Open source jest piękny

Rozmowa z Jimem Whitehurstem, prezesem zarządu Red Hat Inc.

Rozmowa z Jimem Whitehurstem, prezesem zarządu Red Hat Inc.

Kto jest najpoważniejszym konkurentem dla firmy w Europie Środkowej i Wschodniej?

Open source jest piękny

Wydajemy miliony dolarów na przygotowanie aktualizacji, łat oraz sterowników urządzeń nawet do względnie starych wersji systemu. Red Hat Linux jest systemem stabilnym i od dawna gotowym do pracy w korporacjach. To samo chcemy uczynić z naszym oprogramowaniem middleware.

W Europie - jak i na całym świecie - w dalszym ciągu jest to Microsoft. Mamy swoje produkty middleware, gdzie konkurujemy z IBM, ale widzimy tę firmę bardziej jako partnera niż konkurenta. Novell ma niewielki udział na świecie, choć - trzeba przyznać - w Europie Środkowo-Wschodniej jest on większy. W wypadku open source ważna jest jednak przede wszystkim współpraca z partnerami, i to nie tylko z tego środowiska. Przykładowo niedawno ogłosiliśmy razem z IBM i VDEL nowe rozwiązanie dla stacji roboczych - Open Referent. Projekt ten będzie wykorzystywać Red Hat Linux, Lotus Notes i system zarządzania dokumentami firmy VDEL.

Jakie znaczenie dla firmy Red Hat ma polski rynek?

Polska jest dla nas ważnym krajem, gdzie - podobnie jak w Stanach Zjednoczonych - Microsoft ma dużą przewagę. Dlatego też dla nas zwiększanie udziałów w tym rynku jest szczególnie ważne. Muszę tu zwrócić uwagę, że wybór oprogramowania open source może być decyzją zarówno polityczną, jak i biznesową. Płacenie za własność intelektualną jest rodzajem podatku, przekazywanego bezpośrednio do Redmond, a generalnie do USA. Czy ma to sens, patrząc z perspektywy sektora publicznego w Europie? Ja oczywiście również pracuję w amerykańskiej firmie, ale my nie sprzedajemy oprogramowania ani wsparcia, zamykając jednocześnie dostęp do wiedzy. Dlatego też większość pieniędzy wydanych na produkty Red Hat pozostanie w Polsce, bo w przyszłości utworzy ekosystem informatyczny, dzielący się wiedzą. Proszę to porównać z wersją zamkniętą, gdzie dostęp do wiedzy jest ograniczany.

Red Hat zamierza oferować środowisko JBoss dla korporacji. Jak wyglądają te plany?

Dotychczasowy model biznesowy, zakładający ciągły rozwój systemu, nie bardzo pasował do korporacji. Przy produkcyjnej instalacji klienci korporacyjni nie chcą, aby oprogramowanie nieustannie ewoluowało, a taki jest rozwój w modelu open source. Zatem zrobiliśmy z JBoss z grubsza to samo, co robimy z Linux, gdzie istnieją projekty Fedora i Red Hat Enterprise Linux. Zamrażamy specyfikację rozwoju JBoss gwarantując, że wersja korporacyjna nie zmieni się przez lata. Oznacza to, że można wdrożyć JBoss w produkcyjnym środowisku i nie czuć zagrożenia ustawicznymi zmianami. Obserwujemy coraz większe zainteresowanie tym projektem, bo wdrożenie JBoss wymaga mniejszych kosztów i w większości przypadków zapewnia lepszą wydajność niż systemy konkurencyjne. System ten jest już gotowy do pracy w środowiskach korporacyjnych.

Co w Pana opinii jest największą przeszkodą w migracji do open source?

Przede wszystkim wieloletnia popularność Windows. Łatwiej znaleźć kogoś, kto zna ten system. Dlatego też jednym z najważniejszych naszych zadań jest zwiększenie liczby stacji roboczych, pracujących pod kontrolą Linuxa, szczególnie w edukacji. Wymaga to rozwoju i wsparcia szkoleń, by powstał odpowiedni ekosystem - przede wszystkim oparty na specjalistach, którzy rozumieją rolę systemu Linux w pracy przedsiębiorstw i metodologię open source. Osobiście nie mam wątpliwości, że open source jest lepszym rozwiązaniem niż oprogramowanie zamknięte, zaś perspektywy jego rozwoju są bardzo dobre, zwłaszcza poza rynkiem amerykańskim.

Co Pan sądzi o opublikowaniu przez Microsoft specyfikacji formatów dokumentów i OOXML?

Dla mnie jest to całkowicie nieproduktywne i zostało zrobione głównie dla celów marketingowych. Microsoft wprowadził restrykcje związane z wykorzystaniem swoich specyfikacji do celów komercyjnych. Jeśli miałaby powstać jakakolwiek konkurencja, to musiałaby ona być komercyjna, przynajmniej w jakiejś części, ktoś musi np. sprzedawać usługę wsparcia technicznego. OOXML nie jest naprawdę otwartym formatem. Wiele napisano na ten temat, ludzie analizowali zapisane dokumenty, próbowali zapisać arkusz kalkulacyjny tak, aby był prawdziwie zgodny z OpenXML. Uznano, że jest to tak trudne, że niemal niemożliwe. To nie jest standard, który umożliwiłby współdzielenie formatu przez wiele pakietów biurowych.

Czy zatem OOXML w praktyce spowoduje przywiązanie do konkretnego dostawcy?

Myślę, że nie, gdyż Microsoft zaczyna tracić monopol w dziedzinie pakietów biurowych. Wiele rządów i instytucji państwowych wybiera OpenOffice, gdyż pakiet ten wykorzystuje otwarty format zapisu dokumentów. Ponadto, jeśli są wykorzystywane dokumenty w innym udokumentowanym formacie - np. ze starszej aplikacji biurowej - to można dołączyć konwerter tego formatu do projektu OpenOffice. To jest właśnie piękno open source.

Open source jest często postrzegany jako projekt utrzymywany przez amatorów, który może zniknąć w każdej chwili.

Czy jest to rzeczywiste zagrożenie?

W wypadku dużych firm, takich jak Red Hat na pewno nie. Dokładamy wielu starań, aby ludzie zrozumieli, że właśnie po to płacą za wsparcie techniczne, by dostali produkt klasy korporacyjnej i pewność stabilności jego rozwoju. Wykorzystujemy open source, gdyż ten model jest znacznie lepszy niż oprogramowanie zamknięte. Oczywiście bardzo ważne jest wsparcie, my gwarantujemy je przez siedem lat. Wydajemy miliony dolarów na przygotowanie aktualizacji, łat oraz sterowników urządzeń nawet do względnie starych wersji systemu. Red Hat Linux jest systemem stabilnym i od dawna gotowym do pracy w korporacjach. To samo chcemy uczynić z naszym oprogramowaniem middleware.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200