Kłopotliwy hosting

Obowiązujące przepisy ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną odnoszące się do kwestii odpowiedzialności firm specjalizujących się w hostingu nie są aż tak proste i jednoznaczne, jak się powszechnie uważa.

Obowiązujące przepisy ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną odnoszące się do kwestii odpowiedzialności firm specjalizujących się w hostingu nie są aż tak proste i jednoznaczne, jak się powszechnie uważa.

Co ciekawe, właściwie nic nie mówiono o potencjalnych zagrożeniach związanych z kwestią tej odpowiedzialności. Tymczasem już sam pierwowzór rodzimej regulacji, czyli stosowny zapis dyrektywy unijnej z 8 czerwca 2000 r. dotyczącej handlu elektronicznego, wywoływał pewne kontrowersje. Zasadnicze wątpliwości skupiały się wokół kwestii odpowiedzialności ISP za nielegalne materiały udostępniane przez internautów.

Zgodnie z zapisami Ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną (art. 14 ust. 1) za przechowywanie danych nie ponosi się odpowiedzialności, jeśli udostępniając zasoby systemu teleinformatycznego w celu przechowywania danych przez usługobiorcę, nie wie się o bezprawnym charakterze danych lub związanej z nimi działalności. Natomiast w przypadku otrzymania urzędowego zawiadomienia lub uzyskania wiarygodnej wiadomości o bezprawnym charakterze danych lub związanej z nimi działalności niezwłocznie likwiduje się dostęp do tych danych.

ISP nie będzie odpowiadał przy tym za szkody wywołane uniemożliwieniem dostępu do danych - jeśli otrzymał urzędowe zawiadomienie, wyłączenie odpowiedzialności jest całkowite, jeśli przesłanką zablokowania danych jest "wiarygodna informacja", warunkiem braku odpowiedzialności ma być niezwłoczne powiadomienie usługobiorcy o zamierzonych krokach.

Komu wierzyć

Ze względu na ilość danych publikowanych w Internecie przeglądanie okresowo ich zawartości przez firmę hostingową jest zadaniem niewykonalnym. Zatem jedynie posiadanie wiedzy o nielegalnych materiałach, przy jednoczesnym braku podjęcia działań zmierzających do ich zablokowania, może stwarzać podstawy do pociągnięcia firmy oferującej usługi hostingu do odpowiedzialności.

Sformułowania przepisu nie są jednak tak jasne, jak to się wydaje na pierwszy rzut oka. Ustawa nie przynosi definicji zarówno "urzędowego zawiadomienia", jak i "wiarygodnej informacji", które miałyby inicjować proces blokowania udostępnianych danych. W pierwszym przypadku sprawa jest w miarę prosta - urzędowym zawiadomieniem powinno być pismo sygnowane przykładowo przez policję, prokuraturę czy sąd. O wiele trudniej wskazać na to, co powinno się pod mianem "wiarygodnej informacji" kryć. Jak odróżnić taką informację od tej, która nie zasługuje na danie jej wiary?

Czy np. anonimowe e-maile zgłaszające naruszenie zasad nieuczciwej konkurencji lub praw do znaków towarowych są ową wiarygodną informacją? Czy wystarczy jedynie wskazanie adresu internetowego, czy też dokładne określenie danych naruszających prawo? Na wypracowanie właściwych wzorców trzeba będzie poczekać, a wypracują je w zasadzie zarówno praktyka ISP, jak i orzecznictwo sądowe. Być może warto zwrócić w tym kontekście uwagę na doświadczenia innych krajów, a przede wszystkim zasady powiadamiania o udostępnianiu w Internecie materiałów naruszających prawo autorskie w amerykańskim systemie prawnym.

Szczegółowe rozwiązania w tej kwestii zostały zawarte w przepisach Digital Millennium Copyright Act. Zgłaszający musi wyraźnie wskazać, jakie materiały - jego zdaniem - naruszają prawo, składając jednocześnie oświadczenie, że działa w dobrej wierze. Zawiadomienie powinno być podpisane, dopuszczalne są podpisy zarówno tradycyjny, jak i elektroniczny. Nieodzowną część zawiadomienia stanowi dokładne wskazanie materiałów naruszających prawo - nie wystarczy podanie samego adresu internetowego. Warto zastanowić się nad wprowadzeniem choćby zbliżonych reguł postępowania, umieszczając odpowiednie zapisy w regulaminach świadczenia usług hostingowych.

Ustawa nie wymaga monitorowania danych udostępnianych na serwerach WWW . Właśnie za to należy pochwalić rodzimego ustawodawcę, tego typu założenie jest bowiem standardem europejskim. Przykładem jest choćby deklaracja dotycząca wolności komunikacji w Internecie, przyjęta przez Radę Europy w maju br. Powtarza ona znaną w dyrektywie zasadę, że państwa nie powinny nakładać na ISP obowiązku monitoringu sieci, zaś o współodpowiedzialności dostawcy można mówić jedynie w sytuacji, gdy nie usunie lub nie zablokuje dostępu do kontrowersyjnych materiałów.

Najistotniejszym zapisem deklaracji jest potwierdzenie, iż działania ISP muszą być podejmowane z poszanowaniem wolności słowa, jednocześnie uwzględniając prawa dysponentów informacji publikowanych w sieci. Wyraźnie podkreślono więc, że nakładanie wszelkich obowiązków na dostawcę podlega ograniczeniom.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200