Konwergencja w kosmosie

Termin konwergencja był popularny w politologii w latach 70. i oznaczał stopniowe przenikanie się dwóch głównych systemów politycznych tamtego świata. W tym znaczeniu problem ten jest dziś nieaktualny, skoro zniknęły jego przyczyny - konflikt między ideologiami.

Termin konwergencja był popularny w politologii w latach 70. i oznaczał stopniowe przenikanie się dwóch głównych systemów politycznych tamtego świata. W tym znaczeniu problem ten jest dziś nieaktualny, skoro zniknęły jego przyczyny - konflikt między ideologiami.

Obecnie jednak jesteśmy świadkami przenikania się spuścizny tamtych czasów - systemów nawigacyjnych: amerykańskiego GPS i rosyjskiego GLONASS, mających złożyć się na światowy system nawigacji satelitarnej pod auspicjami Unii Europejskiej, który będzie niezależny od uwarunkowań politycznych i "widzimisię" wojskowych. Być może pojawi się wtedy możliwość zdalnego monitorowania szlaków żeglugowych, co powinno radykalnie zwiększyć bezpieczeństwo transportu morskiego.

Tendencje w nawigacji i telekomunikacji satelitarnej

Powstanie międzynarodowego satelitarnego systemu nawigacyjnego (GNSS), przeznaczonego do określenia współrzędnych użytkownika na morzach, lądach oraz w otoczeniu Ziemi, włącznie z "bliskim" kosmosem.

Wzrost dokładności, niezawodności oraz zdolności do ostrzegania użytkowników o złym funkcjonowaniu systemu.

Stworzenie wielofunkcyjnego satelitarnego systemu morskiego - Światowego Satelitarnego Systemu Łączności, Nawigacji i Bezpieczeństwa na Morzu poprzez stopniowe "przenikanie się" zadań i możliwości znanych obecnie systemów oraz wykorzystanie ich poszczególnych elementów technicznych.

Właśnie mija 35 lat od uruchomienia pierwszego w historii ludzkości systemu nawigacyjnego, zbudowanego na bazie sztucznego satelity Ziemi. Również niedawno obchodziliśmy ćwierćwiecze budowy systemu GPS (II generacja). Jest on nieocenionym narzędziem pomiarowym nie tylko w różnego rodzaju odmianach nawigacji (od morskiej po okołoziemską) i geodezji, ale również w tak specyficznych dziedzinach, jak rolnictwo, leśnictwo, geologia czy myśliwstwo.

Wśród systemów służących do określania położenia na naszej planecie i w bliskim kosmosie dominuje amerykański GPS, lecz coraz większą konkurencję stwarza mu rosyjski GLONASS. Oba były budowane jako systemy militarne, lecz olbrzymie koszty systemu, a miejmy nadzieję, że również ogromne korzyści, jakie mogło uzyskać dzięki nim społeczeństwo, skłoniły rządy do udostępnienia ich cywilom. Amerykanie zrobili to właściwie już w połowie lat 80., natomiast Rosja - w 1995 r. Niewątpliwie obu rządom rozpowszechnienie systemu było na rękę. Szeroki rynek czyni produkcję tańszą, przez co wpływy ze sprzedaży odbiorników musiały spowodować również obniżenie ceny odbiorników wojskowych.

Niezwykle charakterystyczna była jednak reakcja państw Europy Zachodniej, zwłaszcza Niemiec i Francji. Na pozór mają one dostęp do systemu GPS, jednak od kilkunastu lat podnoszą problem zależności systemu od decydentów wojskowych. Należy wyraźnie powiedzieć, że nie jest to bezpodstawne. W przypadku GPS mamy bowiem do czynienia z kuriozalną, chyba pierwszą w historii techniki sytuacją, gdy decydent uznał, że udało mu się wytworzyć za dobry produkt i postanowił go pogorszyć. W systemie tym występują dwa rodzaje sygnałów: do pomiarów przybliżonych (C/A - Coars Acquisition) i precyzyjnych (P - precision). Celem konstruktorów było zbudowanie systemu określającego precyzyjne położenie użytkownika. Oznacza to błąd współrzędnych użytkownika nie przekraczający kilku metrów. Jednak system ten wymaga pomiarów wstępnych, opartych na sygnałach C/A. Cóż jednak, skoro sygnały C/A stwarzają warunki do określenia współrzędnych użytkownika z tolerancją na poziomie 30 m?

Amerykańscy generałowie uświadomili sobie, że jest na świecie wiele osób, choćby w Irlandii czy na Bliskim Wschodzie, które stać na zakup bezpilotowych samolotów budowanych na przykład jako cel ćwiczebny dla wojsk obrony przeciwlotniczej. Współczesna obrona przeciwlotnicza chyba wszystkich państw nastawiona jest na duże odrzutowce, a nie na samolociki o długości trzech metrów. W takim wehikule przeciętny inżynier bez trudu zainstaluje automatycznego pilota sterowanego przez odbiornik GPS, przy czym może on realizować lot po trajektorii łamanej, przechodzącej przez kilkaset punktów. Tych punktów jest zbyt dużo w porównaniu z małym zasięgiem takiego samolociku, jednak nietrudno sobie wyobrazić, jakie mogłyby być straty, gdyby przetransportował on w nieodpowiednie miejsce, z dokładnością 30 m, dostateczną ilość materiału wybuchowego.

Reakcją na te rozważania, które na początku lat 90. stały się dość popularne, było pogorszenie dokładności, jaką zapewniał sygnał C/A. Początkowo do ok. 300 m, jednak spowodowało to takie oburzenie użytkowników, że ostatecznie ograniczono się do ustalenia dokładności sygnałów C/A na ok. 100 m.

W tej sytuacji Rosjanie, którzy od rozpoczęcia budowy swego systemu narzekali na brak funduszy, są skłonni do współpracy. Początkowo z Niemcami i Japonią, jednak dziś najszerzej reklamuje się odbiorniki GLONASSA produkcji amerykańskiej!

Pod względem dokładności pokonują one GPS, gdyż - według reklam - można za ich pomocą określić swoje położenie z dokładnością ok. 5 m! Jeszcze dzisiaj nie jest to możliwe przez całą dobę, ponieważ liczba satelitów, która powinna wynosić 24, w pewnym momencie osiągnęła wprawdzie wartość 22, jednak potem spadła do 12. Przyczyną jest mała żywotność rosyjskich satelitów. Technicznie amerykański system jest jednak zdecydowanie bardziej zaawansowany.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200