Rynek czy prawo?

Sfera tak ważna dla sprawnego funkcjonowania systemów informatycznych jak dostęp do informacji na temat zasad uzyskania kompatybilności rozwiązań informatycznych jest bardzo słabo uregulowana na gruncie prawa. Czy stosowne reguły współdziałania w tym zakresie powstaną w efekcie konkurencji rynkowej producentów oprogramowania?

Sfera tak ważna dla sprawnego funkcjonowania systemów informatycznych jak dostęp do informacji na temat zasad uzyskania kompatybilności rozwiązań informatycznych jest bardzo słabo uregulowana na gruncie prawa. Czy stosowne reguły współdziałania w tym zakresie powstaną w efekcie konkurencji rynkowej producentów oprogramowania?

Kompatybilność w realiach rynku informatycznego to przede wszystkim łatwość wprowadzania innowacji. Można ją uznać za cyfrowy most, który łączy niezależnie tworzone produkty. Obecnie najlepszym przykładem jej znaczenia jest potrzeba zapewnienia prawidłowego funkcjonowania odtwarzaczy multimediów. Gąszcz formatów plików danych sprawia, iż brak wiedzy na temat możliwości sprawnego połączenia mechanizmów dostępnych na rynku urasta do rangi istotnego problemu. Ciekawym zagadnieniem jest relacja pomiędzy uzyskiwaniem dostępu do wspomnianych informacji a prawem własności intelektualnej.

Specyficzny produkt

Oprogramowanie jest specyficznym dobrem oferowanym na rynku. Z założenia musi ono wchodzić w relacje z innymi aplikacjami bądź sprzętem. W tym kontekście interoperacyjność stanowi bazę dla elementów oprogramowania, które objęto ochroną prawa autorskiego. Dochodzi do tego oczekiwanie, iż treści w formie cyfrowej nie będą "genetycznie powiązane" z konkretnymi komponentami służącymi do ich odtwarzania. Nieskrępowana wymiana danych pomiędzy urządzeniami i programami, bez obaw o utratę jakości bądź ingerencję w ich integralność, jest naturalnym oczekiwaniem konsumentów. Łączy się z tym ściśle potrzeba niwelowania barier stojących na przeszkodzie funkcjonowaniu na rynku programistycznym nowych podmiotów.

Grodzenie informacji

Dostęp do informacji pozwalających na prawidłowe współdziałanie różnych rozwiązań informatycznych napotyka wiele przeszkód. W odczuciu wielu producentów oprogramowania wiedza na ten temat powinna być dostępna tylko dla ograniczonego kręgu "wtajemniczonych". Motywy tkwiące u podstaw tego przeświadczenia nietrudno odgadnąć. Blokowanie upowszechniania elementów przesądzających o kompatybilności rozwiązań z założenia stwarza uprzywilejowaną pozycję firm już istniejących na rynku. Mało kto chce wycofać się ze sfery wyłączności, którą faktycznie dysponuje. Zwłaszcza że standardy prawidłowego współdziałania różnych elementów systemu informatycznego są poza zainteresowaniem ochrony prawa autorskiego.

Trzeba tutaj podkreślić, że funkcjonalność aplikacji, choć będąca istotną przesłanką decydującą o preferencjach klientów, nie jest warunkiem uznania programu za utwór. W interesie producentów rozwiązań informatycznych jest więc ograniczenie dostępu do elementów ważkich dla zapewnienia interoperacyjności. Nic nie stoi na przeszkodzie, by elementy zapewniające kompatybilność traktować jako składnik know-how, stanowiący tajemnicę przedsiębiorstwa. Wzmaga to argumentację przeciwstawiającą się żądaniom dostępności informacji pozwalających na prawidłowe współdziałanie rozwiązań informatycznych.

Uznanie zasad uzyskania kompatybilności za know-how firmy jest o tyle łatwe, że tradycyjnie tego rodzaju dobrem niematerialnym są chociażby dane o organizacji procesów produkcyjnych, dostawcach czy rynkach zbytu. W realiach projektów informatycznych ich odpowiednikiem będą schematy postępowania dla zapewnienia kompatybilności. Tyle że w tym przypadku możemy mówić tylko o względnej poufności takich informacji, skoro gotowy produkt można, pod pewnymi warunkami, poddać inżynierii wstecznej.

