Mózg w sieci

Pokolenie dziś przychodzące na świat rozpocznie dorosłe życie w rzeczywistości, w której - jak prognozuje prezydent Laboratoriów Bella Arun Netravali - inteligentne sieci otoczą planetę niczym skóra. Czujniki rozmieszczone wszędzie będą przekazywać wszelkie informacje wprost do sieci, jak nerwy transmitujące informacje do mózgu.

Pokolenie dziś przychodzące na świat rozpocznie dorosłe życie w rzeczywistości, w której - jak prognozuje prezydent Laboratoriów Bella Arun Netravali - inteligentne sieci otoczą planetę niczym skóra. Czujniki rozmieszczone wszędzie będą przekazywać wszelkie informacje wprost do sieci, jak nerwy transmitujące informacje do mózgu.

W okablowanym świecie możemy błyskawiczne uzyskać informacje z banków danych. Wynika z tego obfitość krzyżujących się inspiracji interdyscyplinarnych. Różne dziedziny wiedzy inspirują się wzajemnie ideami i pomysłami. Kreatywność ogromnie wzrasta, tempo innowacji ulega wielkiemu przyspieszeniu. Kluczowa kategoria ekonomii, jaką jest cena produktu - podstawa konkurencyjności, ustępuje miejsca innowacjom jako najważniejszemu jej kryterium.

Prognoza Netravali jest poważna. Stoi za nią autorytet Laboratoriów Bella, jednej z najbardziej szacownej - obok słynnego Media Lab Massachusetts Institute of Technology w podbostońskimn Cambridge - wylęgarni innowacji technicznych. Dane mi było pod koniec lat 70. spędzić kilkanaście miesięcy w MIT, gdzie uczestniczyłem w programie badań nad komunikacją międzynarodową. Tam czuło się tę szczególną aurę innowacyjności, "gorączkę informatyczną" wywołaną wkraczaniem na scenę "małego olbrzyma" - mikroprocesora, który zrewolucjonizował nasze życie.

Netravali mówi o wszystkich możliwych interfejsach przyszłości. Zastanawia mnie, dlaczego nie wspomina o interfejsach sieć-człowiek. Czyżby to była na razie jeszcze tajemnica technologiczna? Skądinąd wiadomo, że takie eksperymenty już prowadzi. Autor jest technooptymistą, co charakteryzuje ludzi z tej branży. Wierzy, że inteligentna sieć nie doprowadzi do dehumanizacji naszego życia, zastąpienia namacalnej rzeczywistości życia wirtualną rzeczywistością sieci.

Ale inni autorzy nie pocieszają się tak łatwo. Wielu wyraża pewność, że musi się to zakończyć powstaniem interfejsu między człowiekiem i maszyną, a może także bezpośrednimi interfejsami między ludźmi.

Metamedium

Kiedyś komputer i sieć staną się przedłużeniem systemu nerwowego człowieka, czymś w rodzaju metamedium czy też omnimedium. Jeśli do tego dojdzie, to trudno mieć pewność czy nie będzie się zacierać granica między światem wewnętrznym a zewnętrznym, medialnym a pozamedialnym. Człowiek przyszłości będzie traktował swój komputer jak zewnętrzny umysł. Już dziś komputer staje się jakby metaforą człowieka, a procesor - metaforą mózgu.

W którymś momencie powstanie "mózg sieciowy", czyli kolektywna inteligencja. Rozwijają tę ideę już od kilku lat m.in. francuski filozof nowych mediów Pierre Levy i kanadyjski uczony Derrick de Kerkhove, znany w Polsce z książki Powłoka kultury (wyd. Zysk i S-ka, 1998), uczeń Marshalla McLuhana, adaptujący teorię mistrza do epoki komputera, sieci, multimediów, rzeczywistości wirtualnej, symulakrów itp. Jego zdaniem już dziś możemy mówić o kolektywnej inteligencji, ponieważ dzięki technikom informacyjno-komunikacyjnym grupa ludzi może działać i wykonywać jakieś zadanie, jak gdyby była inteligentnym, samomonitorującym się organizmem pracującym z jednym umysłem, a nie zbiorem niezależnych "agentów intelektualnych". W nowszej pracy de Kerkhove mówi już o Connected Intelligence, przez co rozumie, najkrócej mówiąc, przyspieszoną multiplikację umysłu przez umysł.

