Przywódca Andy Grove

Po papieżu Janie Pawle II, demokracie Newt Gringrich'u i lekarzu Dawidzie Ho, Andy Grove, założyciel Intela został człowiekiem roku magazynu ''Time''.

Po papieżu Janie Pawle II, demokracie Newt Gringrich'u i lekarzu Dawidzie Ho, Andy Grove, założyciel Intela został człowiekiem roku magazynu ''Time''.

W 15 lat po tym jak "Time Magazine" uznał komputer za "Człowieka Roku", na świeczniku jednego z najbardziej wpływowych tygodników na świecie po raz pierwszy znalazła się osoba z branży teleinformatycznej. Tym razem "Time" docenił już nie sam komputer, lecz człowieka, który wpłynął na rozwój najistotniejszego elementu komputera - mikroprocesora.

Dlaczego Andy Grove?

W siedemdziesięcioletniej historii konkursu "Time Magazine" dwukrotnie nominowani byli Józef Stalin, Richard Nixon i Michaił Gorbaczow. Dwukrotnie pojawiły się też komputery - w 1982 r. wkrótce po targach komputerowych Comdex w Las Vegas i w ubiegłym roku, kiedy okazało się, że akcje Intela w ciągu ostatnich pięciu lat wzrosły prawie dziesięciokrotnie.

Andy Grove o prawo znalezienia się na noworocznej okładce amerykańskiego tygodnika nie walczył z Billem Gatesem ani Eckhardem Pfeifferem, szefem Compaqa, ale z Alanem Greenspanem, Ianem Wilmutem, Charlesem Finney'em i księżniczką Dianą. Dlaczego wygrał? Dlatego że - jak pisze "Time" - uwierzył jak nikt inny w maksymę swojego przyjaciela Gordona Moore'a prorokującego, iż siła procesorów będzie podwajać się co 18 miesięcy, a w tym samym czasie ich cena będzie maleć dwukrotnie. Prawo zdefiniowane przez współzałożyciela Intela Andy Grove wykorzystał w biznesie. Za jego sprawą liczba miejsc, w których wykorzystuje się procesory, rośnie w nieoczekiwanym tempie.

Zarówno w 1982 r., kiedy reporter tygodnika wspominał już o wyposażonych w modemy komputerach Macintosh i przeliczających pensje maszynach Atari, tak i dzisiaj "Time Magazine" docenia rolę nowoczesnych technologii w społeczeństwie i zmianach, jakie ona wywołuje. Reporterzy amerykańskiego tygodnika starają się przedstawić to, co robi Andy Grove'a w sposób chłodny i skalkulowany. "Spytajcie szefa Intela, co sądzi o technologii w społeczeństwie - pisze Walter Isaacs z magazynu - a obdarzy was tylko niecierpliwym spojrzeniem". Dla "Time" wyróżnienie producenta mikroprocesorów jest nie tylko nagrodą dla jednego z animatorów cyfrowego milenium, ale również dowodem uznania dla branży teleinformatycznej i jej znaczenia dla światowej gospodarki.

Kim jest Andy Grove?

Z Georgem Sorosem szefa Intela łączą 3 rzeczy - wspólna religia i kultura, w której wyrósł, czyli judaizm, kraj pochodzenia - Węgry i preferowany system gospodarczy, tzn. kapitalizm. Judaizm zapewne sprawił, że szef Intela nie nazywa się dziś Andras Gróf, ale Andy Grove, który sam mawia, że "nie ma żadnej potrzeby jeździć na Węgry". Tym, co różni obu Żydów, jest podejście do dziedzictwa. Soros uważa Budapeszt w 1941 r. za najważniejsze miasto w życiu, a Grove za mało znaczący epizod. Kim poza tym jest Andy Grove? Prawie głuchym 61-letnim mężczyzną, który gdyby nie 5 operacji, straciłby słuch. Człowiekiem, który od kilku lat walczy z rakiem prostaty. Wreszcie człowiekiem, który posiada zaledwie 300 mln USD.

Przede wszystkim jednak jest uciekinierem. Najpierw w 1941 r. uciekł od nazwiska. Starego musiał wyrzec się na zawsze i odtąd nazywał się Andras Malesevics. Następnie był zmuszony odstąpić od religii, stając się znajomym chrześcijańskiej rodziny, u której wraz z matką przetrwał okupację. Wreszcie uciekł z kraju, w którym spędził dzieciństwo.

