Strach przed open source

Polskie firmy programistyczne - w przeciwieństwie do swoich zachodnich odpowiedników - w planach na najbliższe lata nie widzą istotnego miejsca dla Linuxa.

Polskie firmy programistyczne - w przeciwieństwie do swoich zachodnich odpowiedników - w planach na najbliższe lata nie widzą istotnego miejsca dla Linuxa.

Od kilku lat największe firmy na świecie wspierają Linuxa, system tworzony w modelu open source. Dzięki zaangażowaniu takich marek, jak HP, IBM, SCO, Oracle czy SAP pytania o możliwość wykorzystania platformy Linux do uruchamiania najważniejszych systemów wspomagających działanie przedsiębiorstw przestały wywoływać pobłażliwy uśmiech. Choć dziś wydaje się to normalne, linuxowe wersje oprogramowania czy dostosowane do tej platformy serwery jeszcze nie tak dawno budziły ogromne emocje. Sumy, jakie międzynarodowe koncerny inwestują w Linuxa, choć ich wysokość jest kwestionowana przez niezależnych obserwatorów, sugerują, że dostrzegają one w open source szansę na powiększenie swoich przychodów.

Strach przed open source

Sławomir Kosz, prezes zarządu Macrosoft

W Polsce sytuacja wygląda odwrotnie. Hasło "Linux" w większości polskich firm informatycznych nie wywołuje żadnej reakcji albo kwitowane jest stwierdzeniem: "klienci nie interesują się Linuxem".

Opór wobec Linuxa

Dla największej polskiej firmy informatycznej, Prokom Software, Linux praktycznie nie istnieje. "Technologie informatyczne stosowane przez nas zawsze są pochodną potrzeb oraz wymagań - w tym również technologicznych - naszych klientów. W dotychczas realizowanych projektach nie wystąpiła potrzeba zastosowania systemu operacyjnego Linux" - mówi Tadeusz Dyrga, wiceprezes Prokom Software. Prokom wykorzystał jednak Linuxa np. jako platformę zapasową systemu obsługującego ubiegłoroczne wybory samorządowe. Na tej platformie odbywał się również rozwój systemu wyborczego.

Innym przykładem, z którego można wnioskować o znikomym zainteresowaniu Prokomu Linuxem, jest casus programu Płatnik. Pomimo realnego zapotrzebowania rynku na linuxową wersję oprogramowania do komunikacji przedsiębiorstw z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych, nadal istnieje tylko program pod Microsoft Windows. Firma twierdzi, że oprogramowanie zostało przygotowane zgodnie z zamówieniem ZUS i to właśnie do Zakładu należy kierować pytania dotyczące jego funkcjonalności czy założeń technicznych. "W przypadku otrzymania zlecenia na wykonanie programu Płatnik pracującego w środowisku innym niż Windows jesteśmy gotowi podjąć rozmowy na temat możliwości opracowania stosownych wersji tego programu, w tym również dla systemu operacyjnego Linux" - twierdzi Tadeusz Dyrga. Z drugiej strony uzasadnione jest pytanie, czy firma zrobiła jakikolwiek krok w kierunku przekonania swojego klienta, by dostrzegł on potrzebę stworzenia wersji pod Linuxa.

Obecnie sytuacja wygląd tak, że polskie środowisko open source zbudowało program Janosik, linuxowy odpowiednik Płatnika. Komunikacja z ZUS jest jednak niemożliwa, ponieważ utajniony pozostaje format danych KSI MAIL wykorzystywany w programie. Zakład Ubezpieczeń Społecznych broni się przed odtajnieniem formatu, zasłaniając się względami bezpieczeństwa systemu. Ponadto przedstawiciele ZUS wysuwają argument wysokich kosztów utrzymywania wersji Płatnika dla kilku systemów operacyjnych.

W ograniczonym zakresie

Projektem linuxowym chętnie chwali się natomiast ComputerLand, który zrealizował projekt w Sejmie, jednej z niewielu instytucji, która konsekwentnie promuje wykorzystanie Linuxa.

Rozwiązania open source - system operacyjny i internetowy serwer Apache - stanowią część obsługującą moduł zbierania danych z urządzeń do głosowania i komunikację z pozostałymi modułami systemu sejmowego. Ostatnio w Sejmie uruchamiano testowo na Linuxie system SAP.

Na marginesie można dodać, że choć SAP od dawna oferuje linuxową wersję swojego systemu, to w Polsce tylko jedna firma - Edipresse - zdecydowała się na jej wykorzystanie.

Przedstawiciele ComputerLandu deklarują zainteresowanie oprogramowaniem open source. "Linux jest uwzględniany wraz z innymi produktami open source w naszych planach. Obserwujemy szczególnie rynek baz danych, szkolimy się, rozmawiamy z potencjalnymi partnerami. Przy każdym przetargu analizujemy, czy można złożyć ofertę z wykorzystaniem produktów open source" - mówi Jarosław Deminet, dyrektor Centrum Produkcji Oprogramowania w ComputerLand. Mimo tych deklaracji, projekt w Sejmie jest jedynym konkretnym przykładem wykorzystania systemu Linux. Na weryfikację tych deklaracji przyjdzie zatem jeszcze poczekać.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200