Kultura i informatyka - tandem dla biznesu

Biznes w swojej najbardziej rozwiniętej postaci jest obecnie działalnością bardziej kulturotwórczą niż techniczną czy menedżerską.

Biznes w swojej najbardziej rozwiniętej postaci jest obecnie działalnością bardziej kulturotwórczą niż techniczną czy menedżerską.

Taką "wywrotową" tezę głosi Andrzej Góralczyk, prezes Polskiego Centrum Produktywności. Co więcej, potrafi ją obronić. Jego zdaniem, biznes osiągnął tak wysoki stopień rozwoju technicznego i menedżerskiego, że zagadnienia z dziedziny organizacji produkcji i usług nie stanowią już wyzwania. O sukcesie przedsiębiorstwa decyduje szybkość wprowadzania nowych pomysłów na rynek, co szczególnie widoczne jest w segmencie firm zajmujących się wysoką technologią, np. informatyczną, oraz sprawność dodawania wartości klientowi, poprzez podnoszenie jakości oferowanych dóbr. Konsekwentna realizacja koncepcji jakości totalnej doprowadziła menedżerów i przedsiębiorstwa do szczególnej granicy cywilizacyjnej, w której jakość, wynikająca z parametrów użytkowych, jest oczywistością, natomiast narzędziem rywalizacji o klienta stają się wartości, które może on uznać za cenne dla siebie, swojego wizerunku czy statusu. Tworzenie wartości jest działalnością kulturotwórczą. Czyżby biznesmeni, przedsiębiorcy, menedżerowie tradycyjnie uważani za profanów wysokiej kultury, mieli się stać w nowym tysiącleciu jej kapłanami?!

Detronizacja techniki?

Rewolucja naukowo-techniczna, którą przeżywamy od kilkudziesięciu lat, zaowocowała niebywałym w historii rozwojem technologii, eksplozją wynalazków oraz gwałtownym rozprzestrzenianiem się ich zastosowań w funkcjonowaniu społeczeństw i organizacji oraz w codziennym życiu ludzi: prywatnym i zawodowym. Jednak potencjał twórczy techniki zaczyna się wyczerpywać. Są na to dowody, na przykład w dziedzinie zastosowań informatyki. Już kilka lat temu zaobserwowano, że w przedsiębiorstwach na dosyć wysokim poziomie informatyzacji, w których na informatykę stale przeznaczono kilka procent obrotu, korzyści z jej stosowania przestały rosnąć proporcjonalnie do nakładów albo wręcz w ogóle nie przemieniały się w większą produktywność. Wtedy wymyślono reengineering i inne koncepcje zmiany struktury organizacyjnej lub procesów biznesowych po to, aby odblokować potencjał informatyki. W zamyśle było to dobre lekarstwo. Cóż z tego, kiedy jednak 70 procent tego typu projektów kończy się niepowodzeniem, ponieważ menedżerowie nie mają wprawy w zarządzaniu przedsięwzięciami. Jest to dziedzina zarządzania stosunkowo nowa. Nie obrosła jeszcze wiedzą, doświadczeniem, rutyną. Reorganizacje nie zawsze są wystarczające, aby wykorzystać potencjał techniki. Dlaczego tak się dzieje?

Można pokusić się o tezę, że nieudane projekty są zaworem bezpieczeństwa cywilizacji. Dają czas specjalistom od informatyki i zarządzania, żeby jeszcze raz przemyśleli swoje koncepcje, ulepszyli je, przetestowali wynalazki. Zawsze tak było w historii, że nowa technologia początkowo obniżała wydajność pracowników i firm, a dopiero potem następował szybki wzrost. Firmy, menedżerowie, pracownicy uczą się bowiem nowych umiejętności. Są to lata eksperymentów. Jednocześnie udoskonalana jest technologia i spadają jej ceny. W końcu wszyscy biorą zakręt i wydajność rośnie.

Może jednak tym razem jest inaczej. Może dysharmonia między teoretycznie oszałamiającymi możliwościami technologii informatycznej a stosunkowo skromnym jej wykorzystywaniem do wsparcia biznesu jest sygnałem, że biznes potrzebuje wsparcia z innej strony niż technicznej? Może właśnie ze strony kultury?

Bez przesady

Intuicja i następujący po niej dowód na kulturotwórczy trend w biznesie ma wartość bezcenną dla rozwiniętych gospodarek, jednak nasz kraj jest na dość niskim stopniu rozwoju. Teza o skończonej roli techniki dla poprawy efektywności gospodarowania i podniesienia jakości wyrobów i procesów byłaby sporą przesadą. Jednak trzeba przyznać, że wśród metod unowocześniania zarządzania, produkcji i dystrybucji najważniejszą rolę odgrywa informatyka. Za jej przyczyną osiąga się cele cząstkowe, np. szybszą i bezbłędną obsługę pewnych funkcji organizacji czy automatyzację pracy biurowej, a także cele globalne, np. wykreowanie nowych produktów (choćby w bankowości) czy podniesienie zyskowności i jakości produkcji.

Obecnie w Polsce najdynamiczniej rozwija się rynek systemów zintegrowanych. Biorąc pod uwagę, że polskie przedsiębiorstwa - w pierwszym stadium informatyzowania się opanowane przez manię pecetową - startują w tej dziedzinie prawie od zera, należy ocenić rosnące zainteresowanie i wiedzę menedżerów i informatyków jako zapowiedź szybkiej i fundamentalnej zmiany. Już widać, że proces unowocześniania poprzez informatykę, mimo wielu niepowodzeń i błędów, będzie u nas trwał krócej niż na Zachodzie. To jest ten skrót, który cywilizacja rezerwuje dla zapóźnionych i daje im w postaci szansy, gdy mądrzeją na tyle, aby dostrzec, w jakim kierunku zmierza rozwój gospodarowania.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200