Konkursomania

Ile razy, drogi Czytelniku, brałeś ostatnio udział w jakimś konkursie?

Ile razy, drogi Czytelniku, brałeś ostatnio udział w jakimś konkursie?

Myślę tu o kliknięciu w guzik na stronie internetowej, wysłaniu krótkiego SMS-a albo staroświeckiego kuponu konkursowego. Kiedyś, przed okresem internetowo-telefonowym, te ostatnie przeznaczone były głównie dla emerytów i uczniów, bo tylko te grupy miały czas i ochotę. Zresztą, efekty owych niegdysiejszych konkursów były mizerne: sterta papierków, z których sierotka wyciągała jeden szczęśliwy. Nadawca otrzymywał skromną nagrodę i na tym kończyło się. Kasę zbierała poczta.

W dzisiejszych czasach technologia pozwoliła oszczędzić drzewa - nikt już nie drukuje ani nie wysyła kuponów konkursowych. Bo i po co? Znacznie prościej dla organizatorów jest podawać krótki numer telefonu albo adres internetowej strony konkursowej, a na niej umieścić przycisk do głosowania. Pozostaje problem ściągnięcia ludzi do konkursu. Gdy organizatorem jest popularny program TV, to wtedy wystarczy numer telefonu i obietnica głównej nagrody w postaci wycieczki na koniec świata, wartej kilka tysięcy złotych. SMS-y po 3,66 PLN (łącznie z VAT-em) z łatwością pokryją koszty nagrody oraz konkursu (firmy telefoniczne oraz fiskus zabierają nawet połowę opłat). Gorzej jest z internetem. Nie ma ciągle dobrego sposobu na mikropłatności połączone z klikaniem. Owszem, można także podać numer do wysyłania SMS-ów, ale to jest rozwiązanie ostateczne: gdy ktoś siedzi przed komputerem, to zapewne nie będzie łapał za telefon, aby zagłosować. Dlatego wymyślono konkursy, w których ruch na stronie organizatorów zapewniają sami startujący.

Po co angażować zawodników, produkować jakiś program, martwić się o jego oglądalność i mieć kłopoty z jury, które żąda wygórowanych honorariów, gdy bardzo łatwo wszystko można załatwić za pomocą konkursu autorskiego. Na cokolwiek: zdjęcie z wakacji, blog, piosenkę, scenariusz filmowy lub nawet na książkę. W czasach Web 2.0 ludzie nie robią nic innego, tylko tworzą. A każdy twórca chce zaistnieć, najlepiej na jak najszerszym forum. No, to konkurs mu je dostarczy. Jego temat może być dowolny - nie ma znaczenia, czy prosi się o wspomnienie o porodzie, przejściu na emeryturę, utracie pracy, czy też o temat dowolny. Można być pewnym, że w tłumie internautów znajdą się setki, a często i tysiące ludzi z gotowymi dziełami. Oczywiście te, które łatwo podać w internecie albo te, które już tam są obecne, powinny być preferowane. Nic nie będzie stało na przeszkodzie popularności takiego konkursu.

Nie należy żądać żadnych opłat za udział w konkursie. Wystarczy punkt regulaminu, który jest kluczowy dla całego przedsięwzięcia: wygrywa najbardziej popularny utwór, czyli taki, na który będzie głosowała publika. Sami zgłaszający zadbają o to, aby napędzić ruch na stronie organizatora. A z ruchem przyjdą pieniądze za reklamy, które organizator zakontraktuje w Google. Jeśli zaś, jak na przykład w konkursie na najlepszy blog, trudno jest zapewnić ruch na stronie, bo blogi umieszczane są gdzieś indziej, to wtedy można dołożyć głosowanie SMS-ami. Ale z wchodzeniem na stronę, bo trzeba będzie znaleźć jakiś kod do głosowania. No i potem zaczynamy dostawać od znajomych, albo i prawie nieznajomych, listy namawiające do odwiedzenia konkursu i głosowania.

Teraz czas na Computerworld. Mam nadzieję, że stosując powyższe zasady redakcja ogłosi konkurs na najlepszy felieton nadesłany przez czytelników. Zgłoszenia będą non-stop publikowane on-line na specjalnej stronie. Głosowanie poprzez klikanie albo SMS-ami za jedne 1,22 PLN z VAT-em. Druk zwycięskiego tekstu na łamach CW zapewniony.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200