Programy pierwszego kontaktu

Z Feliksem Sapińskim - prezesem spółki VULCAN z Wrocławia i Janem Ziębą - dyrektorem d.s. edukacji w tejże spółce, rozmawia Krystyna Karwicka

Z Feliksem Sapińskim - prezesem spółki VULCAN z Wrocławia i Janem Ziębą - dyrektorem d.s. edukacji w tejże spółce, rozmawia Krystyna Karwicka

- Wśród rozlicznych wystawców na targach KOMPUTER EXPO'92 jedynie firma Vulcan oferowała programy edukacyjne dla szkół. Jakiego rodzaju są to programy?

Feliks Sapiński:- Tworząc je zakładaliśmy, że powinny one spełnić dwa zadania: pomagać nauczycielowi w nauczaniu informatyki i wdrażać ucznia do rozwiązywania problemów przy użyciu komputera jako narzędzia. Pakiet programów edukacyjnych, który oferujemy, zawiera m.in. bazę danych, arkusz kalkulacyjny, program graficzny, edytor tekstów. Są to typowe programy użytkowe, ale mają bardzo łatwy sposób obsługi, nie są obudowane dużą liczbą dodatkowych opcji zaciemniających ich typowe cechy. To pozwala wprowadzić ucznia np. w zasady działania bazy danych w ciągu 2 godzin lekcyjnych. Są przy tym pełnowartościowymi narzędziami, ponieważ dziecko używając ich może wykonać pewną pracę i zobaczyć jej efekty.

- Czy taka uproszczona baza danych ułatwi uczniowi w przyszłości posługiwanie się Lotusem czy Quattro Pro, który zresztą Ministerstwo Edukacji Narodowej zakupiło dla szkół?

Jan Zięba: Pozwoli mu zrozumieć, o co tu chodzi. Natomiast rozpoczęcie nauki od Quattro Pro często wręcz ucznia zniechęca. Podobnie, jak rozpoczynanie nauki programowania od Pascala Turbo 6.0. Uczeń ginie w tak złożonym środowisku. Znam te problemy z praktyki, ponieważ od 7 lat jestem nauczycielem informatyki w dwóch wrocławskich szkołach. Wiem też jak ważną rzeczą jest pokazanie uczniowi, już od początku, że on potrafi to zrobić.

Obiegowa opinia głosi, że wszyscy uczniowie chcą się uczyć informatyki. Tymczasem wcale tak nie jest. Rzeczywiście, na pierwsze lekcje przychodzą z ciekawością, ale dość szybko zapał stygnie, kiedy dostrzegają, że to wymaga wysiłku. Przekonałem się, że jeżeli w ciągu pierwszego miesiąca nie uwierzą, iż potrafią użyć komputera jako narzędzia, jeśli nie zobaczą efektów swojej pracy - to i przez następne miesiące wiele się nie nauczą. My oferujemy przede wszystkim programy "pierwszego kontaktu".

- Co skłoniło firmę do zajęcia się tą zupełnie u nas nie istniejącą dziedziną programowania?

F.S.: Programowanie dla szkół legło u podstaw narodzin Vulcana. Firma powstała w wyniku porozumienia się nauczycieli i kilku młodych ludzi, pracujących w ELWRO i piszących programy na JUNIORA, który miał skomputeryzować polskie szkolnictwo. Proponowano im grosze za programy, które kosztowały kilka lat pracy, a w dodatku zyski gdzieś się rozpływały, nie inwestowano w dalsze prace. Ja np. pracowałem w szkolnictwie i pierwsze programy pisałem jeszcze na ZX Spectrum. Nauczyciel informatyki musiał być wówczas sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem...

- Czy to znaczy, że programy edukacyjne, które obecnie Panowie oferujecie, były pisane na komputery 8-bitowe?

