Jerzy

Mam na imię Jerzy, dla znajomych - Jurek, dla rodziny - Jerzyk. Wykonuję pracę informatyka zakładowego. Przychodzę do pracy każdego ranka. Nie powiem, że wpadam, gdyż nie czynię tego w pośpiechu ani też nie goszczę w pracy zbyt krótko, aby nazywać tę czynność wpadaniem.

PROFILE

Mam na imię Jerzy, dla znajomych - Jurek, dla rodziny - Jerzyk. Wykonuję pracę informatyka zakładowego. Przychodzę do pracy każdego ranka. Nie powiem, że wpadam, gdyż nie czynię tego w pośpiechu ani też nie goszczę w pracy zbyt krótko, aby nazywać tę czynność wpadaniem.

Przechodzę statecznie koło portierni, kłaniając się nisko, po czym wspinam się na swoje piętro i zasiadam na stanowisku dowodzenia. Wykonuję archiwizację dzienną i oddaję się swobodzie działania - swobodzie, jaką niesie nieprzewidywalność sytuacji życiowych. W oczekiwaniu na kolejną interwencję przy komputerach użytkowników siedzę i kombinuję. A to zerknę na świat poprzez Internet, a to coś napiszę, a to zadzwonię. Jednym słowem żyć, nie umierać. W zasadzie, gdyby nie awaryjność sprzętu lub nowe pomysły użytkowników, miałbym jak u Pana Boga za piecem. Mój czas pracy dzielę najczęściej pomiędzy dwa zajęcia: robienie odpłatnych fuch albo e-rozrywkę. W zasadzie przełożeni nie bardzo orientują się w zakresie moich obowiązków oraz czasochłonności działań rutynowych, za które pobieram pensję - całkiem niezgorszą pragnę oświadczyć. Zawsze mogę im wmówić, że interwencja w razie awarii wymaga reinstalacji systemu, co będzie trwało dwa dni. Co prawda uporam się z tym w godzinę, ale w życiu nie przyznałbym się, iż jest to zadanie tak proste. Nie ma głupich! Wpadliby prawdopodobnie na pomysł, aby mi obowiązków przydać lub pensję obniżyć czy też zupełnie z pracy zwolnić.

Użytkownicy rzadko mnie wzywają do awarii, co im się chwali. Aczkolwiek jestem również i wtedy bardzo niezadowolony, że odrywają mnie od biureczka i od mego prywatnego zajęcia. Nieraz wobec tego jestem nieco opryskliwy, ale przyznacie, że każdy by się zdenerwował, gdyby mu przeszkadzano w uprawianiu hobby lub nabijaniu kasy dodatkowymi fuchami. Pomyślałem, że mafia nigdy się nie cacka. Gdy ktoś jej bruździ w interesach, likwiduje gościa i po temacie. A ja biedny co mam począć? Nie mogę nawet klienta zrugać, przynajmniej teoretycznie, bo w praktyce mi się zdarza. Czasami, gdy coś napsują, wygarniam im, co myślę o ich umiejętnościach komputerowych. Robią się wtedy tacy mali i wystraszeni, zupełnie jak szkraby, które coś narozrabiały i muszą ponieść konsekwencje swoich poczynań.

Z informatyką jest mi w życiu nieźle. Nie mam zielonego pojęcia, co bym robił, gdybym urodził się sto lat wcześniej. Chyba wówczas umarłbym z nudów. A może nie? Ludzie mieli wszakże inne absorbujące zajęcia, jak walka z wrogiem czy też walka o przeżycie. Na szczęście, współczesne czasy opływają we względny dostatek i spokój, nie wymagając poświęcania życia dla wznioślejszych idei. Świat ulega globalizacji, my stajemy się obywatelami świata (bo Europy już jesteśmy). Łączy nas komercja i Internet.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200