Ocean wspomnień
- Anna Meller,
- 01.01.2004
Internet powoli zamienia się w prawdziwe cmentarzysko. Jest w nim masa stron z czasów dawnej świetności, witryn, które umarły mniej lub bardziej gwałtowną śmiercią. Przeminęły równie szybko, co wydarzenia, którym były poświęcone. Teraz odwiedzane sporadycznie, zupełnie przez przypadek, dają okazję do odbycia sentymentalnej podróży.
Internet powoli zamienia się w prawdziwe cmentarzysko. Jest w nim masa stron z czasów dawnej świetności, witryn, które umarły mniej lub bardziej gwałtowną śmiercią. Przeminęły równie szybko, co wydarzenia, którym były poświęcone. Teraz odwiedzane sporadycznie, zupełnie przez przypadek, dają okazję do odbycia sentymentalnej podróży.
Rok 2000 to w Polsce jeszcze jedne zmagania: wybory prezydenckie. Właśnie wtedy pojawiła się w sieci wirtualna kandydatka na fotel głowy RP Wiktoria Cukt. Zaletą w jej programie wyborczym była... bezprogramowość - hasła i plan działania mieli dopiero ustalić internauci. Obecnie w sieci znajdziemy stronę dokumentującą kampanię kandydatki. To jedyne, co pozostało po wielkiej internetowej Wiktorii Cukt.
Niewiele można również odnaleęć na stronach portali, których świetność przypadła na czas przełomu tysiącleci. Do tej pory istnieje witrynahttp://www.Yoyo.pl , lecz znajdziemy na niej jedynie informację o czasowej niedostępności serwisu i odnośnik do sklepu internetowego z okularami z filmu Matrix. Żyje w sieci również adreshttp://www.portal.pl , pod którym można było kiedyś znaleęć serwis prowadzony przez TP SA. Teraz znajdziemy tam zaproszenie do obejrzeniahttp://www.wp.pl . To jednak tylko kropla w morzu. Zapomnianych stron jest tyle, że starczy na prawdziwy ocean wspomnień.