F.S.:- Nie wszystkie, ale część tak. Z założenia miały one cechy programów na komputery 16-bitowe, które wówczas były uważane za komputery profesjonalne. Np. na komputerach 8- bitowych dostępna była baza danych dBase 2, która nie posiada asystenta, w związku z tym napisaliśmy bazę danych, która była podobna do asystenta z dBase 3. Przygotowaliśmy też program zarządzania plikami podobny do Norton Commandera. Nazywa się Vulcan Guru i jest napisany w taki sposób, że posiada dwie warstwy. Pierwsza pozwala na uruchomienie dowolnego programu i ewentualne obejrzenie pliku, ale z tego poziomu nie można wykonać żadnej operacji na zawartości dysku, np. skopiowania, skasowania itp. To pozwala nauczycielowi na udostępnienie początkującym uczniom tej pierwszej warstwy, a w miarę czynionych przez nich postępów w nauce informatyki - całego dysku. Tam, gdzie dzieci mają nieograniczony dostęp do dysku - dzieją się różne dziwne rzeczy... Nie bez znaczenia jest też aspekt moralny. Szkoły mają na ogół pirackie kopie NC, nasz program można kupić za naprawdę niewielką sumę.

- O ile mi wiadomo, programy edukacyjne dla JUNIORA powstawały również w ramach resortowego programu PR.I.16. Czy Wasza firma też w nim uczestniczyła?

-J.Z.:- Zanim trafiłem do Vulcana, brałem udział w pracach nad programem resortowym. Już wówczas wydawało mi się, że nie tędy droga. Z założenia programy te miały być profesjonalne, ale ponieważ wszyscy robili to po raz pierwszy - więc w efekcie po amatorsku.

F.S.:- Wydaje mi się, że założenia programu resortowego były niewłaściwe. Jego celem powinno być określenie zakresu nauczania szkolnej informatyki, stworzenie przyszłościowej wizji. Tymczasem zebrało się kilka zespołów z wyższych uczelni, które rozważały sprawy przyczynkowe, takie np. jak rola komputera w nauczaniu początkowym. Zaczęto też pisać programy, ale nikt nie pomyślał o stworzeniu narzędzi służących ich ujednoliceniu. JUNIOR był komputerem 8- bitowym, ale miał system dyskowy, natomiast w ramach PR.I.16 powstało wiele programów w trybie ZX Spectrum, czyli cofnięto się o całą epokę. My uważaliśmy, że wszystkie programy trzeba wprowadzać w systemie dyskowym. Jeśli uczeń opanuje typowe komendy systemu operacyjnego JUNIORA - poradzi sobie i z komputerem PC. Natomiast w Basicu na Spectrum naciśnięcie klawisza od razu wyprowadza kluczowe słowo. Jest to jedyny na świecie komputer, który tak działa, bo nie ma typowego edytora.

J.Z.:- My od początku działaliśmy inaczej. Pisaliśmy te programy na PC, a następnie przez cross asembler ( ?) sprawdzaliśmy czy działają na JUNIORZE. Stąd też powstał program, który pozwalał "udawać" JUNIORA na PC - czyli emulator. Tymczasem naukowcy twierdzili, że to nie jest możliwe.

- Jakie były dalsze losy tych programów?

F.S.:- Zainteresowaliśmy nimi MEN, a ponieważ ELWRO w ogóle odżegnywało się od przygotowywania programów na JUNIORA - stworzyliśmy cały pakiet oprogramowania użytkowego. Nikt inny w Polsce go nie oferował. Jedynie twórcy LOGO poważnie potraktowali ten komputer.

- A czy zdaniem Panów zasługiwał on na inny los?

F.S.:- JUNIOR był maszyną, w której występowały błędy losowe, bardzo często trudno było dociec, dlaczego tak się dzieje. Praca nad programami dla niego to alchemia. Po prostu każdy JUNIOR był innym urządzeniem, konstrukcja wymagała dobierania elementów do poszczególnych egzemplarzy. Musieliśmy to przewidywać podczas pisania programów. Zdarzało się i tak, że wadę maszyny określano na tej podstawie, że ... nie działa na niej np. Vulcan GRAF. Byliśmy młodzi i jakoś wytrzymywaliśmy to nerwowo. Ale w związku z tym brakiem unifikacji konstrukcji serwis ma ogromne problemy.

