Rynek zdalnie sterowany

Mijający rok na rynku telekomunikacyjnym w Polsce upłynął pod znakiem licznych przetargów i wyborów parlamentarnych.

Mijający rok na rynku telekomunikacyjnym w Polsce upłynął pod znakiem licznych przetargów i wyborów parlamentarnych.

Dynamika polskiego rynku telekomunikacyjnego i rozwój jego konkurencyjności były stanowczo zbyt małe jak na powszechne oczekiwania. Narzekano na zbytnią opieszałość regulatora, oligopolistyczną pozycję operatorów telefonii mobilnej oraz skuteczność obrony dotychczasowych pozycji przez operatorów dominujących - skutecznie i umiejętnie korzystających z niewystarczającego profesjonalizmu działania urzędników państwowych i przewlekłości postępowań sądowych. Dotyczy to zarówno kwestii współpracy międzyoperatorskiej, współdzielenia infrastruktury, jak i dostępu szerokopasmowego do Internetu (m.in. braku wprowadzenia uwolnienia pętli lokalnej na potrzeby dostępu DSL).

Nadzieja w nowym rządzie?

Dlatego tak duże nadzieje pokładano w tegorocznych wyborach parlamentarnych, w których zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości miało gwarantować szybkie i skuteczne zmiany obecnej sytuacji. Gwarancję zmian miała stanowić osoba Anny Streżyńskiej, która została podsekretarzem stanu w Ministerstwie Transportu i Budownictwa (d. Infrastruktury), odpowiedzialnym za dział Łączność. Wejście miała mocne, bowiem bardzo szybko zaprezentowała projekt "Strategii regulacyjnej sektora telekomunikacyjnego 2006-2007".

Zaletą zaprezentowanej strategii jest zdecydowane i dobre umiejscowienie obszarów, które wymagają podjęcia konkretnych działań zmierzających do zmiany obecnego stanu rzeczy. Jest więc to dość precyzyjna diagnoza bieżącej sytuacji na polskim rynku telekomunikacyjnym i recepta, co należy zrobić, aby w efekcie spadły koszty usług telekomunikacyjnych. Według ocen Ministerstwa Transportu i Budownictwa, do tej pory na dotychczasowej liberalizacji usług odbiorcy zaoszczędzili ok. 1 mld zł. Chodzi jednak o to, aby kwotę tę zwiększyć 3-, 4-krotnie w najbliższych kilku latach. Cel jest ambitny i wymaga dużej determinacji i politycznego umocowania, bowiem jego realizacja zakłada istotnie naruszenie interesów największych operatorów w Polsce - Telekomunikacji Polskiej i trzech działających operatorów GSM - PTK Centertel, Polkomtela i Polskiej Telefonii Cyfrowej.

Ograniczona regulacja

Rynek zdalnie sterowany

ANNA STREŻYŃSKA, podsekretarz stanu w Ministerstwie Transportu i Budownictwa, odpowiedzialna za dział Łączność

Oczywiście możliwości samego Ministerstwa Transportu i Budownictwa są mocno ograniczone, jeśli idzie o "władztwo" nad naszym rynkiem telekomunikacyjnym, podobnie jak spektrum możliwości działania parlamentu, a przynajmniej w sytuacji, w której podstawowa struktura kontroli tego rynku jest wyznaczana przez regulacje europejskie. Dlatego w strategii wiele - by nie powiedzieć większość - kluczowych postulatów odnosi się do działań regulatora tego rynku. Postawienie takiego zarzutu było właśnie głównym elementem odpowiedzi na strategię, jaką zaprezentował Witold Graboś, prezes Urzędu Regulacji Telekomunikacji i Poczty. Jego zdaniem ministerstwo - prezentując taką strategię - zupełnie zignorowało fakt, że regulator jest niezależnym organem, niepodlegającym decyzjom i działaniom aktualnej ekipy rządowej. Rzecz jednak wygląda nieco inaczej z szerszej perspektywy, jaką stwarzają działania Prawa i Sprawiedliwości zmierzające do powołania nowego urzędu regulacyjnego - Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE). Przed wyborami na nowego prezesa tego urzędu typowano właśnie Annę Streżyńską.

Mimo obecnej nominacji nadal z dużym prawdopodobieństwem może ona objąć tę funkcję, strategia zatem jest wyrazem planu jej działań jako szefa urzędu regulacyjnego. Wyraźnie kpi z tego Witold Graboś, wskazując, że zagwarantowana niezależność prezesa UKE jest fikcją, bo oznaczałoby to, że każda kolejna ekipa rządowa powołuje nowy urząd, bo zgodnie z ustawą nie może zmienić samego prezesa przed upływem jego kadencji (taki też początek miała nominacja obecnego prezesa URTiP). Witold Graboś słusznie zauważa, że lepiej jest przyjąć, że nowy rząd ma prawo powołać nowego prezesa, co jednak mogłoby nie zostać dobrze przyjęte przez Komisję Europejską.

Jak UE odniesie się do obecnych działań PiS, jeszcze nie wiadomo, aczkolwiek wiadomo, że niedawne wszczęcie przez komisję dochodzenia przeciwko Polsce z powodu niewprowadzenia przenaszalności numerów abonenckich postawiło URTiP w bardzo niekorzystnym świetle. Urząd dał się bowiem przez długie miesiące wodzić za nos operatorom telefonii mobilnej, którzy dopiero teraz i to z nieskrywaną niechęcią wzięli się za prowadzenie programów pilotażowych, które powinny być podjęte najpóźniej rok temu. Anna Streżyńska obiecuje, że wszystko powinno być już w porządku do końca pierwszego kwartału 2006 r.

Brak twardej ręki

Do owej miękkości i braku stanowczości sprowadza się sedno krytyki pod adresem regulatora rynku telekomunikacyjnego w Polsce. Prezes URTiP broni się, wskazując na ograniczenia ram prawnych, w jakich przyszło mu się poruszać, dlatego w obecnej nowelizacji Prawa telekomunikacyjnego wprowadzono natychmiastową wykonalność niektórych, kluczowych decyzji urzędu regulacyjnego, tak aby uciąć niekończące się przewlekanie spraw sądowych z tytułu odwołań od decyzji kolejnych instancji i wyroków sądowych, z czego do tej pory skutecznie korzystali najwięksi operatorzy, de facto sprowadzając regulatora do roli bezradnego obserwatora rynku. Sprawa jest ryzykowna, bowiem wówczas państwo miałoby pokrywać skutki ewentualnych błędnych decyzji, ale może za to istotnie zmienić obraz rynku i to już w ciągu kilku miesięcy. Z dużym prawdopodobieństwem można więc przyjąć, że w 2006 r. na rynku telekomunikacyjnym będzie się działo wiele ciekawych rzeczy, a dynamika zmian rynkowych i zachowań operatorów będzie istotnie większa niż obecnie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200