Niezmienne nadzieje na lepsze jutro
- Iwona D. Bartczak,
- 31.05.1999
Firmy informatyczne oceniają koniunkturę dla inwestycji informatycznych jako niezłą, ale zdają sobie sprawę, że na razie - na krótko - ich zyski zależą przede wszystkim od zdolności negocjacyjnych handlowców.
Firmy informatyczne oceniają koniunkturę dla inwestycji informatycznych jako niezłą, ale zdają sobie sprawę, że na razie - na krótko - ich zyski zależą przede wszystkim od zdolności negocjacyjnych handlowców.
Branża informatyczna uzyskuje bardzo wysoką rentowność, nawet do 40%. Niezręczność sytuacji polega na tym, że znaczne zyski tej branży wynikają nie tyle z ogromnego popytu na jej produkty i usługi, co ze swobody w kształtowaniu cen na nie. Każda z firm startujących do przetargów na systemy do zarządzania przedsiębiorstwem albo na wykonanie dedykowanego oprogramowania może potwierdzić, że oferty dostawców informatyki różnią się nawet o rząd wielkości, choć w najmniejszym stopniu nie wynika to z ich merytorycznej zawartości. Natomiast nabywcy rozwiązań informatycznych wiedzą z doświadczenia, że pierwszą cenę ich dostawców można zbić nawet o 50%. Tak naprawdę nikt nie wie, ile powinny kosztować różne prace i usługi. Zresztą słowo "powinny" jest niestosowne w gospodarce rynkowej, gdzie cenę kształtuje prawo popytu i podaży. Jednak w naszej gospodarce prawo to ciągle jeszcze jest zaburzone: albo przez układy polityczne, albo przez korupcję, albo - w zdecydowanej większości przypadków - przez niekompetencję lub naiwność kadry zarządzającej przedsiębiorstw i instytucji.
Przeciętna lub dobra
Oceny koniunktury dla branży informatycznej są więc dosyć optymistyczne. Ale widać, że tak naprawdę branża raczej pokłada nadzieję w lepszym jutrze niż jest zachwycona dniem dzisiejszym. Owe wcześniej wymienione uwarunkowania może o ton jedynie łagodzą niepokój, czy da się dalej zarabiać na informatyce. Nie sprawdziły się bowiem ubiegłoroczne i wcześniejsze entuzjastyczne prognozy, że rok 1998 będzie lepszy niż 1997. Według opinii branży koniunktura ciągle jest na pograniczu dobrej i przeciętnej: dla dystrybutorów, producentów sprzętu, oprogramowania i firm świadczących usługi odchyla się w stronę dobrej, a w przypadku tej ostatniej kategorii nawet bardzo dobrej, natomiast dla dilerów i integratorów przewagę uzyskuje opinia, że jest ona przeciętna, a nawet zła.
Taki wynik badania może budzić pewne zaskoczenie. Wszak wielcy producenci PC nie mają raczej powodów do radości i powszechnie to wiadomo. Jednak w naszym badaniu bardziej niż te pojedyncze przypadki widoczni są producenci od kilkudziesięciu do kilkuset komputerów, a także producenci urządzeń kasowych. Ich dobre doświadczenia z ub.r. przesądzają, że generalnie producenci sprzętu mają się dobrze, a spodziewają się, że w 1999 r. ich sytuacja będzie jeszcze lepsza.
Integratorzy przeżyli pewne rozczarowanie -w przeciwieństwie do firm świadczących wyłącznie usługi - gdyż nazbyt szybko spodziewali się zysków. Wielu z nich dopiero w ciągu ostatnich dwóch lat przekwalifikowało się z dostawców sprzętu i sieci na integratorów, uzupełniając działalność o projektowanie i integracje systemów. Rynek do ich umiejętności podchodzi jeszcze dosyć nieufnie. Okazało się, że z określania się integratorem jeszcze nie wynika nowa przewaga konkurencyjna. Co więcej, z ich rokowań na rok 1999 widać, że integratorzy dostrzegli to i w tym roku nie oczekują poprawy koniunktury.
Dystrybutorzy, firmy produkujące oprogramowanie i świadczące usługi już dziś są zadowoleni z popytu na ich ofertę, w 1999 r. spodziewają się sytuacji podobnej albo lepszej. Największymi sceptykami są dilerzy. Jest to grupa firm, która nie może zdecydować się na wybór strategii rozwoju. Zajmuje się i dystrybucją, i sprzedażą użytkownikom, i produkcją, i wszystkim co się trafi, czyli - można zaryzykować tezę - że naprawdę dobrze nic nie potrafi robić. Są to firmy najbardziej zbliżone do modelu przedsiębiorstwa prywatnego lat 80., zarządzanego przez zaradnych, sprytnych właścicieli, korzystając z osobistych kontaktów, samodzielnych, intuicyjnych decyzji. Brakuje im profesjonalizmu i jednoznacznej strategii. Dla takich firm miejsca na rynku jest coraz mniej. Można ubolewać, że marnuje się osobista zaradność przedsiębiorców, wywodząca się z tradycji polskiego rzemiosła. Klienci jednak tego sentymentu nie mają i wolą współpracować z bardziej nowoczesnymi partnerami.