J.Z.: -Mówimy tu dużo złego o JUNIORZE, był bowiem bardzo zawodny. Ale ze względu na konstrukcję mógł być sprzętem konkurencyjnym w stosunku do Atari czy Commodore, miał spore możliwości. Natomiast na tamte komputery nigdy nie było wiele odpowiedniego dla nas oprogramowania. W swoim czasie zaproponowaliśmy ELWRO, by JUNIOR sprzedawano od razu z podstawowym oprogramowaniem, m.in. wspomnianą już bazą danych, arkuszem kalkulacyjnym, edytorem tekstowym i graficznym. Ale ELWRO uznało to za ... praktyki monopolistyczne. W gruncie rzeczy nie wypadało, by tak wielka firma państwowa kooperowała z małą, prywatną spółką.

F.S.: - Mamy po prostu sentyment do JUNIORA, programy dla niego robione pozwoliły nam okrzepnąć, zainwestować w następne prace. W naszym firmowym muzeum stoi on na honorowym miejscu. A obok niego leży dyskietka przedziurawiona gwoździem.

_ ?

F.S.: - Tak. Dzięki tej dyskietce sprzedaliśmy swój pierwszy program na JUNIORA. Był on fabrycznie wyposażany w program operacyjny, który formatował dyskietkę, ale jej nie sprawdzał, do tego bowiem służył osobny program. Formatowanie trwało ok. 15 min., sprawdzanie - ok. 20 My przygotowaliśmy program narzędziowy, który te obie czynności wykonywał w ciągu 4 min. Ale eksperci uznali go za niepotrzebny, skoro w systemie operacyjnym jest program formatujący i sprawdzający dyskietki. I właśnie na spotkaniu z ekspertami zrobiłem gwoździem dziurę w dyskietce, zaś JUNIOR jak gdyby nigdy nic zaczął ją formatować. To był nasz pierwszy program zakupiony przez MEN.

- Ile programów na JUNIORA udało się firmie sprzedać?

F.S.: MEN zakupił je dla szkół, które wyposażono w JUNIORY( 900 pracowni po 10 komputerów), wiele szkół kupowało zarówno JUNIORY jak i nasze programy ze środków własnych. Jeszcze w ub. roku JUNIORY nabywały szkoły w małych ośrodkach, bo jest tańszy. A tym samym i nasze programy. W sumie nie możemy narzekać. Ile polskich firm softwarowych może się pochwalić, że sprzedało 10 tys. kopii swoich programów? Zresztą służą one nie tylko posiadaczom JUNIORÓW. Dzięki naszemu emulatorowi mogą być wykorzystywane również na PC-tach. Dodajmy, ponieważ są tanie - często są jedynymi, oprócz niewielu programów kupowanych centralnie przez MEN - programami legalnymi, a nie pirackimi kopiami.

- Są to programy ułatwiające naukę informatyki. Czy firma oferuje coś nauczycielom innych przedmiotów, by mogli wykorzystywać komputery do wzbogacenia i uatrakcyjnienia swoich lekcji?

J.Z.:- To jest odrębny problem. Nauczyciel sam powinien sobie przygotować, korzystając nawet z pomocy uczniów, program wspomagający nauczanie przedmiotu. Tak dzieje się np. w Ameryce, gdzie w szkołach powstaje tysiące takich programów. Tego nie da się jednak zrobić bez odpowiednich narzędzi. Dotychczas nikogo to u nas nie obchodziło. Obecnie nad tym pracujemy i mamy nadzieję, że jesienią , na dorocznej konferencji w Błażejewku "Informatyka w szkole", zaprezentujemy narzędzia ułatwiające robienie aplikacji. Przygotowujemy też inny program, który wydaje nam się potrzebny - typu AutoCAD. Szkoła oryginału nie kupi, chociażby dlatego, że jest bardzo drogi. Poza tym nie tylko uczeń, ale i nauczyciel nie byłby w stanie wykorzystać go do końca, bo to wymaga ukończenia specjalnego kursu. Nasz CAD wykorzystuje obrazy z AutoCADA i eksportuje do niego dane. Na dwóch pierwszych lekcjach można nauczyć ucznia korzystania z niego, a po czterech lekcjach będzie w stanie sam zrobić z jego pomocą własny projekt. Program ten będzie gotowy już w marcu.

