Osiem dni w tygodniu

Były takie czasy, kiedy zawód informatyka w opinii większości społeczeństwa kojarzył się niemal wyłącznie ze specjalnością programisty. Wtedy zapewne powstał popularny do dzisiaj obraz młodego mężczyzny, ślęczącego nad listingami całą noc, któremu honor nie pozwalał spocząć, zanim nie wykona swego zadania i nie znajdzie owego błędu, sprytnie ukrytego pomiędzy linijkami kodu. Ludzie przywykli do myślenia, że informatycy nagminnie przepracowują się i na dodatek czynią tak bynajmniej przez nikogo nie naciskani, ale z własnej, nieprzymuszonej woli. Postanowiliśmy sprawdzić, czy pogląd ten dzisiaj jest również prawdziwy.

Były takie czasy, kiedy zawód informatyka w opinii większości społeczeństwa kojarzył się niemal wyłącznie ze specjalnością programisty. Wtedy zapewne powstał popularny do dzisiaj obraz młodego mężczyzny, ślęczącego nad listingami całą noc, któremu honor nie pozwalał spocząć, zanim nie wykona swego zadania i nie znajdzie owego błędu, sprytnie ukrytego pomiędzy linijkami kodu. Ludzie przywykli do myślenia, że informatycy nagminnie przepracowują się i na dodatek czynią tak bynajmniej przez nikogo nie naciskani, ale z własnej, nieprzymuszonej woli. Postanowiliśmy sprawdzić, czy pogląd ten dzisiaj jest również prawdziwy.

Obecna dekada to era informacji i żywiołowego rozwoju przemysłu komputerowego. Na naszych oczach powstało wiele nowych specjalności informatycznych - ich ogólną liczbę szacuje się dziś na kilkadziesiąt. Obraz "informatyka pracującego" jest więc bardzo złożony i trudno tu o jakieś uogólnienia. Na pytanie: "Ile czasu poświęca pan na pracę", prawdę mówiąc każdy z pytanych odpowiadał inaczej, a jedyny wspólny wniosek jest taki, że czas pracy informatyka jest zmienny i zależy od wielu różnych czynników.

Respondentów naszej ankiety można podzielić na trzy grupy:

- pracujących tylko tyle, ile wymaga ich umowa z przełożonymi (pracownicy najniższych szczebli - operatorzy komputerowi lub pracownicy serwisu technicznego)

- pracujących nieco więcej niż wymaga umowa - 9 lub 10 godzin dziennie (takich było najwięcej we wszystkich specjalnościach informatycznych)

- poświęcających na pracę praktycznie cały swój czas - 12 lub więcej godzin na dobę (kierownicy i często administratorzy sieci).

Regularność to samobójstwo

Prawie każdy przyznawał, że czas poświęcany na pracę zmienia się i codziennie może być inny: zdarzają się dni spokojne, kiedy można skończyć wcześnie; na drugim biegunie są sytuacje kryzysowe, które wymagają stałej obecności pracowników - najlepiej 24 godziny na dobę. Za cichym przyzwoleniem przełożonych przyjęło się w tej branży, że czas pracy jest w zasadzie nie normowany - liczą się wyłącznie osiągane efekty, a nie cyferki odbijane na kartach pracy.

"W naszym zawodzie kluczową sprawą jest zachowanie pewnej nieregularności czasu pracy. Nawet w zakładach, gdzie obowiązują karty zegarowe, kierownictwo przymyka oczy na konkretne godziny na nich odbijane. Grunt to zachować w ruchu system informatyczny przedsiębiorstwa - jeśli któregoś dnia trzeba w tym celu zostać po godzinach, zezwala się na nieco późniejsze przyjście do pracy następnego dnia. Uważam, że ostre wprowadzenie regularności pracy informatyków to samobójstwo dla firmy" - mówił kierownik działu informatycznego jednego z resortów administracji państwowej.

