Rozliczenia

Fajnie robi się modernizację zaplecza komputerowego firmy. Człowiek otrzymuje wywalczone fundusze na realizację projektu i przez wiele tygodni ma względny spokój (od Zarządu, oczywiście). Może wykonywać to, co zaplanował wcześniej, i cieszyć się wizją radości, jaka towarzyszyć będzie użytkownikom po oddaniu działającej instalacji.

Fajnie robi się modernizację zaplecza komputerowego firmy. Człowiek otrzymuje wywalczone fundusze na realizację projektu i przez wiele tygodni ma względny spokój (od Zarządu, oczywiście). Może wykonywać to, co zaplanował wcześniej, i cieszyć się wizją radości, jaka towarzyszyć będzie użytkownikom po oddaniu działającej instalacji.

Tak też zrobili Serwisowy z Lokalnym Informatykiem. Problemy, niestety, zaczęły się nieco wcześniej, jeszcze przed ukazaniem się dzieła finalnego.

Stało się tak w momencie nadejścia pierwszych faktur za komponenty sprzętowe. Należy nadmienić, że chłopcy logiką i gospodarnością kierowani przerabiali komputery, wykorzystując jednak stare monitory, obudowy i klawiatury. Generalnie rzecz biorąc, po całej akcji przybyło komputerów, nowych, całkowicie poskładanych oraz sporo zmodernizowanych. Fragmenty starych maszyn można było znaleźć przy nowych, i odwrotnie. Jednym słowem sodoma i gomora, dla Księgowej przede wszystkim. Lokalny Informatyk z Serwisowym musieli przez wiele miesięcy wyjaśniać zaistniały bałagan. Księgowa zawsze zaczynała w te słowa: "To gdzie jest komputer X?". A oni na to: "A co pani rozumie przez pojęcie komputer?". Ona im wyjaśniała: "Tam, gdzie jest napisany numer ewidencyjny". To oni jej mówili, że numer jest na obudowie, do której jest podłączony nowy monitor, a w środku obudowy jest także wszystko nowe. "A gdzie jest komputer Y" - chciała dowiedzieć się Księgowa. "Obudowa z tego komputera leży w piwnicy, bo nie nadawała się do zagospodarowania. Monitor przeszedł do komputera Z, który w zasadzie nie jest jeszcze komputerem w rozumieniu księgowości, albowiem nie ma nadanego numeru inwentarzowego, bo ma nową obudowę, ale stary monitor i klawiaturę" - wyjaśnili fachowcy.

Po paru tygodniach przepychanek sytuacja w zasadzie nie ruszyła z punktu wyjścia. Co chłopcy zaproponowali, to Księgowa burzyła jakimiś niuansami. Oni raz po raz, po wielu dniach przemyśleń i kalkulacji arkuszowych, wpadali na pomysł, jak z krachu finansowego się wydostać, a ona jednym prostym stwierdzeniem: "Tak nie można" kładła na łopatki kolejny scenariusz. Gdyby wypowiadała to jeszcze z dozą współczucia, ale nie. Towarzyszył temu sarkastyczny uśmiech, ujawniający wyższość księgowości nad informatyką. Gdy pytali, jak mają procedurę w rzeczy samej przeprowadzić, ona im lakonicznie, ale z uśmiechem dawała radę: "Na pewno wiecie i sobie poradzicie".

Znajdując się między młotem a kowadłem, bardzo zdesperowani informatycy postawili wszystko na jedną kartę. Poprosili, aby podano im kwoty, w jakich miały zmieścić się nowe komputery, a w jakich modernizowane. Poprosili także o zdefiniowanie, co oznacza nowy komputer. Okazało się, że nowy to taki, gdzie jest nowy monitor. Reszta była już formalnością: Excel, solver (takie liczydło od tyłu), drukarka i wynik gotowy. Wreszcie oszacowanie jednostkowe i sumaryczne wartości sprzętu zgodziło się. Co prawda, tylko na papierze, ale w księgowości to najważniejsze.

Piotr Schmidt (agent zakładowy)

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200