F.S.: - Oferujemy szkołom nie tylko programy edukacyjne. Jeśli się bowiem ograniczy wykorzystanie komputera do pracowni szkolnej, uczeń wcale nie będzie pewien czy jest to rzeczywiście przedmiot potrzebny, usprawniający pracę, a nie jakiś gadget, ciekawostka, służąca głównie do zabawy. Przygotowaliśmy pakiet programów uprawniający organizację szkoły, m.in.program ułatwiający układanie planu lekcji, pakiet programów płacowo-kadrowych, bazę danych o uczniach itp.

- Czy Vulcan konkuruje z jakąś inną firmą przygotowującą programy dla szkół?

F.S.:- Były prywatne firmy, które usiłowały to robić, ale zrezygnowały. Dotąd wszystko się kręciło wokół budżetu centralnego. Dopiero teraz powoli zaczyna się otwierać rynek prywatny. Ale to dopiero początki. Szukanie w szkolnictwie indywidualnych nabywców wymaga większego wysiłku, ale może przynieść, jak sądzimy, większą satysfakcję. Ludzka natura jest bowiem taka, że nie szanuje się tego, co otrzymuje się za darmo. Widziałem na własne oczy jak drogie nawet pakiety oprogramowania, zakupione centralnie przez MEN, spoczywają zakurzone na półkach.

- Czy w firmie pracują również inni nauczyciele informatyki, którzy wykorzystują swoje doświadczenia w pracy nad programami edukacyjnymi?

F.S.: - W dziale edukacyjnym na stałe zatrudnionych jest 20 osób ( drugi dział zajmuje się pracami związanymi z Unix- em), równie liczna jest grupa współpracowników rekrutujących się przede wszystkim spośród nauczycieli informatyki. Część stałych pracowników nadal związana jest ze szkołami. Oczywiście wykorzystujemy nasze szkolne doświadczenia. Współpracują też z nami studenci, a także pewien młody człowiek, uczeń I kl. liceum, który jest autorem jednego z naszych programów edukacyjnych. Średnia wieku pracowników nie przekracza 24 lat. To stwarza pewne problemy wychowawcze. Musiałem kiedyś odwiedzić rodziców naszego współpracownika, by wytłumaczyć im, że pieniądze, które otrzymał w naszej firmie - a był to półroczny zarobek jego ojca - zostały uczciwie zarobione.

- Jak Panowie oceniają przygotowanie nauczycieli informatyki do pracy z uczniami?

J.Z.: - Różnie z tym bywa. Wiele zależy od organizatorów różnych kursów dla nauczycieli. Niektórzy zapominają, że nauczyciel, nawet nieźle przygotowany, jest amatorem. Tymczasem na niektórych kursach oferuje mu się np. naukę Clippera 5.0, który w pracy z uczniami nie będzie przydatny. Te kursy prowadzą często ludzie, którzy nie mają zielonego pojęcia jak organizować zajęcia z informatyki w szkole. informatyki. Podobnym nieporozumieniem jest zakup dla szkół Pascala Turbo 6.0. Ja na swoich lekcjach pracuję z Pascalem 3.0. Chciałbym jeszcze na jedną sprawę zwrócić uwagę. Otóż z naszych doświadczeń wynika, że kiepski, ciągle psujący się sprzęt zniechęca uczniów do informatyki. Nie stać nas na jego częstą wymianę. Poza tym pracownia powinna być tak wyposażona, aby na jeden komputer nie przypadało więcej jak dwóch uczniów. Ułatwi to nauczycielowi dotarcie do ucznia.

- Dziękuję Panom za rozmowę.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200