Nastroje w ujęciu informatycznym

Menedżerowie, którzy nie biorą pod uwagę zmiennych - w zależności od etapu - emocji, jakie wzbudzą projekty informatyczne w załodze przedsiębiorstwa, na ogół ponoszą klęskę.

Menedżerowie, którzy nie biorą pod uwagę zmiennych - w zależności od etapu - emocji, jakie wzbudzą projekty informatyczne w załodze przedsiębiorstwa, na ogół ponoszą klęskę.

Wysokiej klasy specjaliści, ludzie dobrze i wszechstronnie wykształceni, którzy prowadzą wdrożenia systemów informatycznych w gospodarce, mają skłonność do lekceważenia nieracjonalnego lub emocjonalnego zachowania pracowników, którzy uczestniczą w projekcie albo których on dotyczy. Nie rozumieją, dlaczego dla załogi tak mało liczy się interes całego przedsiębiorstwa. Niecierpliwi ich upór w obronie własnych jednostkowych interesów, zdefiniowanych w starym układzie organizacyjnym, mimo że po ukończeniu informatyzacji te interesy będą chronione nie gorzej, choć na pewno inaczej. Denerwują wszelkie przejawy urażonych ambicji, nie zaspokojonych roszczeń do godności, szacunku czy respektu. A już do pasji doprowadza mniejsza niż własna bystrość i sprawność intelektualna pracowników, którym wszystko trzeba tłumaczyć wielokrotnie i prostymi słowami.

Menedżerowie projektów na ogół traktują wymienione - i inne - przypadłości ludzkie, jak "dobrodziejstwo inwentarza", przechodzą do porządku dziennego i kontynuują prowadzenie projektu tak, jakby nie istniały, a już na pewno nie zasługiwały na poważne rozpatrzenie, zastanowienie się i dostosowanie do nich swojego postępowania w projekcie. Uważają, że zajmowanie się tym jest poniżej ich godności, kwalifikacji i misji.

Tak prowadzony projekt zwykle kończy się niepowodzeniem. Menedżer mówi wtedy, że projekt został storpedowany przez głupich albo egoistycznych pracowników, na nim skupiły się konflikty drążące od dawna przedsiębiorstwo. Nawet jeżeli jest w tym część prawdy, to na pewno w równym albo i większym stopniu on sam przyczynił się do tego opisanym wyżej nastawieniem do fiaska przedsięwzięcia.

Ile dla człowieka, ile dla firmy

Opisani menedżerowie projektów popełniają podstawowy błąd. Otóż zanadto czują się szefami wdrożenia systemu informatycznego, a za mało kierownikami ludzi, którzy wykonują to wdrożenie lub będą pracować w nowym systemie. Pilnują spraw technicznych i poprawności metodologicznej prowadzenia projektu, a także w wielu przypadkach - aczkolwiek nie wszystkich, co byłoby bardzo optymistyczne - zgodności systemu z nadrzędną wobec niego strategią biznesową przedsiębiorstwa. Projekt widzą więc w kategoriach ekonomicznej i informatycznej poprawności i sprawności. Na przedsięwzięcie mają spojrzenie z lotu ptaka. Pracownicy natomiast patrzą na nie z pozycji myszy. Oni czują te przyziemne problemy, które im osobiście lub kolegom stwarza, lub - przeciwnie - rozwiązuje projekt. Oceniają również jego racjonalność z punktu widzenia poszczególnych stanowisk, działów, funkcji. Czasem mają rację, a czasem kierują się naganną prywatą. Ale faktem pozostaje, że swoim spojrzeniem obejmują inny zakres spraw i interesów niż menedżerowie, w tym menedżer wdrożenia dużego zintegrowanego systemu informatycznego.

Istnieje jeszcze jedna ważna różnica - jeśli nie konflikt - determinująca odmienne postawy menedżerów najwyższego szczebla i szeregowych pracowników. Otóż owe nieracjonalne urazy, pretensje, roszczenia wpływające na zachowanie pracowników wynikają z tego, że nie okazano im szacunku, zlekceważono ich strach lub chęć doradzenia, nie doceniono ich dobrej woli albo pracy z nadzwyczajnym zaangażowaniem, wyszydzono ich w obecności podwładnych lub kolegów, nie pochwalono publicznie, nie powiedziano "dziękuję" albo "przepraszam", zapomniano wynagrodzić, mimo wcześniejszej obietnicy, że się wobec nich wywyższano. To wszystko wydaje się drobnostką wobec wielkiego zadania usprawnienia działania przedsiębiorstwa, polepszenia wyniku finansowego, zdobycia znaczącej pozycji na rynku, co jest troską dyrektorów i właścicieli. Mają do swoich ludzi pretensje, iż oni tych wielkich celów nie widzą, mimo że dzięki firmie mają pracę i pieniądze. Zapominają, że sens życia człowieka jest inny niż sens istnienia firmy. Sensem istnienia firmy jest tworzenie miejsc pracy i pożytecznych produktów, a także przynoszenie zysku. Sens życia człowieka polega na zaspokojeniu potrzeby bezpieczeństwa, podziwu, szacunku i jeszcze kilku innych wartości. Wszystkie sprowadzają się do naszego samopoczucia: do tego czy czujemy się kimś, czy nikim, bez względu na stanowisko, status społeczny i zamożność.

Zakłamanie menedżerów, walczących z pracownikami o dobro firmy, polega na tym, że ich potrzeby są dokładnie takie same, jak pracowników. Różnica polega tylko na tym, że ich samopoczucie i ocena zależy bezpośrednio od wyników firmy, którą zarządzają, a samopoczucie i ocena pracowników od tego nie zależy. Menedżerowie są w tej dobrej sytuacji, że z im większym zaangażowaniem działają na rzecz firmy, tym lepiej zaspokajane są i ich własne interesy, i interesy firmy (oprócz przypadków patologicznych i przestępczych, kiedy zarząd świadomie wykorzystuje firmę do własnych celów i doprowadza ją do katastrofy). Ta jest nieosiągalna dla szeregowych pracowników. Oni mają do wykonania to, co wynika z ich zakresów obowiązków, natomiast ich poczucie wartości i sens życia wynika ze stosunków międzyludzkich, jakie są w przedsiębiorstwie (również w rodzinie, społeczności lokalnej, zawodowej czy innej).

Z tego właśnie powodu uraza specjalisty, którego nie zaproszono do zespołu projektowego, czy głównego informatyka, którego nie zapytano o radę, albo kierownika działu, którego podwładnym nagle wydaje polecenia ktoś inny, np. szef projektu informatycznego, może spowodować, iż cały, "zbawienny" dla firmy projekt zostanie unicestwiony. Argument, że ucierpi firma, jest niczym w porównaniu z nadszarpniętą dumą i autorytetem tego człowieka. Co ważniejsze: firma czy człowiek? Ten problem jest nie do rozstrzygnięcia, a winą za jego stworzenie należy obciążyć głupich - no właśnie, głupich wbrew wykształceniu i zdolnościom do interesów - menedżerów, którzy w swoich pracownikach nie widzą człowieka.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200