Nadgodziny

Pozostanie w pracy po ustawowych godzinach można z dość dużą dokładnością przeliczyć na pieniądze. Są to popularne tzw. nadgodziny, za które w zasadzie zawsze pracownik powinien otrzymać zapłatę. Zdarza się jednak, iż kierownictwo o tym "zapomina". "Pracujemy więc w naszej firmie generalnie dłużej niż 8 godzin. Często zdarzają się tzw. akcje, kiedy wykonujemy wdrażanie nowych modułów lub testowanie nowej funkcji - zostajemy wtedy tak długo, aż zadanie zostanie wykonane: nie można przecież robić tego w zwykłych godzinach pracy, aby nie zakłócać toku pracy użytkowników systemu. Kiedy jednak przychodzi do rozliczenia nadgodzin, często napotykamy na kłopoty - wygląda to tak, jakby kierownictwo chciało nakłonić wszystkich informatyków do pracy społecznej" - zwierzał się pracownik działu informatycznego dużego zakładu produkcyjnego.

Często jednak - zwłaszcza w środowisku administratorów sieci - spotyka się postawę dopuszczającą pracę po zwykłych godzinach pracy firmy - wielu ankietowanych wręcz uważało taką sytuację za najzupełniej normalną. Okazało się, że są czynności ściśle związane z zadaniem konserwowania systemu, których kiedy indziej po prostu nie można wykonać. Mowa tu o reinstalacjach różnych pakietów, wykonywaniu backupów, eksperymentach z nowymi funkcjami czy próbach odszukania obserwowanych usterek, wykonywanych metodą celowego dociążania sieci, aby zmusić system do pracy w skrajnie nie sprzyjających warunkach.

Nocna zmiana

"Zdarza się, że zostaję z kolegami całą noc w firmie, aby wykonać jakieś eksperymenty na naszej sieci. W ciągu dnia nie byłoby to możliwe, ponieważ nie można zakłócić normalnej pracy naszych użytkowników. Poza tym jest wtedy spokojnie. Nikt nam nie zawraca głowy drobiazgami i możemy skupić się w pełni na naszym zadaniu. Zarabiam dobrze, dlatego uważam za rzecz całkowicie normalną taką pracę po godzinach i pozostanie w firmie do godz. 22, a nawet dłużej" - powiedział administrator sieci jednej z warszawskich wyższych uczelni.

Wielu informatyków wypowiadało się w podobnym tonie. "Niektóre prace musimy wykonywać po południu albo w weekendy, np. testowanie sprzętu lub oprogramowania. Kiedy robimy budżet, trzeba siedzieć i po 16 godz. na dobę". "W okresie implementacji nowego systemu pracujemy nie mniej niż 11 do 12 godz. dziennie; zdarza się nawet, że ściągają nas do pracy w nocy, dzwoniąc wieczorem do domu. Wygląda to dokładnie tak, jak scena z filmu akcji. Mówię wtedy do żony: "Kochanie, muszę wyjść, przerywając w połowie kolację, zupełnie, jak Schwarzenegger po odebraniu telefonu z centrali".

Jednym z powodów usprawiedliwiających konieczność wykonywania wieczornej i nocnej pracy był motyw zupełnie praktyczny: potężna dawka pracy spędzonej na prawidłowym zainstalowaniu i przetestowaniu systemu w jego początkowej fazie oznacza w późniejszym terminie dużo mniej kłopotów w czasie jego rutynowej eksploatacji. "Warto doprowadzić całą rzecz porządnie do ładu, aby potem mieć spokój. Godziny - nawet nocne - spędzone na dopracowaniu systemu opłacą się później, gdyż nikt nie będzie nam zawracał głowy pretensjami. Mamy przy tym ambicję, żeby wszystkie nowe funkcje testować po godzinach, kiedy jest małe obciążenie sieci i nie musimy powodować przestojów w normalnej pracy użytkowników" - powiedział analityk systemowy, pracujący w jednym z największych polskich zakładów produkcyjnych.

