Misja

W latach 70. zbudowaliśmy w Polsce najwyższą wtedy konstrukcję inżynierską na świecie – radiowy maszt nadawczy w Gąbinie koło Płocka. Całość została zaprojektowana i zbudowana w Polsce, zagraniczne były tylko izolatory, na których stał maszt, oraz same nadajniki (też wówczas największe na świecie). Wysokość masztu była bliska połowie długości nadawanej fali, co dawało wyjątkowy zasięg sygnału. Pokrywał on całą Europę i spory kawałek Afryki i Bliskiego Wschodu, gdzie na kontraktach pracowały tysiące naszych pracowników. Docierał też daleko na Wschód, nawet do Kazachstanu, gdzie żyli liczni nasi rodacy rzuceni tam przez wojenne najczęściej losy.

Potem, już w latach 90., podczas niefrasobliwie prowadzonej konserwacji maszt ów nam się zawalił i nigdy też nie został odbudowany. Powiedziałby ktoś, że z dzisiejszego punktu widzenia ma to już małe znaczenie, bo przecież istnieje przekaz satelitarny programów radiowych, które są jeszcze dostępne przez internet. Sam korzystam z obu tych technik i zadziwia mnie jedno: pośród blisko 700 programów radiowych dostępnych z najpopularniejszych u nas satelitów i – podobno – ponad 10 tys. nadawanych przez sieć nie ma chyba ani jednego, który byłby kodowany, czyli wymagał do odbioru specjalnych, zazwyczaj płatnych, urządzeń. Tak jakby radio było czymś gorszym od telewizji, gdzie koduje się na potęgę. Satelita i sieć to jednak nie to samo co zwykły odbiornik, któremu do odbioru wystarczy drut za antenę i źródło prądu, chociażby baterie.

Techniki satelitarne w celu dotarcia do rozrzuconych po świecie rodaków (i czynienia – przy okazji – własnej propagandy), i to bez żadnego kodowania, stosuje wiele państw. Z najpopularniejszych satelitów można u nas odbierać tą drogą liczne programy wszystkich chyba państw europejskich (samych niemieckich – ze 150), a także krajów arabskich, Chin, Korei Południowej i Japonii.

Zobacz również:

  • Indie chcą, aby każdy smartfon posiadał radio FM
  • Android 14 będzie zawierać oprogramowanie wspierające komunikację satelitarną

Jest 30 grudnia 2014 r. Od dłuższego czasu tkwię na balkonie domu leżącego w małej, nadmorskiej miejscowości w Toskanii i usiłuję tam zainstalować paraboliczny kawałek blachy, czyli antenę satelitarną. O tym, że będą komplikacje, wiedziałem już wcześniej, w kraju, kiedy to, w ramach przygotowań, skorzystałem z internetowych programów pozwalających dość dokładnie zbadać miejsce instalacji (gdziekolwiek na świecie!). Między innymi pod względem ewentualnych przeszkód na drodze, słabiutkiego przecież sygnału (w pewnym uproszczeniu, około 100 W), biegnącego od oddalonego o prawie 40 tys. km od Ziemi satelity. Źródłem wcześniejszych obaw i – jak się okazało – problemu była stojąca w sąsiednim ogródku sosna, sięgająca niemal 20 metrów wysokości. Takich drzew, z których bywa, że spadają potężne, mogące zrobić sporą nawet krzywdę, szyszki, jest tam pełno, bo domy stoją w terenie, który kiedyś był nadmorskim lasem.

Sosna ta, już na miejscu, zmusiła mnie do dokładnych pomiarów i obliczeń trygonometrycznych (po tylu latach to dla człowieka prawie wyższa matematyka!), które, mimo wszystko w przybliżeniu, wskazały stosowne do instalacji miejsce na balustradzie balkonu. Po kilku próbach udało się i na ekranie pojawiło się m.in. kilka programów Telewizji Polskiej, co było jednym z ważniejszych celów moich działań.

Dwa dni później, w dzień Nowego Roku, nagle programów tych nie ma. Sprawdzam instalację, nic się nie poluzowało, przestawiło czy odłączyło. Okazało się, że nasza chwaląca się znaczącym wzrostem przychodów z abonamentu telewizja postanowiła zaoszczędzić i wyłączyła niekodowany dostęp do swych kanałów Kultura i Historia.

Od lat tkwię amatorsko w tej technice i pamiętam wiele przypadków przenoszenia stacji na inne nadajniki i satelity. Zawsze poprzedzał to pasek z informacją biegnący w dole ekranu, a nawet – jak to właśnie w tej chwili robi CNN International – na „starej” częstotliwości przez kilka tygodni jest pokazywana sama tylko plansza z parametrami nowej.

Wiele zrobiliśmy i robimy w Polsce, by te ponad 2 mln młodych w większości ludzi, które wyjechało z kraju, nigdy do niego nie wróciło. Teraz telewizja publiczna, realizując swą szczytną misję, odcina ich również od naszej kultury i historii.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200