Papierowe miliardy

Tylko na podstawie dwóch aktów prawnych do 2010 r. rząd zamierza wydać na teleinformatykę ponad 2 mld zł. Aby jednak branża IT mogła zobaczyć te pieniądze na koncie, musi oduczyć się "awanturować" w przetargach.

Tylko na podstawie dwóch aktów prawnych do 2010 r. rząd zamierza wydać na teleinformatykę ponad 2 mld zł. Aby jednak branża IT mogła zobaczyć te pieniądze na koncie, musi oduczyć się "awanturować" w przetargach.

Ustawa z dnia 12 stycznia 2007 r. o ustanowieniu "Programu modernizacji Policji, Straży Granicznej, Państwowej Straży Pożarnej i Biura Ochrony Rządu w latach 2007-2009" przewiduje, że ponad 6,3 mld zł trafi na zakup, wymianę i modernizację wyposażenia tych formacji w zakresie sprzętu transportowego, uzbrojenia, wyposażenia specjalnego, a także sprzętu IT i systemów teleinformatycznych oraz urządzeń zabezpieczenia techniczno-obronnego. Wzrosnąć mają także pensje policjantów, strażników, strażaków i agentów BOR. Branża IT nie może przejść obojętnie wobec tego programu, ponieważ aż 822 mln zł z tej kwoty zostanie przeznaczonych na IT. Z kolei dostępna publicznie wersja Planu Informatyzacji Państwa - z ostatnio dodanym projektem biometrycznego dowodu osobistego PL-ID - określa, że na trzynaście ponadsektorowych projektów teleinformatycznych w latach 2007-2013 potrzeba ponad 1, 2 mld zł. Plan ma wkrótce przyjąć formę rozporządzenia Rady Ministrów.

Samorząd da zarobić

Papierowe miliardy

Tab. 1. Kwoty przeznaczone na zakup sprzętu i systemów teleinformatycznychdla służb mundurowych w latach 2007—2009 (w mln zł)

To nie wszystkie optymistyczne wiadomości dla firm celujących w sektor publiczny, zniechęconych być może do tego klienta po katastrofalnym dla nich roku 2006. Kolejnym źródłem przychodów będą bowiem inwestycje samorządowe finansowane ze środków Unii Europejskiej. Szczególnie godne zainteresowania są plany wymiany systemów wspomagania zarządzania w największych miastach. Ten proces właściwie już trwa. Zapoczątkował go w 2003 r. Wrocław, postawiwszy na system mySAP (wdraża go Winuel z Grupy Emax). Warszawa także zdecydowała się na mySAP. W tym czasie zostało ukończone wdrożenie systemu zarządzania miastem w Poznaniu w oparciu o Oracle Applications (projekt prowadził COIG). Symptomatyczny jest jednak przypadek Krakowa.

Urząd tego miasta już w latach 90. XX w. posługiwał się systemem wspomagania zarządzania miastem Ratusz gdańskiej firmy Otago. Przejęcie zadań powiatowych w 1999 r., a także zarządzanie programami unijnymi powodują, że oprogramowanie "szyte na miarę" przez kilkudziesięcioosobową firmę na rzecz ponad 1300 osobowego urzędu staje się dlań "za ciasne". Systemem Ratusz opiekuje się 15 etatowych informatyków-urzędników. Ich praca kosztuje miasto ok. 750 tys. zł rocznie. Za utrzymanie systemu magistrat płaci ok. 500 tys. zł. Gdyby Kraków przeszedł na system klasy ERP któregoś z czołowych graczy, opiekę nad systemem mogłyby sprawować prawdopodobnie trzy osoby, pozostałe zaś zajęłyby się czymś innym równie pożytecznym dla miasta. Na dodatek Urząd Miasta Krakowa zyskałby system sprawdzony do obsługi instytucji o takiej skali i rozmachu inwestycyjnym. Wygrana w ostatnich wyborach samorządowych prezydenta Jacka Majchrowskiego pozwala domniemywać, że decyzja o wymianie systemu wspomagającego zarządzanie zapadnie w najbliższym czasie.

