Idzie zima

Im bliżej zimy, tym atmosfera w domu robi się coraz bardziej gorąca. Szczególnie wieczorami, gdy żona siada w swoim ulubionym fotelu pod oknem i próbuje czytać albo oglądać telewizję. Już dawno obiecywałeś, że to zrobisz - rzuca ostro w moim kierunku. Z dnia na dzień czuć w jej głosie coraz większe zdenerwowanie. Gdy któregoś razu tłumaczy mi, że sąsiad z naprzeciwka poradził sobie sam i nie wzywał fachowców do pomocy, wiem, że to już nie przelewki.

Im bliżej zimy, tym atmosfera w domu robi się coraz bardziej gorąca. Szczególnie wieczorami, gdy żona siada w swoim ulubionym fotelu pod oknem i próbuje czytać albo oglądać telewizję. Już dawno obiecywałeś, że to zrobisz - rzuca ostro w moim kierunku. Z dnia na dzień czuć w jej głosie coraz większe zdenerwowanie. Gdy któregoś razu tłumaczy mi, że sąsiad z naprzeciwka poradził sobie sam i nie wzywał fachowców do pomocy, wiem, że to już nie przelewki.

Nie ma rady. Wymiana okien jest nieunikniona. Sądziłem, że odłożę to przynajmniej do wiosny, ale w tej sytuacji wolę nie ryzykować. Na szczęście, skład budowlany jest niedaleko, nie powinno więc być większego problemu. Chyba da się załatwić sprawę od ręki.

Na miejscu okazuje się, że mogę wybierać z tego, co jest "na placu". Okno może być w każdym kolorze, pod warunkiem że będzie to kolor biały. Nie jestem fachowcem ani "złotą rączką", ale czuję, że towar nie jest najlepszej jakości. Nie mam czasu sprawdzać w innych miejscach. Chyba będę musiał poczekać do soboty. Tylko, czy w jeden dzień zdążę objechać wszystkie okoliczne punkty, by mieć rozeznanie w ofertach?

A może spróbuję poszukać w Internecie - przychodzi mi nagle do głowy. To powinno być łatwiejsze. Zorientuję się w propozycjach, zasięgnę informacji o wyrobach poszczególnych producentów, sprawdzę ceny. Może nawet uda się złożyć zamówienie pocztą elektroniczną?

W sieci jest wszystko

Po południu siadam przed komputerem. Wpisuję w okienku wyszukiwarki "okna". Wynik jest imponujący. Kilkaset stron z informacjami o interesujących mnie obiektach. Ale skąd tu odnośniki do telewizji? No tak, przecież to nasze największe okno na świat. Globalna wioska mnie jednak w tym momencie nie interesuje. Próbuję ograniczyć listę tylko do tych producentów, którzy mogą być w mojej gminie. Okazuje się, że sprzedażą materiałów budowlanych trudni się wyłącznie jeden skład, w którym już byłem rano. Z naszą gospodarką chyba nie jest najlepiej, jeżeli pozostałe tak szybko splajtowały - przemyka mi przez myśl. Z dumą zauważam jednak, że niedaleko mnie mieści się firma innowacyjna, która zgłosiła do Urzędu Patentowego wzór fenomenalnych okien najnowszej generacji. Na razie jednak nie można ich kupić.

Z lekcji w liceum matematyczno-fizycznym przypominam sobie, jak ważna jest precyzja w formułowaniu zapytań. Szczególnie, gdy ma się do czynienia z komputerem, który rozróżnia jedynie, czy płynie prąd, czy nie. Może koniunkcja pomyliła mi się z alternatywą - myślę sobie. Próbuję więc jeszcze kilka razy na różne sposoby zestawiać słowo "okna" z innymi wyrażeniami związanymi z branżą budowlaną, zakupami, remontem i nazwą swojej gminy. Moja wiedza rozrasta się w imponującym tempie. Już wiem, że burmistrz jest otwarty na wszelkie inicjatywy i propozycje z różnych stron sceny politycznej, a droga do mojego osiedla w najbliższym czasie zostanie utwardzona. Przy wspomnie-niach kombatanta-kawalerzysty, jak to dziewczyny machały do niego ukradkiem zza okiennic, przypominam sobie, po co podłączyłem się do Internetu.

Ratunek w makulaturze

Muszę zmienić taktykę - postanawiam. W ten sposób nigdy nie znajdę tego, czego szukam. Rzucam się do leżącej przy biurku sterty starych gazet. Na szczęście, nie wszystkie zdążyłem wyrzucić na makulaturę. Jest ubiegłotygodniowy dodatek o budownictwie. Teraz będę miał dokładne namiary - cieszę się. Na kolumnach aż się roi od reklam firm produkujących lub sprzedających okna. Wybieram te, które podają informacje o swoich serwisach WWW. Jest ich około dwóch trzecich. Kolejno wstukuję wydrukowane adresy stron internetowych.

Zdjęcia, wykresy, opisy

Mam wrażenie, że jeden z webmasterów zmonopolizował obsługę producentów stolarki okiennej. Każdy z wytwórców zaczyna od prezentacji swojego zakładu. Nie ruszając się z domu, mogę poznać trudne początki działalności rzemieślniczej w kilkuosobowych warsztatach, które następnie przekształciły się w poważne przedsiębiorstwa, zajmujące dzisiaj "wiodącą pozycję na polskim rynku". Jedno z nich chwali się, że daje pracę co pięćdziesiątej rodzinie w mieście. Z zainteresowaniem oglądam kolorowe zdjęcia hal produkcyjnych, pomieszczeń biurowych i traktorów przy zrywce drzew w lesie.

