Legalność oprogramowania. Walka z brakiem świadomości zarządu

Obok oszustw na aukcjach internetowych, piractwo jest najczęściej popełnianym komputerowym przestępstwem w Polsce. Przynajmniej według statystyk, gdyż na policję zgłasza się bardzo mało firm, do których ktoś włamał się przez Internet i wykradł cenne informacje. I chociaż stopień świadomości spraw dotyczących legalności oprogramowania (i spraw licencyjnych w ogóle) wciąż rośnie, to nadal jest bardzo wiele do zrobienia w tym zakresie.

Obok oszustw na aukcjach internetowych, piractwo jest najczęściej popełnianym komputerowym przestępstwem w Polsce. Przynajmniej według statystyk, gdyż na policję zgłasza się bardzo mało firm, do których ktoś włamał się przez Internet i wykradł cenne informacje. I chociaż stopień świadomości spraw dotyczących legalności oprogramowania (i spraw licencyjnych w ogóle) wciąż rośnie, to nadal jest bardzo wiele do zrobienia w tym zakresie.

Redakcja NetWorld zaprosiła do dyskusji przedstawicieli firm i organizacji, które kształtują w Polsce świadomość tego rynku. W redakcyjnym spotkaniu wzięli udział przedstawiciele policji, BSA oraz producentów: Microsoftu i Novella.

Zdaniem naszych gości problem związany ze świadomością konieczności nabycia odpowiednich licencji nie leży wśród zatrudnianych przez firmy administratorów i informatyków, ale wśród zarządów. To one głównie ulegają pokusie łatwego obcięcia kosztów. Administratorzy zaś często stawiani są między młotem a kowadłem - otrzymują polecenie służbowe zainstalowania konkretnego oprogramowania, bez zgody i przeznaczenia odpowiednich funduszy na jego zakup. Tego typu sytuacje jak najbardziej należy piętnować. Polecamy też lekturę NetWorlda nr 11/2005, w którym opisaliśmy kilka programów umożliwiających przeprowadzenie audytu zarówno oprogramowania, jak i sprzętu w firmie. Tego typu rozwiązania paradoksalnie mogą doprowadzić do znacznych oszczędności, gdyż często zdarza się, że w firmach jest zakupionych zbyt wiele licencji w stosunku do rzeczywistego zapotrzebowania. Gdy zasoby pracownicze w firmie są niewystarczające do samodzielnego przeprowadzenia audytu, można zlecić tę czynność firmie zewnętrznej.

NetWorld: Na sprawy związane z kontrolą legalności oprogramowania kładzie się cieniem fakt, że bardzo często są mylone role i zadania poszczególnych organizacji. Jednym z podstawowych problemów jest brak wiedzy kto formalnie przeprowadza kontrolę legalności - policja, BSA, a może Microsoft lub przedstawiciele innych producentów...

mec. Mikołaj Sowiński, SK&S: Pod powszechnie używanym hasłem "kontrola legalności oprogramowania" rozumiemy przeszukanie pomieszczeń lub systemów informatycznych dokonywane przez policję. Przeszukanie z reguły rozpoczyna postępowanie karne w sprawie, w ramach którego pojawiają się inne podmioty o odpowiednich uprawnieniach, ale nie zarządzające tym procesem. Z reguły są to producenci oprogramowania jako osoby pokrzywdzone, których prawa autorskie zostały naruszone.

NetWorld: Jaka jest zatem rola BSA i pana jako pracownika kancelańi prawniczej?

Legalność oprogramowania. Walka z brakiem świadomości zarządu
mec. Mikołaj Sowiński, SK&S: W zakresie opisanej procedury przeszukania, BSA procesowo nie ma żadnej roli - jest to organizacja koordynująca pewne działania na rzecz zrzeszonych w niej producentów Stroną pokrzywdzoną zawsze jest właściciel praw autorskich do oprogramowania. BSA jednak działając na rzecz swoich członków koordynuje i obsługuje działalność antypiracką. Producenci zrzeszeni w BSA stwierdzili, że tak będzie wyglądała najlepiej organizacja tego typu przedsięwzięć, gdyż wszyscy mają ten sam interes. Ja natomiast jestem radcą prawnym, który posiada pełnomocnictwa pokrzywdzonych firm. Zgłaszam wniosek o ściganie czy przekazuję informację o popełnieniu przestępstwa w imieniu pokrzywdzonych producentów. Ale jest to także pewna praca organizacyjna i koordynująca, i w tym zakresie pracuję również dla BSA. Z reguły to BSA podejmuje decyzję o rozpoczęciu postępowania.