Wizje idą zdecydowanie dalej: człowiek przyszłości będzie przedłużał własny system nerwowy i zatrze się granica pomiędzy nim a światem zewnętrznym. Dzięki temu będzie odczuwał kontakt z całym kosmosem bez konieczności wprawiania się w nirwanę. Dwóch autorów, Gottfried Maer-Kress i Cathleen Barczys, obserwują przekształcanie się światowej sieci komputerowej - Internetu - w globalny mózg jako samozorganizowany, przetwarzający informacje system, w którym zbiorowa aktywność jednostek osiąga wyższy poziom intelektualny niż jednostka mogłaby osiągnąć samodzielnie. Ten "mózg" wchłonie wszystkie "komórki lokalne i narodowe" i będzie ewoluował jak mózg biologiczny ucząc się i adaptując. Mówi się o metaczłowieku (metaman), który stanie się częścią globalnego superorganizmu, jaki powstanie z syntezy człowieka i maszyny.

Ile jest w tym wszystkim wizjonerstwa, sztuki fantasy, a ile prognozy opartej na realnych przesłankach ekstrapolacji? Otóż nie jest to czysta fantazja, realnych przesłanek jest niemało. Oto na konferencji NASA (NASA Vision-21, 1996) z całą powagą rozważano problem, co się stanie, kiedy technologia stworzy większą niż ludzka inteligencję. Może do tego dojść na cztery sposoby: (1) skonstruowanie "świadomych" komputerów nadludzko inteligentnych, (2) stworzenie sieci, których użytkownicy osiągną niespotykany poziom synergii intelektualnej, (3) interfejs człowiek-komputer wspomagający umysł, (4) rozwój cognitive science. Nadzieje pokłada się w pokartezjańskiej logice, eliminującej nieprzekraczalne bariery między tym, co mentalne, a tym, co fizyczne, a także w strukturalizmie biogenetycznym integrującym antropologię, neurologię, fizykę kwantową, fenomenologię i co tam jeszcze.

"Musimy się ulepszyć"

Autor Krótkiej historii czasu, Stephen Hawking, jest zdania, że sceptycy wątpiący w powstanie sztucznej inteligencji podłączonej do sieci nie mają racji. Skoro bowiem skomplikowane cząsteczki chemiczne wchodzące w skład naszego mózgu uczyniły z nas istoty myślące, to dlaczego myślenie nie może być efektem rosnącej komplikacji układów informatycznych. A jeśli już komputery zaczną myśleć, to tak jak u człowieka nastąpi proces kumulacyjny; ich ewolucja ulegnie przyspieszeniu, może nawet wykładniczemu.

Hawking przewiduje szalony pęd zarówno w ewolucji układów biologicznych, jak i informatycznych. Nie wiadomo tylko, kiedy to się ziści i czy nie zostanie ta tendencja odwrócona przez jakiś kataklizm czy światową rewolucję fundametalistyczną. Jak długo maszyny będą mniej inteligentne od nas, będziemy mieć przewagę. W XXI w. rozstrzygnie się, jak sobie poradzimy ze sztucznymi tworami, które wymyślamy: my czy one będą kontrolować przyszłość Ziemi.

Bierzemy udział w powstawaniu nowych form sztucznego życia (e-life), może będzie nim humanoidalny robot Cog (od cognition), skonstruowany także w Massachusetts Institute of Technology. Powstają programy komputerowe, które same ewoluują, jakby były żywym organizmem. Niewykluczone, że już dzisiejsze wirusy informatyczne są jakąś prymitywną formą sztucznego życia, tak jak wirusy biologiczne były prymitywną formą naturalnego. Od nich się to wszystko zaczęło.

Po wyczynie "Niebieskiej Szafy" (tłumaczenie na polski Deep Blue) nastąpiła fala spekulacji, czym zakończy się w XXI w. wyścig szczurów między mózgami - sztucznym a naturalnym.

Czy jest się czego bać?

Jak zawsze są technoentuzjaści i technofoby. Dyskurs między nimi był zawsze trudny, a dziś może się stać niemożliwy. I jednych, i drugich zawsze próbowali godzić filozofowie i etycy przekonani, że wszystko zależy od nas, do czego użyjemy nowych technologii, które same w sobie są ślepe, nie widzą celów, którym służą.