Na gruncie prawa

Problem kompatybilności wyeksponowano wyraźnie w przepisach dyrektywy Unii Europejskiej z 14 maja 1991 r. o prawnej ochronie programów komputerowych. Rozwiązania te mają dopuszczać dekompilację (reverse engineering). Na tym kończą się jednak wyraźnie eksponowane konstrukcje prawa wspólnotowego poświęcone tej problematyce. Analogiczną konstrukcję prawną zawiera też polskie prawo autorskie. Warunkiem koniecznym legalności dekompilacji jest cel sprowadzający się do uzyskania informacji "koniecznych do osiągnięcia współdziałania niezależnie stworzonego programu komputerowego z innymi programami komputerowymi". Można uczynić to jednak dopiero wtedy, gdy potrzebne informacje nie są łatwo dostępne dla użytkowników. Nie zostały jednak sprecyzowane żadne bliższe okoliczności odnoszące się do tej sytuacji.

Obowiązujące przepisy, dopuszczając docieranie do informacji służących zapewnieniu kompatybilności, wymagają podjęcia wielu czynności natury technicznej, niejednokrotnie bardzo skomplikowanych. Rzecz jasna wiążących się też z potrzebą wysiłku intelektualnego oraz nakładów finansowych. Nie jest wykluczone więc, że sytuacja taka już na wstępie skazuje firmy pojawiające się na rynku na znaczne koszty, które trzeba wkalkulować w ocenę opłacalności wprowadzenia na rynek nowego oprogramowania. Taka regulacja daje wolną rękę producentom, czy i na jakich warunkach zgodzą się udostępnić specyfikacje dotyczące możliwości współdziałania komponentów informatycznych. Z reguły nikomu nie zależy na dzieleniu się takimi informacjami.

Dostęp limitowany

Bezsprzecznym "plusem" europejskich założeń dopuszczalności docierania do informacji na temat zasad współdziałania produktów informatycznych jest wyeliminowanie swobody kontraktowania w tym zakresie. Nie jest dopuszczalne umowne wyłączenie dekompilacji (w amerykańskim prawie nie ma analogicznego zastrzeżenia). Znacznie bardziej prawdopodobne jest jednak stwarzanie faktycznych przeszkód w percepcji standardów kompatybilności przez firmy opracowujące nowe projekty. Wystarczy odwołanie się do restrykcyjnych zabezpieczeń technicznych, które w powiązaniu z limitowaniem przez prawo autorskie dostępności narzędzi pozwalających na ich usuwanie stanowić będą tamę dla pozyskania informacji istotnych dla zapewnienia kompatybilności.

Problemy można mnożyć. Analiza wsteczna mogłaby teoretycznie wskazywać, jak nie tworzyć schematów interoperacyjności. Wątpliwe jednak czy ramy prawne dekompilacji pozwalają na poszukiwanie błędów w aplikacji. Co więcej, publiczne udostępnianie wyników zabiegu reverse engineering staje pod znakiem zapytania. Przepisy zezwalają na przekazanie takich informacji innym osobom tylko wtedy, gdy jest to niezbędne dla osiągnięcia kompatybilności. Na uwadze trzeba mieć też krótką żywotność niektórych schematów kompatybilności. Dostrzegalne jest to w kontekście bezpieczeństwa informatycznego, gdzie zdarza się, iż za sprawą wprawnych hakerów standardy szybko odchodzą w zapomnienie. Może więc się okazać, że środki spożytkowane na analizę zasad działania programu w praktyce nie będą przydatne.

Generalnie trzeba jednak mieć też na uwadze, że samo pozyskanie wiedzy o tym jak poszczególne elementy mają współdziałać, bez względu na wysiłek z tym związany, nie warunkuje automatycznie sukcesu rozwijanego projektu. Kompatybilność odgrywa istotną rolę na rynku oprogramowania, lecz nie zrekompensuje braku pomysłu na innowacyjne przedstawienie oczekiwanych przez konsumentów rozwiązań.

W sferze ekonomii

Nowe rozwiązania informatyczne nie funkcjonują w próżni. Środowisko aplikacji ma to do siebie, iż wiele programów opiera swoje działania na innych produktach. Mamy więc do czynienia z czymś na kształt systemu "naczyń połączonych", co widać zwłaszcza w relacjach program podstawowy - nakładka. Tu pojawia się aspekt ekonomiczny kompatybilności. Skoro funkcje aplikacji jako takie są wyłączone spod ochrony prawa autorskiego, to rywalizujące aplikacje stanowią niejednokrotnie dobra substytucyjne. Z kolei eksploatacja elementów zapewniających kompatybilność to w istocie produktywne wykorzystywanie informacji. Pośrednio wpływa to na wzrost ilości dóbr w pewnym stopniu substytucyjnych na rynku produktów informatycznych.

Z perspektywy konsumentów sytuacja taka jest pożądana. Większy wybór produktów przy niezmiennym popycie może bowiem powodować spadek wysokości opłat licencyjnych, czy też dawać większe możliwości definiowania funkcjonalności oprogramowania stosownie do potrzeb konkretnych grup odbiorców czy klientów. W tym ostatnim przypadku niebagatelne znaczenie będzie mieć zróżnicowanie cenowe, dostosowane do zakresu opcji programów dostępnych dla użytkownika.

Wyraźnie dostrzegalne jest w ostatnim czasie rozszerzanie się znaczenia kompatybilności, która nie jest utożsamiana tylko ze współpracą komponentów stricte programistycznych. Elementy software'u znajdują się przecież coraz częściej w rozwiązaniach sprzętowych. Jeśli przyjąć, iż dotychczasowe regulacje prawne zapewniają możność współpracy oprogramowania, bez względu na to gdzie zostało zaimplementowane, mniej groźne stają się pesymistyczne prognozy wyłącznego zawłaszczania elementów decydujących o interoperacyjności.

Sprawna konkurencja

Niejednokrotnie pojawiają się też próby lansowania koncepcji "wymuszania" udostępniania informacji zapewniających kompatybilność różnych elementów środowiska informatycznego. Najdalej idącym rozwiązaniem byłoby upowszechnianie składników służących łączeniu poszczególnych produktów na zasadach znanych ruchowi wolnego oprogramowania.

Postulaty te rozpatrywane są przez pryzmat nadużywania pozycji dominującej przez producenta "zawłaszczającego" znaczną część rynku. Oczywiście, nie można pomijać wątku postrzegania niektórych poczynań producentów oprogramowania jako nadużywania pozycji dominującej. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę firmy takie jak Apple czy Microsoft, odgrywające istotną rolę na rynku. Nie zawsze jednak będziemy mieli do czynienia z taką modelową sytuacją. Szczególnie gdy niezbędne informacje będą w dyspozycji bezpośredniego rywala, który nie jest potentatem na rynku oprogramowania. Trzeba zaznaczyć jednak, że w zakresie wykonywania praw własności intelektualnej nie odrzuca się możliwości przyjęcia nadużycia prawa, czyli korzystania ze swoich prerogatyw w sposób sprzeczny z zasadami współżycia społecznego. I to może okazać się przydatne w walce o rozszerzenie dostępności elementów gwarantujących kompatybilność.

Zdaniem piszącego te słowa, przyszłość w sferze zapewnienia warunków dla kompatybilności tkwi głównie w wykorzystaniu reguł kształtujących konkurencję na rynku. Przemawiają za tym zarówno względy ekonomiczne - wzrost dóbr substytucyjnych - jak i możliwość przełamania ograniczeń wynikających z dopuszczalności dekompilacji. Zwłaszcza że "gwarancje kompatybilności" zawarte w dyrektywach UE poświęconych prawu autorskiemu - ze względu na to, iż faktycznie odnoszą się jedynie do wycinka tej problematyki - nie mają bezpośredniego wpływu na zakres ochrony przysługującej chociażby know-how w postaci specyfikacji prawidłowego współdziałania aplikacji.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200