Sieć ZETO o abolicji na oprogramowanie

W Computererld 47/124, w artykule "P4P" (str. 10), opublikowano kolejną niewybredną wypowiedź p. Romana Dolczewskiego, atakującą sieć ośrodków obliczeniowych ZETO za ich stosunek do abolicji na software. Pan R. Dolczewski posługuje się tu różnymi sugestiami, domysłami, pomówieniami i niezbyt ścisłymi informacjami. Wypowiedź taka świadczy o braku odpowiedzialności ze strony jej Autora. Przecież wystarczyło zwrócić się do Rady Dyrektorów ZETO, żeby zasięgnąć bardziej precyzyjnych informacji u źródła i dopiero na ich podstawie wypowiadać się publicznie.

W Computererld 47/124, w artykule "P4P" (str. 10), opublikowano kolejną niewybredną wypowiedź p. Romana Dolczewskiego, atakującą sieć ośrodków obliczeniowych ZETO za ich stosunek do abolicji na software. Pan R. Dolczewski posługuje się tu różnymi sugestiami, domysłami, pomówieniami i niezbyt ścisłymi informacjami.

Wypowiedź taka świadczy o braku odpowiedzialności ze strony jej Autora. Przecież wystarczyło zwrócić się do Rady Dyrektorów ZETO, żeby zasięgnąć bardziej precyzyjnych informacji u źródła i dopiero na ich podstawie wypowiadać się publicznie.

Czemu ma służyć stosowanie - pod adresem ZETO - przez p. R. Dolczewskiego określeń typu "... to oni właśnie,przedstawiciele małej, ale hałaśliwej grupy, ..." (P4P, CW 47/124, s. 10)?

Trzeba tu wyjaśnić panu R. Dolczewskiemu, że po pierwsze - nie takiej znów małej grupy (w warunkach polskich), bo liczącej 22 ośrodki obliczeniowe zatrudniające od 40 do 200 specjalistów - każdy. Ośrodki ZETO były i są "kuźnią" kadry informatyków - wysokiej klasy specjalistów - zarówno dla polskich przedsiębiorstw, jak i zachodnich firm bardzo dobrze (m.in. dzięki nim) prosperujących. Ośrodki ZETO działają od 30tu lat i mają na polskim rynku określone sukcesy oraz zasługi dla polskiej informatyki w przeciwieństwie do organizacji reprezentowanych przez pana R. Dolczewskiego.

Po drugie - o "hałaśliwość" można raczej posądzić p. R. Dolczewskiego - sądząc z liczby i formy jego wypowiedzi (publikacje w CW, Gazecie Wyborczej nr 45(1372)) itp.

Po trzecie - p. R. Dolczewski wypowiada się w imieniu SPRO, a przecież nie wszyscy członkowie tej organizacji podzielają zdanie jej prezesa w sprawie abolicji na software.

Po czwarte - rozumiemy, że każdy może mieć swoje zdanie na temat abolicji jak również i to, że stanowisko sieci ZETO jest dla wielu prezesów niewygodne. Jednakże jak skomentować w takim przypadku fakt, że zarówno komisje sejmowe poprzedniej i bieżącej kadencji oraz eksperci-prawnicy są zgodni, iż abolicja jest konieczna. Wydaje się więc, że decydującym argumentem jest tu interes państwa - a o to dba Parlament.

Odnosimy wrażenie, że panu R. Dolczewskiemu po prostu zabrakło argumentów merytorycznych w dyskusji i w tej sytuacji obniżył "loty" swych wypowiedzi do poziomu "bazarowego".

Postępując podobnie jak p. R. Dolczewski można postawić pytania: "Czyje interesy reprezentuje p. R. Dolczewski ?". Posługując się analogicznymi regułami wnioskowania do tych, które zaprezentował p. R. Dolczewski, można np. odpowiedzieć (nie konsultując tego z nim): "Być może p. Roman Dolczewski reprezentuje interesy firm zagranicznych, które najwięcej stracą na wprowadzeniu ustawy o prawie autorskim (z zapisem o szerokiej abolicji) i zupełnie nie interesuje go los polskich przedsiębiorstw informatycznych". Dlaczego? "Może dlatego, że jest prezesem spółki Computer Systems For Business International Ltd. i z wielką ochotą przejąłby nasze (sieci ZETO) zadania i kadry".

Skończmy jednak z takim "rozumowaniem" - przepraszamy p. R. Dolczewskiego za tę część naszej wypowiedzi. Celem tego prowokacyjnego fragmentu jest jedynie uwypuklenie błędnego podejścia (zaprezentowanego w ("P4P", CW 47/124, s. 10)) do problemu abolicji w ogóle i interpretacji stanowiska sieci ośrodków ZETO - w szczególności.Wyjaśnijmy zatem:

Stanowisko sieci ośrodków ZETO

I. Jesteśmy za prawną ochroną oprogramowania, a więc i wprowadzeniem ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych.

II. Nie jesteśmy zwolennikami ochrony kradzieży czegokolwiek (w tym samochodów!, których przykład - niezbyt udany - jest przytaczany przez p. R. Dolczewskiego nazbyt często - patrz CW 47, Gazeta Wyborcza nr 45(1372)).

III. W związku z prowadzonymi pracami legislacyjnymi nad ustawą o prawie autorskim, zajęliśmy następujące stanowisko:

1. Do 1991 r. zakupy oprogramowania sprzętu komputerowego Jednolitego Systemu odbywały się w oparciu o Porozumienia Rządowe w ramach RWPG. Głównymi dostawcami software'u były zakłady: Elwro - w Polsce, Robotron - w byłej NRD oraz Zakłady w Mińsku w byłym Związku Radzieckim.