Ale ten pogląd wydaje się dziś mało przekonujący. Zostaliśmy już bowiem w dużym stopniu zdeterminowani przez technikę: ona zagnieździła się w nas. Theodor Adorno powiada o wdzieraniu się techniki w nasze środowisko duchowe. Przez dziesiątki lat jej burzliwego rozwoju były wysiłki jej adaptowania do skali człowieka, czemu służyło wartościowanie techniki. Wydaje się, że dochodzimy do momentu, w którym to już my musimy się do niej przystosować. A jeśli się to nie uda, to nas trzeba zmienić. Jak wykazują wszystkie badania nad przyczynami katastrof technicznych, w znakomitej większości w systemie człowiek-technika, zawodzi "podsystem-człowiek". Z czego wynika prosty wniosek, że trzeba udoskonalić człowieka. Takie prognozy rodzą neoluddystyczny bunt, który przybiera niekiedy zbrodniczą postać, jak w przypadku Teda Kaczynskiego, który miał plan unicestwiania ludzi wprawiających w ruch nowe technologie.

Mamy do czynienia z procesem kumulacyjnym o cechach żywiołowości, co oznacza malejący wpływ człowieka na jej przebieg. Michio Kaku jest przekonany, że to, co technicznie możliwe, to się stanie, a wszystkie pomysły uczonych będą akceptowane przez konsumentów ich odkryć.

Cechy ewolucyjności zjawiska wiążą się z tym, że same maszyny mogą wytwarzać inne. Maleje udział sfery publicznej w tej dziedzinie, co znaczy także zmniejszanie się możliwości sterowania. Polityka czy kultura przestają być podmiotami, a stają się biorcami. Skoro najbardziej liczy się wiedza, jakość czynnika ludzkiego, imperatyw konkurowania w dzisiejszym globalizującym się świecie, to znaczy, że ten materiał ludzki musi być coraz lepszy, aby tym wymogom sprostać. Jakość i ilość sztucznej czy naturalnej, ale poprawionej inteligencji będą decydowały o przynależności krajów do przodujących i zacofanych. Muszą więc być lepsze mózgi i programy generujące informacje i wiedzę, których nie ma w pamięci komputera, ale które wynikają z zawartości jego pamięci (inteligentne programy, samouczące się sztuczne sieci neuronowe, silniki wnioskujące - infering engines).

To leży u podstaw szaleńczego wyścigu technologicznego nastawionego na ulepszanie, wspomaganie człowieka: genetyczne, psychofarmakologiczne, a w przypadku komputera i sieci - bioelektroniczne. Ten temat, podobnie zresztą jak cały problem integracji człowieka i komputera, sieci, maszyny staje się obsesją kultury popularnej, by wymienić najgłośniejsze filmy: Johny Mnemonick, Terminator, Robocop, opowieści o androidach czy Blade Runner Ridleya Scotta, Kosiarz umysłów.

Poczęta z intuicji prawda artystyczna nieraz wyprzedziła naukową. Netravali mówi z fascynacją o silniczkach DNA, rewolucji nanoinformatycznej. Jeśli pojawią się takie silniczki, to znaczy, że ulegnie obniżeniu bariera bioelektronicznej hybrydyzacji człowieka, że stanie otworem droga przed implantami domózgowymi w imię wspomagania czy ulepszania człowieka. Intelektualne "doładowywanie" człowieka może być tak samo, a może jeszcze bardziej akceptowane niż wzmacnianie męskiej potencji. Bo któż nie chce być mądrym? Przed tym można się wzdragać, ale z drugiej strony te samy implanty mogą pomóc osobom sparaliżowanym odzyskać władzę nad ciałem. I cóż w tym strasznego, że taki człowiek będzie hybrydą bioelektroniczną.

Wizja świata jako samomonitorującego się organizmu, w którym sieć informatyczna jest jakby systemem nerwowym i zarazem krwiobiegiem, jest bardzo atrakcyjna, choć nie wiadomo na ile realna. Świata, który zapewni bezpieczeństwo, uchroni przed katastrofami itp. Zapewne powstanie sieci to konieczność. Tak jak koniecznością było skonstruowanie maszyn, aby zwielokrotnić energię mięśni i przedłużyć zmysły, zwiększyć w ten sposób skalę przetwarzania przyrody i zaspokoić potrzeby wzrastającej liczby ludzi, tak koniecznością staje się przedłużenie niektórych funkcji mózgu w erze informatyki, aby zwiększyć skalę przetwarzania infomasy, którą coraz trudniej było zarządzać i przetwarzać.

Nieraz okazywało się jednak, że nowe systemy techniczne zwiększały potencjał człowieka. Nie tylko zabezpieczały, przed klęskami, ale same je wywoływały. Im większy był system techniczny, tym większe ryzyko w przypadku jego awarii. Czy megasieć globalna nie będzie niosła megaryzyka?