Koniec wojny był dla Andrasa Malesevicsa początkiem realizacji zasady wpojonej w dzieciństwie, zasady, że jedynie ciężka praca uwolni go od stereotypu bogatego Żyda. Zaczynał jako dziennikarz, na skutek politycznych aresztowań w rodzinie zwrócił się ku chemii, a następnie zaczął myśleć o karierze śpiewaka operowego. Kiedy Sowieci wkroczyli do Budapesztu w 1956 r., Andres Gróf alias Andras Malesevics vel Andy Grove podejmuje decyzję o ucieczce. "Wiedziałem, że zostając w Budapeszcie, mogłem któregoś dnia nie wrócić do domu" - opowiada po latach. Obecny szef Intela przemilcza jednak dramatyzm ucieczki, związany z faktem, że na Węgrzech zostali jego rodzice, których do Nowego Jorku sprowadził dopiero w 1963 r.

Wstępem do kariery był City College w Nowym Jorku, który Grove zakończył świadectwem summa cum laude. Wtedy też przyszły biznesmen ożenił się z imigrantką o imieniu Ewa i - kończąc kalifornijski uniwersytet - rozpoczął pracę w laboratoriach Bella. Tam poznał dawnych i obecnych akcjonariuszy Intela - Gordona Moore'a, Bruce'a Deal'a, Edwarda Snow'a i Roberta Noyce'a. Od nich otrzymał propozycję przeniesienia się z upadających wówczas zakładów Bella do nowo powstającej firmy wykorzystującej patent opracowany przez wspomnianych inżynierów z Bell Laboratories, czyli pomysł budowy tranzystorów z krzemu. W roku 1965 Gordon Moore wtłacza procesory w sztywny gorset reguły. Co 18 miesięcy podwajać się będzie ich moc, a cena maleć będzie dwukrotnie. Dla Intela stanowiło to wówczas drogę rozwoju i konieczność przygotowania premiery nowego tranzystora zanim minie owe 18 miesięcy; 5 lat później Grove usłyszał od Gordona Moore'a, że będzie prowadził Intela, a 14 lat później został prezesem firmy.

Właśnie Moore i Grove wprowadzili w Intelu zasadę, że czyste biurko kształtuje czystą świadomość. Dla kierownictwa Intela czysta świadomość oznaczała porządek wolny od błędów. A brak błędów był czymś, co ściśle wiązało się z reputacją producenta procesorów. Grove nie znosił błędów w swojej i innych pracy. Dlatego chyba w 1988 r. magazyn Fortune nazwał Andy Grove'a najbardziej apodyktycznym prezesem rodzimej korporacji. "Kiedy się opanowałem, było mi przykro. Ale czasem rozsądek wracał zbyt późno" - mówi Andy Grove. Upokorzeni menedżerowie opuszczali Intela. Taka taktyka sprawdziła się jednak w 1976 r., kiedy cała branża zderzyła się z górą lodową braku popytu na urządzenia elektroniczne. Wtedy Grove dał hasło do pracy za darmo w wolne dni tygodnia. Intel przetrwał. Drugi krach spotkał największego na świecie producenta procesorów ponownie w 1994 r., kiedy w milionach procesorów Pentium znaleziono kompromitujący błąd. Inżynierowie, do których zwrócił się znalazca błędu, zignorowali go, i wtedy następny telefon połączył centralę Intela z redakcjami CNN, Wall Strett Journal i New York Times'a. Po dwóch dniach narad z doradcami Andy Grove zdecydował się przeznaczyć 475 mln USD na wymianę wadliwych procesorów.

Jednak dla Andy'ego Grove'a prawdziwym zwycięstwem zakończyła się walka z rakiem prostaty, którego wykryto w jego organizmie w końcu 1994 r. Tym razem nie uwierzył doradcom i wybrał własną metodę leczenia, polegającą na poddaniu się naświetlaniom dużymi dawkami promieniowania. Taktyka sprawdziła się i tylko teraz 3 razy w roku Grove poddaje się badaniom krwi. Ich wyniki przesądzają o dalszym być albo nie być szefa Intela. Zwycięstwem węgierskiego emigranta jest także rodzina, żona, z którą jest już od 39 lat, 2 córki prowadzące samodzielne życie i pracujące na własny rachunek.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200