Praca w domu

W niektórych zawodach popularne jest branie pewnych prac do domu, jeśli jest taka możliwość w firmie, a warunki mieszkaniowe pracownika na to pozwalają. Wśród informatyków opinie na ten temat były podzielone.

Przeważała opcja pracy domowej w ograniczonym zakresie: wykonywania drobnych poprawek programistycznych czy zdalnego administrowania. Najczęściej wśród prac domowych wymieniano jednak dokształcanie, czytanie literatury czy branżowych czasopism. "W domu bardzo często oddaję się lekturze literatury fachowej. Mam tam spokój, potrzebny do odpowiedniego skupienia się na czytanej książce. Uważam, że takie samokształcenie, śledzenie bieżących trendów i szlifowanie wiedzy to także składnik pracy zawodowej" - powiedział informatyk, pracujący w jednej z organizacji sfery budżetowej.

Spora okazała się jednak grupa przeciwników pracy domowej, którzy usprawiedliwiali swoją postawę na kilka sposobów. Jednym z motywów takiego rozumowania była chęć odseparowania się w domu od spraw zawodowych i pragnienie zrelaksowania się po stresach związanych z pracą. Inny powód to niemożność fizyczna wykonania takich działań dla kogoś, kto pracuje z najnowocześniejszymi technologiami. Oto potwierdzające tę tezę opinie:

"Można - jeśli ktoś się uprze - brać do domu jakąś dłubaninę, ale uważam, że można to robić w bardzo ograniczonym zakresie. Ostatnio w działach informatycznych większości dużych przedsiębiorstw używane są takie pakiety, których praktycznie nie można sobie tak po prostu zainstalować na komputerze domowym. Czy wyobraża pan sobie wyniesienie do domu oracle'owych narzędzi CASE?" - retorycznie pyta informatyk, pracujący w jednym z urzędów administracji państwowej.

"Wyobrażam sobie, że pracę do domu wziąłbym tylko w sytuacji całkowicie ekstremalnej. Kiedy jestem z rodziną, pragnę zapomnieć o problemach firmy, inaczej nigdy bym nie wypoczął. Myślę, że - dla własnego zdrowia - trzeba walczyć o prawo do możności odseparowania się w domu od spraw zawodowych" stwierdził kierownik działu informatycznego, pracujący w państwowym zakładzie produkcyjnym.

Ciężki żywot kierownika

W dyscyplinie, polegającej na spędzaniu maksymalnie długiego czasu w pracy, zdecydowanie przodują kierownicy działów informatycznych. Nie ma w tym właściwie niczego szczególnego, ponieważ choroba przepracowania dotyka wszystkich kierowników wszystkich specjalności jednakowo i żadna branża nie jest w tym przypadku szczególnie uprzywilejowana.

Wiąże się to oczywiście ze znacznie większą odpowiedzialnością, jaka ciąży na przedstawicielach klasy kierowniczej. Dodatkowym czynnikiem jest fakt, że pracy związanej z piastowaniem tych funkcji przeważnie nie ma komu przekazać i nie można się nią z nikim podzielić, jak jest to możliwe w innych specjalnościach. Tam koledzy mogą sobie wzajemnie pomagać, tu kierownik jest jeden i sam musi dźwigać całe brzemię.

"W pracy mam określoną tylko dolną granicę czasową - muszę być tu o 7 rano. Górna granica jest nieznana - zależy od dnia. Obserwując pracowników swojego działu, mogę z całą pewnością stwierdzić, że przebywam w firmie przeciętnie przynajmniej o godzinę dziennie dłużej niż najbardziej zapracowany informatyk" - stwierdził kierownik działu informatycznego znanej firmy handlowej.

