Oczami szefa

Dzisiejsza historia nawiązuje do opublikowanego przed tygodniem odcinka Oczami informatyka, tworząc z nią spójną całość. Jeśli nie czytaliście Państwo tego, co było wcześniej, dzisiejsze opowiadanie będzie zupełnie niezrozumiałe, o czym z góry informuję, mając na uwadze Państwa zdrowie psychiczne, jak również moją reputację jako sprawozdawcy zdarzeń.

Dzisiejsza historia nawiązuje do opublikowanego przed tygodniem odcinka Oczami informatyka, tworząc z nią spójną całość. Jeśli nie czytaliście Państwo tego, co było wcześniej, dzisiejsze opowiadanie będzie zupełnie niezrozumiałe, o czym z góry informuję, mając na uwadze Państwa zdrowie psychiczne, jak również moją reputację jako sprawozdawcy zdarzeń.

Szef siedzi przed komputerem. "Jaka nudna ta robota - pieniądze same wpadają do kieszeni. Nie wiadomo co tu wymyślić, żeby dzionek przeszedł sympatycznie. Niech tam... wejdę do Internetu, może coś ciekawego znajdę" - rozmyśla Szef. Jak pomyślał, tak zrobił. Przemyka Szef po witrynach, aż tu nagle komputer przestaje go słuchać. "Chyba myszka wymaga naprawy, bo działa w przeciwną stronę" - myśli sobie Szef. Zagląda pod spód myszki, a tam nic ciekawego - jakaś kulka i tyle. "Może coś się z Internetem porobiło? Albo wirus jakiś. Ostatnio głośno jest o Romeo i Julii, który właśnie poprzez Internet się pleni. Ale żeby tak przeglądarka sama strony wybierała, to już dziwne nieco. Sztuczna inteligencja? Czytałem gdzieś, że jak tych komputerów połączy się bardzo dużo w sieci, to same bez udziału ludzkiego zaczną robić, co im się zachce. Na wszelki wypadek zamknę program internetowy, aby komputer nie miał kontaktu ze światem". Zakończył program, odkłada myszkę, patrzy na ekran i oczom nie wierzy: komputer sam uruchamia programy. - "O proszę - nawet edytor tekstów sam wystartował. I coś pisze! Rany Boskie! Pisze do mnie! Nie dalej jak wczoraj oglądałem Archiwum X, a tu takie numery! Co też on pisze?" - Szef odczytał z ekranu "to ja - Twój komputer" i zdębiał. Zdębiał jeszcze bardziej, gdy napis powiększył się do ogromnych rozmiarów, sam z siebie, jakby życie w nim zaczęło pulsować. Zaniemówił całkiem, gdy objawił mu się tekst "obserwuję Cię cały czas i widzę, co robisz". Teraz wpadł w panikę. Ostatkiem sił stara się zebrać myśli, kołaczące się po głowie bez ładu i składu. "Wyłączyć! wyłączyć komputer" - znajduje rozwiązanie ostateczne. Wybiera funkcję zamykania, a komputer odmawia - raz, drugi. "Toż to jakiś horror" - już sam nie wie co zrobić. Ostatkiem woli podejmuje trzecie podejście zamknięcia i o dziwo, z powodzeniem. "Uff!" - oddycha swobodniej.

Po tym incydencie Szef nieprędko zasiądzie przed komputerem. Jedno w tym wszystkim jest optymistyczne, że zamiast uciec gdzie pieprz rośnie, wzywać pomocy lub wyrwać wtyczkę z gniazdka, Szef mężnie starał się do końca walczyć z przeciwnościami, niczym kapitan tonącego okrętu, i nie zapomniał o prawidłowym zamknięciu systemu. Brawo!

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200