Inni

Z Ewą Bielicką, psychologiem z Pracowni Psychologicznej Polskiego Koncernu Naftowego Orlen w Płocku, rozmawia Andrzej Gontarz.

Z Ewą Bielicką, psychologiem z Pracowni Psychologicznej Polskiego Koncernu Naftowego Orlen w Płocku, rozmawia Andrzej Gontarz.

Dlaczego zatrudnieni u Państwa informatycy poddawani są specjalnym badaniom psychologicznym?

Badania dotyczą wszystkich pracowników. Są to rutynowe, okresowe badania predyspozycji do wykonywania powierzonej pracy. Program badań informatyków został jednak zmodyfikowany. Zauważyliśmy, że jest to szczególna grupa zawodowa i stosowane standardowo wskaźniki nie zawsze są wobec niej miarodajne. Trzeba było stworzyć osobny zestaw testów i pomiarów.

Czym informatycy różnią się od innych pracowników?

Są to ludzie z nastawieniem analitycznym, mający umiejętność abstrakcyjnego myślenia. Bardzo ważna jest dla nich precyzja formułowania myśli. Żartujemy, że podczas badań mamy z nimi kłopoty. Zawsze bardzo dokładnie i szczegółowo zapoznają się oni z pytaniami i opisami, domagają się wyjaśnień i uściśleń, zwracają uwagę na występujące, ich zdaniem, niekonsekwencje.

Z drugiej strony mają duże trudności w komunikacji werbalnej i niewerbalnej. Nie potrafią nawiązać kontaktu i porozumieć się z innymi osobami, zarówno w mowie, jak i piśmie. Mają też problemy z wyrażaniem komunikatów poprzez gesty, mimikę, mowę ciała. Są osobami zamkniętymi w sobie.

Czy wszyscy w jednakowym stopniu?

W szczególności dotyczy to programistów. Ta grupa wyraźnie odstaje od reszty informatyków. Oprócz wspomnianych problemów, występuje u nich również tzw. zawężona zdolność posługiwania się doświadczeniami w innych obszarach. Nie potrafią przenosić doświadczeń poznawczych z własnej dziedziny na inne obszary wiedzy. Są zamknięci we własnym świecie. Mają trudności w nawiązaniu kontaktu i wymianie informacji z ludźmi, którzy reprezentują inne zawody czy inne dziedziny aktywności. Trudno im znaleźć zasób słów czy pojęć, które byłyby zrozumiałe dla innych, umożliwiając dialog. Występuje u nich pewien rodzaj automatyzacji zachowań. Na wszystko patrzą przez pryzmat reguł informatyki, nie potrafią wniknąć w sposób myślenia ludzi z innej branży. Jeśli np. biolog jest w stanie porozumieć się historykiem i mogą wymienić się w sposób zrozumiały dla siebie doświadczeniami ze swoich dziedzin, to programiści mają z tego typu komunikacją kłopoty. Chcieliśmy kiedyś wykonać w pracowni program do porządkowania naszych wyników i wiadomości. Przychodziło trzech informatyków, ale i tak sprawa nie posuwała się naprzód. Oni widzieli tylko swoje abstrakcyjne relacje i nie potrafili przełożyć ich na nasze potrzeby. Dopiero czwarty zrozumiał, o co chodzi: to ma być zestawione z tamtym, te wyniki mają się wiązać z tamtymi, te dane zależą od tamtych informacji itd.

Skąd się biorą problemy informatyków z komunikowaniem się z innymi?

To jest temat na pracę doktorską. Przyczyna nie leży chyba w ludziach. To są niezwykle wartościowe, ponadprzeciętnie inteligentne i błyskotliwe osoby. Przyczyny być może leżą w języku, który związany jest z ich zawodem, który jest hermetyczny, sztuczny, niezrozumiały dla innych, nie mający odniesienia do znanych powszechnie skojarzeń czy pojęć. Na studiach mają do czynienia tylko z nim. Nikt nie próbuje ich uczyć metod upowszechniania swojej bardzo specjalistycznej wiedzy. Uczelnie nie dają im wsparcia w postaci kształcenia umiejętności porozumiewania się z użytkownikami.

Informatycy poza tym byli przez długi czas grupą misyjną, wybraną. Sami siebie uważali i byli uważani przez innych za ludzi o szczególnych uprawnieniach i umiejętnościach. Gdy komputery stawały się coraz bardziej powszechne, umiejętność posługiwania się tym hermetycznym językiem była nobilitacją. Dzisiaj, gdy komputer zaczyna stawać się narzędziem niemalże masowym, bariera językowa stanowi coraz większy problem.

W jaki sposób można mu zaradzić?

Myślę, że w programie studiów informatycznych powinny znaleźć się zajęcia z psychologii. Nie chodzi tu o dostarczanie wiedzy teoretycznej, lecz o praktyczne ćwiczenia czy warsztaty. Dobrze byłoby uczyć informatyków, jak nawiązywać i utrzymywać kontakty z ludźmi, porozumiewać się z innymi, zadawać pytania, formułować wnioski i przedstawiać problemy, być asertywnym, parafrazować itd. To już nie jest problem informatyków. W rozwiązanie tego problemu powinni być włączeni psychologowie, językoznawcy, socjolodzy, kulturoznawcy. To jest zadanie o charakterze interdyscyplinarnym.

Czy sądzi Pani, że wypracowanie takich metod jest możliwe?

Tak. Kiedy chciałam kupić sobie komputer, chodziłam od sklepu do sklepu i w ogóle nie mogłam dogadać się ze sprzedawcami. Wreszcie trafiłam na takiego, który umiał niektóre rzeczy mi wyjaśnić. Mówiąc np. o zasadach rozmieszczania plików na dysku, podarł na kawałeczki kartkę papieru, a potem układał je w odpowiedni sposób na stole. Sposoby mogą być, jak widać, bardzo proste. Trzeba o nich pomyśleć i podsunąć je informatykom.

W jakim stopniu wyniki badań psychologicznych wpływają na decyzję o zatrudnieniu informatyka?

Z punktu widzenia pracodawcy, informatycy to dzisiaj taka sama grupa zawodowa jak inne. Obowiązują ją takie same prawa rynku pracy. Zakład wybiera takich pracowników, którzy są mu najbardziej potrzebni i najlepiej spełniają jego oczekiwania. Firma musi działać sprawnie, a w naszym przypadku umożliwia to przede wszystkim praca grupowa. Szukamy więc ludzi, którzy są w stanie współpracować efektywnie z innymi. Skończył się już czas samotnych geniuszy. Pożądane efekty przynosi przede wszystkim praca zespołowa. Często, niestety, traci się z tego powodu znakomitych fachowców. Interesy firmy są jednak w tym przypadku na pierwszym miejscu.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200