w każdym systemie bazodanowym ma tendencję malejącą wraz ze wzrostem ilości danych. A dane, z uwagi na normalizacje relacyjne, muszą znajdować się w wielu tabelach. Kiedy pracujemy z niewielką liczbą informacji, odzew jest natychmiastowy. Przykładowo, pod nagłówkiem (header) zlecenia produkcyjnego (shop order) w transakcji CO03, pod stosownym symbolem lub klawiszem F5, znajdziemy przyporządkowaną mu linię produkcyjną (work center). Tymczasem w bazie danych wymaga to dostępu do trzech tabel: afko, afvc i crhd. Można wspomagać się tu różnymi technikami - od programowego łączenia (join), przez projekcje (view), do analizy optymalizacji dostępu czy stosowania różnych indeksów i tabel (hash/standard/sorted). Jednak prawa informatyki pozostaną nieubłagane - więcej danych to wolniejszy dostęp.

Nawet jeśli nasza transakcja będzie idealna, to przecież nie jesteśmy w systemie sami. Wiele aplikacji, wielu użytkowników i wiele danych jednocześnie może powalić program "na kolana". Odpowiedzią SAP-a na tego typu problemy jest HANA (High Performance Analytic Appliance), czyli technologia in-memory (IMDB, In Memory Data Base). Rozwiązanie polega na rezygnacji z wolniejszych pamięci zewnętrznych w postaci konwencjonalnych dysków i zapisanie całości danych do pamięci operacyjnej. Tendencja do takich rozwiązań widoczna jest na rynku komputerów osobistych w postaci SSD (Solid State Drive), gdzie słowo "drive" ma tylko symboliczne znaczenie z uwagi na brak ruchomych części w pamięciach półprzewodnikowych.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200