Kiedy już wiem, z kim mam do czynienia, mogę zapoznać się z technologią. Coraz bardziej czuję się fachowcem od okien. Wiem, że mogą mieć skrzydła uchylne, rozwierne bądź też przesuwno-uchylne. Umiem odróżnić ościeżnicę od okładnicy. Dowiaduję się, że o jakości i trwałości okna decyduje jakość użytego do jego wyrobu drewna. Najlepiej więc kupować okna nie malowane, żeby było widać słoje - im wyraźniejsze, tym lepszy materiał. Jeden z producentów, w odpowiedzi na "najczęściej zadawane pytania", informuje, że zawiasy luzują się wskutek "nacierania z dużą siłą wiatru na rozległą płaszczyznę szklanej tafli". Nie powinienem otwierać okien - postanawiam zapamiętać na przyszłość.

Fachowcy milczą

Docierając wreszcie do listy produktów, mam wątpliwości, czy nauka nie poszła jednak na marne. Pojawiają się problemy z właściwym odczytaniem zamieszczonych w ofercie rysunków technicznych i odpowiednim rozszyfrowaniem technicznych symboli. Od wielości propozycji zaczyna mi się kręcić w głowie. Nie wiem, co wybrać. Czy lepsze będą drewniane, plastikowe czy może aluminiowe? Poza tym chciałbym sprawić żonie niespodziankę. Zwierzyła się kiedyś, że bardzo jej się podobają futryny w jasnoniebieskim kolorze, a do tego okiennice tej samej barwy. Nie mam pojęcia, czy w każdej firmie i przy każdym materiale jest to możliwe. Nic nie szkodzi - pocieszam się - i tak z zamówieniem muszę zgłosić się do któregoś z najbliższych przedstawicieli handlowych. Każdy z producentów zamieszcza dokładny spis ich adresów i telefonów, czasem nawet z interaktywną mapką. Teraz wiem, dlaczego nie mogłem znaleźć ich pod lokalnym hasłem. Nie mają własnych, osobnych prezentacji.

Producenci wiedzą, że Internet musi być interaktywny. Dokonać zakupów u nich przez Internet nie można, ale pod ikonką "Kontakt" można skorzystać z poczty elektronicznej. Nie wiadomo, kto jest jej adresatem, ponieważ adresy zaczynają się bardzo tajemniczo: info, bh, sprzed. Autorzy stron zachęcają, by w ten sposób zgłaszać wszelkie uwagi, opinie i propozycje na temat funkcjonowania firmy oraz jej wyrobów. Zapewniają, że każdy list będzie uważnie przeczytany. Szczerze mówiąc, wolałbym, aby to mnie ktoś zasugerował najlepsze rozwiązanie. Wysyłam sześć e-maili z zapytaniem o możliwość zakupu niebieskich okien i prośbą o wskazanie najbliższego fachowego doradcy. Do dzisiaj czekam na odpowiedź. Skoro jednak nie spełniłem warunków...

Handlowiec dzwoni z daleka

Zaniepokojony coraz bardziej stanem licznika połączeń i rosnącymi należnościami dla TP SA, postanawiam dla świętego spokoju wpisać tylko jeszcze jeden adres. Oczom nie wierzę. Nie znana mi wcześniej firma z północy kraju prowadzi własny sklep internetowy. Mogę drogą elektroniczną zamówić nie tylko okna, ale nawet drzwi. No tak, ale skoro nie jestem jeszcze ostatecznie zdecydowany... Czytam jednak, że złożenie zamówienia nie obliguje do zakupu. Jest traktowane jako zapytanie do handlowca, który "skontaktuje się telefonicznie w celu ustalenia ostatecznych warunków umowy". To coś dla mnie - myślę. Jeżeli zadzwonią, to wtedy wszystkiego się dowiem. Wybieram coś, co wydaje mi się najbardziej zbliżone do moich oczekiwań, i wysyłam zamówienie. Po dwóch godzinach jest poczta zwrotna. Chcą, abym pilnie podał numer faksu, na który mają przysłać treść umowy do akceptacji. Odpowiadam, że nie mam dostępu do faksu i proszę, aby wysłali tekst pocztą elektroniczną.

Następnego dnia dzwoni przedstawicielka działu handlowego. Wreszcie czuję się, jak na klienta elektronicznego handlu przystało, dowartościowany i spersonalizowany. Oczywiście, nie ma problemu. Firma może zrobić mi okno w każdym dowolnie wybranym przeze mnie kolorze. Muszę tylko podać jego dokładny numer, aby nie było nieporozumień. No i wpłacić 30% zaliczki. Wtedy moje specjalne, indywidualne zamówienie zostanie skierowane do produkcji. Zupełnie tak, jak piszą o tym w gazetach - cieszę się. Czar pryska, gdy słyszę, że ta ekstrawagancja będzie mnie kosztowała 20% drożej. Poza tym na realizację zamówienia musiałbym czekać cztery albo i pięć tygodni. Przecież takich okien nie ma w magazynie - mówi pani z działu handlowego. Szybko przeliczam. To by było dopiero po gwiazdce. Nie mogę ryzykować totalną awanturą w domu. Dziękuję i rezygnuję. