Nieznośny ból biznesu

Tylko pozornie faceci od interesów są przebojowymi, twardymi, pewnymi siebie ludźmi o silnej konstrukcji psychicznej.

Tylko pozornie faceci od interesów są przebojowymi, twardymi, pewnymi siebie ludźmi o silnej konstrukcji psychicznej.

Tak naprawdę jest to jedynie wizerunek na sprzedaż, umowny kod porozumiewania się w biznesie, pewien standard zachowania, którego wszyscy rygorystycznie przestrzegają. Tak naprawdę i mali przedsiębiorcy, i wielcy właściciele, i menedżerowie, i kierownicy niższych szczebli wiedzą doskonale, jak kruchym zajęciem jest robienie interesów, jak łatwo coś może się nie powieść, jak szybko można wiele stracić, jak ulotna jest lojalność klientów i współpracowników. Tak naprawdę ich wrażliwość, ich naturalna chęć powodzenia i pewności jest ciągle wystawiana na próbę, a świadomość ciągle atakowana przez myśl, że tak będzie zawsze, to się nigdy nie zmieni, nie ma bezpiecznego portu w biznesie, w którym można znaleźć ukojenie. Im dłużej przyglądam się ludziom biznesu, tym częściej myślę, iż tylko dyletanci mogą sądzić, że menedżerom i przedsiębiorcom najbardziej potrzebna jest wiedza o finansach, marketingu i informatyce.

Najbardziej jest im potrzebna opoka w postaci głębokiego zrozumienia swojego losu, przeznaczenia, miejsca w czasie i przestrzeni, a także zakorzenienie w wartościach wytwarzanych poza biznesem, właśnie takich, które charakteryzują się niewzruszoną pewnością, np. miłością w rodzinie czy wiarą w religii albo lojalnością w przyjaźni. Ludzie poddani prawom rynku muszą gdzie indziej i w innych relacjach międzyludzkich zbudować w sobie zasoby energii, entuzjazmu i odporności psychicznej, które pozwolą przetrwać codzienny nieznośny ból ryzyka, niepewności, porażki.

Rynek realizuje w gospodarce ideę wolności. Klient ma wybór i może wybierać, i na ogół korzysta z tej możliwości. Nie można go zmusić, aby spośród wielu ofert przyjął akurat naszą. Nawet zabiegi nieformalne czy podstępy reklamowe z czasem zmieniają się w przetargi łapówek czy wyścig marketingowy poddany prawu popytu i podaży. I reklama, i marketing, i sponsoring, i public relations, i dziesiątki innych działań z dziedziny zarządzania mają na celu podkreślenie swojej oryginalności, niepowtarzalności, przekonanie klienta, że tak naprawdę nie ma wyboru, bo nie ma drugiej takiej samej firmy. W świadomości firmy jest ona jedyna, w świadomości klienta jest ona jedną z wielu. Większość zabiegów firm w gruncie rzeczy dąży do ograniczenia uciążliwej i złowrogiej dla przedsiębiorcy wolności wyboru klienta. Jest rozpaczliwą próbą uczłowieczenia stosunków w biznesie. Każdy człowiek jest osobną jednostką o bezgranicznej wartości właśnie ze względu na swoją niepowtarzalność. Firmy tworzą ludzie, jest więc zupełnie naturalne, że swojej firmie - którą cenią i są do niej przywiązani - chcą nadać znamiona niepowtarzalności. Tymczasem z rynku, od klientów otrzymują jasny nieczuły komunikat, że to nieprawda.

Mówi się, że biznes niszczy ludzi, zmienia ich życie w "wyścig szczurów", rządzi się wilczymi prawami i je upowszechnia w ogóle w społeczeństwie. To są celne spostrzeżenia. Jednak podejrzewam, że przekonanie takie bierze się z dysharmonii między konstrukcją psychiczną człowieka a wymogami działania na rynku. Rynek jest genialną, bezlitosną konstrukcją formalną, człowiek - każdy człowiek, nawet ten twardziel biznesmen - jest wrażliwą, kruchą osobowością, z trudem znoszącą zagrożenia i porażki. I paradoksalnie większość z nich w pogoni za wiedzą o finansach czy marketingu kompletnie zaniedbała budowanie takich obszarów swojego życia, takich związków międzyludzkich, które dałyby im siłę do znoszenia tej dysharmonii.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200