Sprzęt i oprogramowanie dostarczane były wówczas w ramach normalnych kontraktów w oparciu o wcześniejsze ustalenia międzyrządowe. Programy te zostały nabyte i zakupione przez użytkowników (w dobrej wierze) w instytucjach państwowych.

2. W latach 1991-1992 następował w przedsiębiorstwach proces wymiany sprzętu na komputery przede wszystkim firmy IBM (zakupy "second hand").

Nie uznanie legalności posiadanego oprogramowania spowoduje, że np. roszczenia firmy IBM wobec legalizacji dużych systemów pracujących tylko dla sieci ZETO wynoszą już obecnie nie mniej niż 10 mln dolarów. Rezygnacja z tych systemów i skierowanie środków na nowe systemy - tańsze, bardziej wydajne, o niższych kosztach utrzymania i sprzedawane wraz z legalnym oprogramowaniem - wydaje się być jedną z oczywistych alternatyw.

Co ciekawsze - wydaje się rozumieć ten problem firma IBM, proponując już 2 lata temu (a więc przed wejściem ustawy o prawie autorskim) legalizację oprogramowania używanego na dużych komputerach w ramach programu WINBACK. Dlaczego tego problemu nie postrzega w podobny sposób część członków Stowarzyszenia PRO?

3. Należy się liczyć z dodatkowym wzrostem wydatków rzędu jednego biliona złotych w sferze budżetowej w bieżącym roku, jeżeli uda się doprowadzić do pełnej legalizacji oprogramowania systemów. Głównymi użytkownikami oprogramowania są między innymi: ZUS, NBP, PKO, GUS, Telekomunikacja SA, Ośrodki Obliczeniowe Administracji Państwowej. Nakłady na legalizację starego oprogramowania muszą odbić się na cenach usług obliczeniowych.

I tak na przykład cena utrzymania świadczeniobiorcy w systemach emerytalno-rentowych w bazie komputerowej wraz z wyliczeniem świadczeń i wydrukiem przekazu płatniczego wzrośnie o 100%.

4. Nie wprowadzenie abolicji na posiadane dotychczas oprogramowanie na komputerach typu "mainframe", spowoduje upadłość wielu ośrodków obliczeniowych (przede wszystkim istniejących przedsiębiorstw informatycznych), które przestaną być konkurencyjne w stosunku do nowo powstałych firm.

5. Naszym zdaniem nie może być sytuacji, że na polskim rynku oprogramowania istnieć będzie "dyktat producenta oprogramowania" dużych firm zachodnich.

6. Uważamy, że wprowadzenie abolicji nie będzie mieć większego wpływu na dalszy rozwój rynku oprogramowania (a w tym na jego ochronę) z uwagi na bardzo szybki postęp w tej dziedzinie.

7. Zdajemy sobie sprawę z tego, że abolicja na oprogramowanie może być przedmiotem dyskusji. Jesteśmy jednak przekonani, że biorąc pod uwagę wszystkie "za i przeciw" jest ona niezbędna (rozumiejąc przy tym argumenty strony przeciwnej).

W związku z powyższym uważaliśmy za słuszne poprzeć proponowany tekst ustawy.

Dał temu wyraz Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, który w dniu 26 lipca 1991 r. podjął uchwałę w sprawie traktatu o stosunkach handlowych i gospodarczych między Rzeczpospolitą Polską a Stanami Zjednoczonymi Ameryki i w niej między innymi stwierdza:

"...4. Sejm uznaje, że postanowienia Traktatu nie mogą obowiązywać wstecz. Postanowienia Traktatu dotyczą wyłącznie inwestycji podjętych po wejściu Traktatu w życie. W szczególności postanowienia Traktatu nie mogą stanowić podstawy żądania wycofania z użycia programów komputerowych będących w dniu wejścia w życie Traktatu w posiadaniu użytkowników, bez względu na sposób ich użytkowania.

"... 5. Sejm przyjmuje, iż poziom ochrony programów komputerowych wymagany przez Traktat jest zgodny ze stopniem przyjętym w dyrektywie EWG z 14 maja 1991 r. W szczególności w kwestii dekompilacji programów komputerowych stosowanie wyjątków przewidzianych w art. 6 wyżej wymienionej dyrektywy jest zgodne z postanowieniami Traktatu" (Monitor Polski, nr 27 z 30 sierpnia 1991 r.).

Trzeba tu dodać, że nasze stanowisko popiera wielu użytkowników sotware'u i ekspertów-prawników zajmujących się prawem informatycznym - w tym prof. prof. Markiewicz i Barta z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Abolicję na oprogramowanie ostatnio wprowadziły także Chiny i Rosja.

Mamy nadzieję, że po przeczytaniu powyższego wyjaśnienia p. R. Dolczewski dojdzie do przekonania, że nie tylko on jest zwolennikiem rozwoju informatyzacji kraju, ale podobny cel ma również sieć przedsiębiorstw ZETO, która "najmniej chyba myśli o przetrwaniu".

Zarząd przedsiębiorstwa ZETO

Marian Urban - Prezes Zarządu ZETO-KIELCE S.A., Przewodniczący Rady Dyrektorów ZETO;

Janusz Maszkiewicz - Dyrektor ZETO Koszalin;

Kazimierz Waćkowski - Zastępca Dyrektora CPiZI ZETO-ZOWAR, Warszawa.

Warszawa, 12 stycznia 1994 r.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200