"Im wyższa funkcja sprawowana w przedsiębiorstwie, tym wyższe wymagania, większa odpowiedzialność i większe obciążenia czasowe. Jeśli dobrze rozumiem swoją misję kierowniczą, jest to zadanie swego rodzaju ochraniania podwładnych - pobieram większe honorarium niż oni, ale w zamian za to poświęcam wiele czasu na to, aby byli oni bardziej wypoczęci i zadowoleni z pracy, jaką zapewnia im mój dział" - zwierzył się kierownik działu informatycznego jednego z przedsiębiorstw branży spożywczej.

Jakże odmienne stanowisko w kwestii czasu spędzanego w pracy reprezentują niektórzy operatorzy komputerowi lub pracownicy serwisu sprzętowego: "Pracuję od 8 do 15 - reszta mnie nie obchodzi. W końcu mamy kodeks pracy, a firmę, zmuszającą do wysiłku większego niż przewiduje umowa, można przecież podać do sądu" - to jedna z typowych wypowiedzi tego rodzaju.

Obowiązek czy pasja?

Jak widać, informatyk "nie ma lekko" - zawód ten należy do najbardziej obciążonych czasowo i jest przez wszystkich ankietowanych uważany za raczej trudny. Dlaczego zatem wszyscy ci ludzie tak się poświęcają kosztem czasu, jaki powinni spędzić z rodziną lub po prostu na odpoczywaniu i często kosztem własnego zdrowia?

Jedno z rozwiązań tego dylematu znajdziemy w wypowiedzi administratora sieci znanego zakładu z branży przemysłu ciężkiego: "Stan permanentnego przepracowania wynika z niedostatecznej liczby personelu w dziale informatycznym naszego przedsiębiorstwa. W czasie spokojnej, normalnej eksploatacji, wystarczy tyle osób, ile mamy, ale w sytuacjach kryzysowych, w czasie wdrażania nowych systemów czy wykonywania większych prac typu bilanse kwartalne - pracy jest dwa razy więcej. Gdyby zatrudnić jeszcze dwie osoby, można by zadania rozłożyć bardziej sprawiedliwie i humanitarnie. Jednak nieustannie słyszymy, że zakładu nie stać na dodatkowe etaty".

A więc poczucie obowiązku i skłonność do poświęcania się. Jest też coś więcej. Swoiste poczucie honoru, które nie pozwala informatykowi zostawić sprawy nie rozwiązanej, gdyż źle świadczyłoby to o jego umiejętnościach. "W naszej pracy nieustannie musimy mierzyć się z problemami, których rozwiązanie jest dla nas wyzwaniem. Ambicja nie pozwala nam zostawić pracy nie dokończonej - każdą usterkę naprawiamy w możliwie najkrótszym czasie, nie dbając o czas, potrzebny do wykonania tych czynności" - zapewniał jeden z administratorów.

Najbardziej prawdopodobną przyczyną istnienia takiego stanu rzeczy jest jednak prawdziwe umiłowanie zawodu, jakie można było odczytać między wierszami niemal każdej rozmowy. Pasjonaci, miłośnicy, hobbiści - to określenia, często padające z ust kierowników, gdy opowiadali o swoich pracownikach, i odwrotnie.

To właśnie ta pasja jest powodem, dla którego informatycy godzą się na pozostawanie w firmie w godzinach urągających często kodeksowi pracy; często zadowalają się niską pensją (budżetówka!), aby mieć za to kontakt z nowoczesnymi technologiami. Pasja często zresztą przeradza się w prawdziwą manię i pracoholizm - często zamiast normalnego wywiadu dało się w słuchawce telefonicznej słyszeć następujący dialog:

- Ile czasu poświęca pan na pracę?

- Tendencja jest taka, że powinienem być tu 24 godz. na dobę. Przepraszam, ale naprawdę nie mam czasu na rozmowę.

Do widzenia.

Przed laty niezapomniani Beatlesi śpiewali: "Kocham cię przez osiem dni w tygodniu". Wyniki naszego sondażu w jasnym świetle ukazują fakt, że podobnego wyrażenia bardzo wielu informatyków mogłoby z powodzeniem użyć, aby określić swoje przywiązanie do ukochanej... pracy.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200