Modyfikator

Kim jest człowiek modyfikujący oprogramowanie wykonane przez innych? Z pewnością musi być programistą, analitykiem i projektantem w jednym.

Aby przeprowadzić zmiany w produkcie software’owym, trzeba zawczasu wykonać analizę i projekt. Inaczej trudno mówić o sensowności tego przedsięwzięcia. Zaczyna się więc od analizy biznesowej, mającej dać odpowiedź co do celu wykonywanych przeróbek. Najczęściej jest to przeprowadzane zgodnie z wymaganiami użytkowników. Potem następuje analiza systemowa, mająca dać odpowiedź, czy i jak można zmiany te zaimplementować w określonym środowisku technologicznym. Czyli, inaczej mówiąc, studium wykonalności. Jeśli już się z tym uporamy, następnym krokiem będzie wykonanie projektu stanowiącego wytyczne i podkład pod prace programistyczne, które uwieńczą dzieło. Przed wdrożeniem zmian należy oczywiście produkt pieczołowicie przetestować.

Kim jest więc człowiek, który musi wszystkie te etapy wykonać osobiście? Wśród umiejętności tego informatyka (bo nie wątpimy, że mamy do czynienia z profesjonalistą w tej branży) muszą być wszystkie pierwiastki specjalności związanych z wytwarzaniem oprogramowania. Ponadto musi być on zapoznany z merytoryczną dziedziną zastosowań tego konkretnego oprogramowania, aby zdawał sobie sprawę, czego analizy biznesowe dotyczą i jakie zaproponować sensowne rozwiązania. Dlaczego jednak robi to w pojedynkę, a nie w zgranym, prężnym zespole?

Ten obszar działalności przeznaczony jest najczęściej dla informatyków zakładowych, którzy zmagają się z produktami open source, znajdującymi zastosowanie w danej branży. Jeśli powiemy, że koszty odgrywają tu zasadniczą rolę, to będzie wiadomo, dlaczego najczęściej jest to praca solowa. Poprawek czy modyfikacji autorom oprogramowania otwartego zlecić nie da rady, można je tylko zasugerować, co będzie wzięte pod uwagę albo i nie, a co do czasu realizacji i uzyskanego efektu, trudno o konkretne przesłanki. Produkt open source rządzi się zgoła innymi prawami aniżeli komercyjny, za którym nie dość, że stoi konkretny i ustalony zespół autorski, to jeszcze wszystko podparte jest walorami finansowymi.

Informatyków zakładowych parających się tego rodzaju działalnością jest bez liku. Muszą radzić sobie własnym sumptem z różnymi problemami, wykorzystując do tego własną inteligencję oraz inwencję twórczą. Są to wielodziedzinowi specjaliści, jednakże bez łańcucha dziwnie brzmiących skrótów przed nazwiskiem, oznaczających zdobyte specjalizacje, których formalnie rzecz biorąc, nie mają. Firmy, w których tnie się koszty, nie zapewniają szkoleń zawodowych swoim pracownikom. Dla nich tani relatywnie pracownik, to dobry pracownik - reszta jest nieistotna. Trzeba powiedzieć, że z ekonomicznego punktu widzenia takie podejście jest jedyne i słuszne. Niemniej jest to punkt widzenia tylko jednej ze stron. Informatyka i tak nikt nie pyta o zdanie.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200