PIP na papierze

Papierowe miliardy

Tab. 2. Ponadsektorowe projekty teleinformatyczne w latach 2007—2010

O ile decyzje inwestycyjne w samorządach mogą zostać podjęte dość szybko, o tyle nie jest pewne jak służby mundurowe poradzą sobie z rozpisaniem przetargów na zakup sprzętu i systemówteleinformatycznych. Ostatnio policja zaliczyła wpadkę z konkursem na koncepcję centralnej bazy danych na potrzeby Systemu Informacyjnego Schengen (SIS II). Biuro Łączności i Informatyki Komendy Głównej Policji musi powtórzyć przetarg, pierwotnie wygrany przez HP. W ocenie wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Grzegorza Bliźniuka, pełnomocnika rządu ds. SIS II i VIS, koszt budowy tego systemu może wzrosnąć z tego powodu o 10 mln zł.

Jeśli procedury przetargowe rozkładają tak istotne przedsięwzięcia z punktu widzenia państwa, to co dopiero myśleć o porządnym wydatkowaniu ponad 500 mln zł przez policję? Załóżmy, że to będzie jednak o wiele prostsze niż dokończenie na czas systemów PESEL 2 i projektu e-Deklaracje, uznawanych za kluczowe dla sprawnej administracji i relacji urząd-przedsiębiorca. Te znowuż są wpisane w Plan Informatyzacji Państwa, który wciąż jest konsultowany.

Same ponadsektorowe projekty teleinformatyczne nie stanowią o wadze planu, chociaż wpisanie ich do rozporządzenia Rady Ministrów pozwala przypuszczać, że ich finansowanie zostanie zabezpieczone ze środków unijnych i budżetowych. Równie ciekawe są projekty na rozwój społeczeństwa informacyjnego, które znowu powinny postawić na nogi operatorów telekomunikacyjnych i dostawców technologii. Wśród nich widnieje przygotowanie programu "Darmowy Internet MT 144 Kb/s dla gospodarstw domowych zagrożonych wykluczeniem cyfrowym". Chodzi o pomysł rozdawnictwa dostępu do Internetu osobom, których na to nie stać. Rząd zamiast promować wędki, daje ludziom rybę. Powinien zaś mądrze inwestować w budowę pętli lokalnej tam, gdzie operatorom dotychczas nie opłacało się poprawiać jakości łączy lub kłaść nowe łącza. Słowem pieniędzy na sektor publiczny są krocie. Gdzie leży zatem problem?

Zarób i daj zarobić innym

Jeśli rzeczywiście sektor teleinformatyczny chce poprawić sobie wskaźniki sprzedaży w sektorze publicznym, to musi oduczyć się awanturować w przetargach. To naprawdę właściwe słowo na sytuację w postępowaniach, kiedy z byle powodu firmy sięgają po środki ochrony prawnej. Wtedy zaczyna się kręcić spirala protestów, odwołań, arbitraży, sądów - czasami wyłącznie po to, aby konkurencja na tym nie zarobiła. Tymczasem kontraktów wystarczy dla wielu. Ale jeśli firma ma dowody, że instytucja publiczna naciąga prawo lub - nie daj Boże - ustawia przetarg, wystarczy złożyć doniesienie do prokuratury. Chętnie się tym zajmą. Tyle że nie widać odważnych. Prościej jest rzucać kłody pod nogi w niezliczonych arbitrażach.

Nowe ministerstwo jak odgrzewany kotlet

Z przeglądu rządu Jarosława Kaczyńskiego wynika, że ze stanowiskiem pożegna się Jerzy Polaczek, minister transportu, który jest zarazem ministrem właściwym ds. łączności. Pojawiły się głosy, aby wykorzystać okazję i stworzyć nowe ministerstwo - informatyzacji i łączności. Ustawa o działach administracji rządowej daje premierowi taką możliwość. Wówczas dział Informatyzacja wyłączono by spod jurysdykcji wicepremiera Ludwika Dorna. Nowy minister (mówi się, że ma nim zostać Grzegorz Bliźniuk) dostałby także dział Łączność i... Mógłby zacząć skutecznie działać? Ależ skąd! Jak wiadomo, każda reorganizacja tworzy taki chaos, że upadłyby wszelkie postępowania przetargowe na dobrych kilka, a nawet kilkanaście miesięcy. Czy o to właśnie chodzi?

Współpraca: Andrzej Maciejewski

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200