Kropka kraj

Podobno się globalizujemy, czego dowodem ma być zwiększająca się liczba polskich firm, które rejestrują nazwy w domenach .org, .com i .eu.

Podobno się globalizujemy, czego dowodem ma być zwiększająca się liczba polskich firm, które rejestrują nazwy w domenach .org, .com i .eu.

Ostatnio szczególnie słynna stała się dopalacze.com i właściwie ciekaw jestem, dlaczego właściciele nie zdecydowali się na .pl – czy dlatego, że była już zajęta, czy też z powodu bandyckich cen i monopolistycznych praktyk NASK, które przez lata były wstydem i hańbą polskiego Internetu.

Jestem pod tym względem staroświecko narodowy i preferuję domeny krajowe. Surfując po Internecie cierpię na rodzaj synestezji domen. Symbol kraju po ostatniej kropce wywołuje u mnie całą gamę doznań zmysłowych. Na przykład widząc .hu, symbol Węgier, czuję zapach wołowiny, od serca przyprawionej papryką z Kalocsa i grillowanej na werandzie domu przykrytego trzciną. Słoweńskie .si to smak białego rieslinga Laski i widok od południa na wyniosły, przychmurzony Triglav. Gdy widzę .ie, w uszach dźwięczą mi skrzypki, harfa i dudy Uilleann, zaś męski głos śpiewa po gaelicku słowa, których nie rozumiem, ale słyszę w nich tęsknotę i zadumę, a w rękach czuję zimny kufel czarnego jak smoła Guinessa z pianą tak gęstą, że staje w niej zapałka. It po kropce, to zapach pizzy prosto z pieca i wesoła tarantella dobiegająca zza półprzymkniętych rolet. To widok słońca chowającego się za łagodnym stokiem porośniętym winnicą i – wyżej – gęstymi zaroślami macchia; to ziemia oddychająca po całodniowym upale i ludzie stopniowo wysypujący się z domów, by na corso wymienić – jak co wieczór, od wieków – plotki: kto się urodził, kto ożenił, kto zachorował, a kogo dobry Pan Bóg powołał do siebie.

Niezależnie od tego, czy w danym kraju oglądam księgarnię internetową, biuro turystyczne, hotel czy firmę dostarczającą usługi programistyczne, moje myślenie jest, tak czy inaczej, zdeterminowane przyrostkiem kraju oraz zestawem kulturowych skojarzeń. Na pewno wpływa na moją skłonność do zakupu towarów i usług albo nawiązanie relacji biznesowej. Łatwiej będzie mi uwierzyć, że dobre komiksy kupię w .jp i .fr, a dobrą płytę z folklorem ziem górskich w .sk albo .ro.

Ktoś może powiedzieć, że owe skojarzenia to zwykłe przesądy – i do tego niesprawiedliwe. Może, ale wolę ową synestezję doznań niż niczego nieprzypominające, bezosobowe .com, .org albo .net. Ludziom czasami wydaje się, że nowa, internetowa, globalna kultura przykryje kształtowane przez wieki, jeśli nie tysiąclecia kultury narodowe. Wolne żarty! Dlatego mój prywatny adres e-mail jest i zawsze będzie w domenie .pl.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200