Epoka teleobecności

Dla intelektualistów wrażliwych na wolność, stwierdzenie, że sieć wszystko wie, nie musi być pocieszeniem. Wielki Brat także wszystko wiedział, na nasze nieszczęście. Im bardziej posługiwać się będziemy technikami cyfrowymi, tym więcej pozostawiać będziemy śladów elektronicznych o sobie. Będzie coraz więcej widzialnej wolności, ale też coraz więcej niewidzialnej kontroli.

Pomijam tu już problem nierównego dostępu do sieciowego sezamu. Tak zawsze było. Działa dyfuzja innowacji, ale nie wyrównuje ona szybko szans rozwoju. Choć może tym razem będzie inaczej. Netravali wierzy w to, że ok. 2025 r. każdy będzie podłączony do sieci, czyli, że każdy będzie miał "dojazd" do infostrady. Problem w tym, ile będzie trzeba płacić za przejazd i kto będzie określał normy kodeksu drogowego.

Prognoza eksplozji kreatywności jest realna. Nic jej już nie powstrzyma. Tyle że stwarza to nie tylko szansę, ale także problemy. Czy to nie będzie paraliżujący miliony ludzi terror kreatywności? A przecież nie wszyscy chcą i mogą być kreatywni. Im więcej będzie inteligentnych technologii, tym bardziej ludzie będą wypychani w coraz wyższe rewiry intelektualne. Dla jednych będzie to satysfakcja, dla innych frustracja. Ludzie ucyfrowieni, sieciowi będą elitą, ludzie "analogowi" - podklasą. Tak jak człowiek musiał się udomowić, żeby przetrwać, tak dziś musi się usieciowić. W 2025 r., jeśli się nie będzie mieć strony domowej, będzie się bezdomnym.

Z pewnością wszechogarniająca sieć to największy przewrót cywilizacyjny od czasu rewolucji przemysłowej. Tamta niosła ze sobą znamię postępu, wyzwalała na ogół optymizm. Dziś ten postęp nie jest tak oczywisty, bo tu już nie chodzi tylko o ekstensję mięśni i zmysłów a o ekstensję mózgu, tworzenie pomocniczej inteligencji. Są obawy, że to inteligencja człowieka może stać się pomocnicza. Konstruowanie silniczków DNA na molekułach oznacza, że rewolucja informatyczna zleje się z biologiczną i będzie to jedna wielka rewolucja, której konsekwencji nikt nie waży się dziś przewidywać. Można jedynie powiedzieć, że neuroinformatyka stanie się najpotężniejszym przemysłem naukowym, który przeniknie wszystko: ekonomię, politykę, kulturę, naukę itp.

Netravali, de Kerkhove i inni mówią, że rewolucja elektroniczna roztacza nad nami powłokę, czyli skórę Ziemi. Rodzi się coś ezoterycznego, coś, co u wielu technomistyków wyzwala potrzebę nowego panteizmu: wiarę w ducha Ziemi. Sieć jako wielki Manitu. Niedługo okaże się, że aniołowie to zbudowane z czystej informacji agenci cyberprzestrzeni. Trudno tu uniknąć skojarzenia z Teilhardowską noosferą, sferą ducha, która jest tak immanentna dla świata jak materia i energia.

Jak się szacuje, dziś w sieci na 8 mld stron internetowych (ta informacja co dzień się dezaktualizuje) znajduje się niewiele ponad 4-6% informacji/wiedzy tekstowej, dźwiękowej, graficznej, wizualnej. Nie wiadomo, ile jej będzie w 2025 r., który Netravali obejmuje horyzontem swej prognozy. Jeśli uda się do tego czasu stworzyć interfejsy między człowiekiem i maszyną, to nie trzeba będzie iść po rozum do głowy. Będzie w sieci.

--------------------------------------------------------------------------------

Profesor Kazimierz Krzysztofek jest pracownikiem Uniwersytetu w Białymstoku i Instytutu Kultury w Warszawie. Od kilku lat wykłada przedmiot Wiedza o społeczeństwie informacyjnym w Ośrodku Zagadnień Społeczeństwa Informacyjnego w Instytucie Problemów Współczesnej Cywilizacji w Warszawie. Członek Zarządu Europejskiej Sieci Badań i Informacji o kulturze CIRCLE, członek Komitetu Prognoz PAN Polska 2000Plus.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200