Internet - made in China

Wielki Mur Chiński to jeden z zabytków, o którym słyszał chyba każdy. Część z nas spotkała się z mitem, który mówi, że jest to jedyna budowla wzniesiona przez człowieka widoczna z księżyca. To nie jest prawda. Okazuje się jednak, że istnieje inny mur, którego zadaniem także jest "ochrona" mieszkańców Chin. Zbudowano go całkiem niedawno. Niewiele się o nim słyszy. Wielka zapora ogniowa oddziela Państwo Środka od świata internetu. Jaki jest jej wpływ na codzienne życie?

Internet - made in China

James Fallows

James Fallows, korespondent magazynu The Atlantic Monthly, przekonał się na własnej skórze jak działa "Wielka Zapora". Dziennikarz przeprowadził dochodzenie, którego celem było wyjaśnienie, jakich metod używają chińskie władze do cenzurowania ogólnoświatowej sieci. Rezultaty śledztwa opisał w artykule "The Connection Has Been Reset". James Fallows udzielił wywiadu amerykańskiemu NetworkWorld.

Udało się Panu zidentyfikować cztery sposoby, których używa chiński rząd do blokowania jego zdaniem szkodliwych treści. Jak często chińscy użytkownicy internetu są ofiarami wspomnianych w Pańskim artykule niekończących się przekierowań, resetów czy przekroczeń limitów czasu? Jakie są Pana własne doświadczenia?

W Chinach dużą popularnością cieszą się kawiarnie internetowe, gdyż stosunkowo niewiele osób posiada komputer z łączem internetowym w domu. W takich miejscach możemy napotkać trudności, które opisałem w swoim materiale. Zagraniczne strony www często są zablokowane. Osobiście miałem okazję być w kilku publicznych szkołach i ich pracowniach komputerowych, które podlegają jeszcze ostrzejszym zasadom. Ku mojemu zdziwieniu wszystkie zagraniczne wyszukiwarki były niedostępne. Większość z nas nawet nie zdaje sobie sprawy, jak utrudnione jest korzystanie z sieci, gdy nie możemy użyć google lub podobnej strony.

W hotelach i miejscach przeznaczonych dla zachodnich turystów kontrola nie zawsze jest stosowana. Władze nie interesują się tak bardzo tym, co czytają i robią obywatele innych państw. Niestety, ja w moim mieszkaniu w Pekinie zmuszony jestem do korzystania z VPN nie tylko ze względów bezpieczeństwa. Inaczej wiele stron jest dla mnie po prostu nieosiągalnych. Kliknięcie linka do Wikipedii bez VPN grozi blokadą połączenia.

W swoim materiale wspomniał Pan, że chiński system kontroli jest stale zmieniany. W związku z tym ludzie nie są w stanie przewidzieć czy dana strona jest zabroniona czy nie. Czy taka niepewność czyni ten system mniej czy bardziej efektywnym?

Spotkałem się z opinią, że wiele chińskich mechanizmów kontrolnych jest zadziwiająco skutecznych właśnie dzięki swojej zmienności i nieprzewidywalności. Przypominają one strażnika zamykającego na chwilę jedno oko. Idea takiego postępowania jest prosta. Jeśli nie wiemy, kiedy zostaniemy dostrzeżeni zaczynamy kontrolować się sami, tylko po to, aby uniknąć przyłapania.

Wracając do internetu, częsta zmiana tego, co jest dozwolone i zabronione ma moim zdaniem dwie konsekwencje. Po pierwsze utrudnia złamanie filtrów stosowanych w zaporze. Po drugie, użytkownicy nigdy nie mogą czuć się w pełni bezpiecznie. Strona dostępna jednego dnia może być zablokowana dzień później, zaś próba wejścia na nią zarejestrowana.

Jak Pan sądzi, która cenzura jest gorsza chińska czy ta stosowana w państwach arabskich?

Nie chciałbym używać określenia "gorsza". Mogę powiedzieć, że podejście chińskie jest mniej przejrzyste. Jeśli nasza transmisja zostanie zablokowana w Zjednoczonych Emiratach Arabskich to zostaniemy o tym fakcie poinformowani odpowiednim komunikatem na ekranie. W Chinach, jeśli strona nie chce się wczytać w przeglądarce to nigdy nie wiemy do końca, co jest tego przyczyną. Problem dostawcy internetu, błąd po stronie serwera, chińska zapora? Nigdy nie mamy pewności.

Czy przeciętny użytkownik internetu w Chinach boi się rządowej cenzury?

Nie. Wiele osób nie jest nawet świadomych jej istnienia. Rząd dementuje informacje o zaporze i zablokowanych stronach. Nawet grupa ludzi wiedząca o ograniczeniach nie jest im przeciwna. Może nas to dziwić, ale badania opinii publicznej w Chinach pokazują, że większość użytkowników jest przychylnie nastawiona do idei kontroli sieci i treści w niej zawartych.

Szkoły, firmy, instytucje rządowe także stosują mechanizmy kontroli treści.

Dlaczego Pańskim zdaniem chiński system kontroli to coś złego?

W krajach demokratycznych obowiązuje zasada, że ludzie powinni móc czytać i pisać, co tylko chcą. Istnieją pewne wyjątki wymagające kontroli, takie jak na przykład szkoły. To oczywiste, że dzieci powinny być chronione przed niewłaściwymi treściami. W Chinach człowiek nie ma domyślnego prawa do czytania i wyrażania swoich poglądów. I na tym właśnie polega różnica.

Przedstawił Pan dwie możliwości pozwalające obejść chińską zaporę: VPN i proxy. Nie można ograniczyć VPN bez szkody dla biznesu zlokalizowanego w Chinach. Dlaczego jednak władze nie próbują zwalczać drugiego sposobu - proxy?

Większość osób nie wie, że partia rządząca w Chinach odpowiednio dobiera metody represji i kontroli. W pewnych miejscach dyskusje na temat Tybetu lub Tajwanu nie są zupełnie tolerowane. Poruszenie niewłaściwej kwestii powoduje natychmiastową reakcję władz. Istnieją jednak miejsca o ograniczonym nadzorze. Rząd chiński zdaje sobie z tego sprawę i nie interweniuje dopóki sytuacja jest opanowana. Podobnie ma się sprawa z internetem. Całkowite uniemożliwienie korzystania z VPN i proxy zamiast poprawić kontrolę przysporzyłoby państwu mnóstwa problemów. Rząd nie zajmie się tym tematem do momentu, gdy szyfrowane transmisje i proxy nie są używane przez przeciętnych Chińczyków. Pamiętajmy o tym, że dla władz istotna jest większość społeczeństwa a nie relatywnie mała garstka.

Czy mechanizmy chińskiej cenzury wpłynęły pozytywnie na treści umieszczane w sieci? Czy na przykład strony z pornografią są na czarnej liście?

W Chinach odbyło się wiele publicznych dyskusji o zaletach i wadach informacji umieszczanych online. Głosy o pornografii, czy uzależnieniu od gier z pewnością wpłynęły na społeczne poparcie dla kontroli internetu. Jestem pewien, że jeśli ktoś szuka stron pornograficznych to znajdzie je także na chińskich serwerach. Moim zdaniem w Chinach jest takich miejsc jednak mniej niż w innych zakątkach świata.

***

Rozmawiała: Carolyn Duffy Marsan.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200