NetWorld: W jaki sposób obecnie BSA jest reprezentowana w Polsce?

Bartłomiej Witucki, BSA: W Polsce działa lokalny komitet składający się z przedstawicieli członków BSA. Naszym prawnikiem jest mec. Mikołaj Sowiński. Jako osobny nadrzędny podmiot działa BSA w Londynie. Nasze główne zadania w Polsce leżą w sferze edukacyjno-marketingowej. Moim zadaniem, jako rzecznika BSA w Polsce, oprócz kontaktów z mediami, jest koordynacja naszych działań ediikacyjno-marketingowych.

NetWorld: Wielokrotnie wskazywane są pewne szczególne relacje między BSA a Microsoftem...

Krzysztof Janiszewski, Microsoft: Przez pierwszych kilka lat, będąc pracownikiem Microsoftu, równolegle pełniłem funkcję rzecznika BSA. Być może stąd ta unia personalna powodowała, że Microsoft w szczególny sposób był kojarzony z BSA. Obecnie Microsoft jest chyba najbardziej aktywnym członkiem BSA i tego się nie wypieramy. Czasem nawet inicjujemy pewne działania, ale wszystkie one są uzgadniane na szczeblu komitetu lokalnego.

NetWorld: Dlaczego Novell w Polsce odszedł z BSA?

Legalność oprogramowania. Walka z brakiem świadomości zarządu
Jarosław Kowalski, Novell: Przestaliśmy brać czynny udział w działaniach BSA, gdyż taka jest polityka korporacji. Doszliśmy do wniosku, że uczestnictwo w BSA nie przynosi nam zakładanych rezultatów. Decyzja ta została podjęta na szczeblu korporacyjnym, a nie lokalnie w Polsce. BSA - być może kontrowersyjnie - wykonuje swoją pracę w zakresie uświadamiania problemu piractwa w Polsce. Jednak to my indywidualnie współpracujemy z policją bądź agencjami, które zajmują się projektami antypirackimi. To one zgłaszają nam fakt używania oprogramowania firmy Novell, na które dany klient nie jest w stanie wykazać się posiadaniem odpowiednich licencji.

NetWorld: Jak oceniacie państwo merytoryczny poziom współpracy z osobami odpowiedzialnymi w firmach za sprawy legalności oprogramowania? Czy są to użytkownicy świadomi wszystkich zawiłości związanych z licencjami?

Krzysztof Janiszewski, Microsoft: Z tą świadomością wciąż jest nie najlepiej, także wśród osób odpowiedzialnych za infrastrukturę informatyczną w firmie - takie informacje otrzymujemy od naszych partnerów. Okazuje się często, że dział IT nie jest w stanie określić ile komputerów pracuje w firmie i ile jest zakupionych licencji. Wszystko wynika z dość dużego bałaganu, braku odpowiednich procedur. Często też zdarza się, że firmy mają za dużo licencji w stosunku do liczby posiadanych komputerów.

Bartłomiej Witucki, BSA: Często zgłaszany jest problem, że to członkowie zarządu, czyli przełożeni osób odpowiedzialnych za oprogramowanie w firmach, nie do końca zdają sobie sprawę z odpowiedzialności. Zdarza się, że wiele osób myli programy komputerowe z nagraniami audio czy wideo. W przypadku programów nie mamy dozwolonego użytku i jest pojęcie licencji, którego nie ma w przypadku nagrań.

mec. Mikołaj Sowiński, SK&S: Ze swojego doświadczenia wiem, że wielu prezesów i członków zarządów firm dowiadywało się dosyć późno o fakcie posiadania nielegalnego oprogramowania. W Polsce są dziesiątki przykładów - właścicieli firm i osób zarządzających - którym zostały postawione zarzuty karne. Dla takiej osoby już sam wyrok w zawieszeniu jest poważnym problemem w karierze.

Jarosław Kowalski, Novell: Często zdarza się, że informatycy otrzymują polecenie służbowe nakazujące zagwarantować dostępność odpowiedniego oprogramowania. Przy czym gdy dochodzi do spraw finansowych i należy znaleźć fundusze na jego zakup, to główny księgowy odmawia, a informatycy stają między młotem i kowadłem. Istnieje też problem złożoności współczesnych systemów licencjonowania. Dawniej świat był dosyć prosty: było pudełko z jedną licencją lub licencją sieciową na liczbę stanowisk itd. Dzisiaj producenci dostosowując swoją ofertę do potrzeb klientów przygotowują tak wiele form umów licencyjnych, że mogą pogubić się w tym nawet najlepsi specjaliści. Ale w zasadzie największe firmy nie mają problemu z legalnością oprogramowania. Większość przypadków piractwa, z którą mieliśmy do czynienia, dotyczyła firm poniżej 50 pracowników.

Bartłomiej Witucki, BSA: Do nas często trafiają pytania od osób zajmujących się zarządzaniem zasobami IT w firmie, co mają robić w przypadku, gdy przełożony każe zainstalować nielegalne oprogramowanie i w jaki sposób mogą się zabezpieczyć.

Krzysztof Janiszewski, Microsoft: W takim przypadku dla administratora pewną deską ratunku byłoby wydanie takiego polecenia na piśmie, ale wiadomo, że go nie dostanie.

mec. Mikołaj Sowiński, SK&S: Prawo autorskie i język w nim użyty mają swoją specyfikę. Gdy prowadzę szkolenia dla administratorów IT to bardzo często dostrzegam, że mówimy zupełnie innym językiem. Administratorzy IT zupełnie inaczej odbierają pewne kwestie niż prawnicy, którzy później robią im problemy.

NetWorld: I to chyba jest podstawą całego problemu, że po prostu trzeba doprowadzić te dwa języki do wspólnego mianownika. Gdy przeciętny użytkownik dostaje okienko z umową licencyjną to po przeczytaniu dwóch pierwszych zdań od razu przewija na koniec i klika "akceptuję", bo niewiele z tego rozumie.

Jarosław Kowalski, Novell: To jest naturalny problem, który występuje w naszej cywilizacji. Czy każda osoba, która czyta ulotkę otrzymaną z lekarstwem, zrozumie wszystko co tam jest napisane? Tak samo jest ze zrozumieniem języka informatyki czy języka prawników. Każdy ma swój "dialekt" i to jest problem cywilizacyjny w komunikowaniu się różnych grup społecznych.

NetWorld: W jaki sposób są dobierane firmy do przeprowadzenia kontroli legalności oprogramowania?

kom. Zbigniew Urbański, Policja: Opieramy się na informacjach własnych oraz uzyskanych od firm poszkodowanych, czyli producentów lub organizacji reprezentujących ich. Każda z takich spraw jest najpierw badana, gdyż często są to informacje złośliwe, przesyłane przez konkurencję lub byłych pracowników.

mec. Mikołaj Sowiński, SK&S: Te informacje muszą być wiarygodne i pochodzić od osób, z którymi możemy mieć późniejszy kontakt (gwarantując im oczywiście anonimowość). Nigdy nie pozwalam na poinformowanie policji o podejrzanej firmie, jeśli otrzymałem wysłaną anonimowo informację treści "wiem, że firma X używa mnóstwo nielegalnego oprogramowania".

NetWorld: Czy każdy strzał trafia w "dziesiątkę"?

kom. Zbigniew Urbański, Policja: 99% strzałów jest trafionych, te nietrafione to np. firma, która zdążyła zalegalizować oprogramowanie, bo czas jego instalacji wskazywał, że była ona wykonana tydzień wcześniej na wszystkich komputerach.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200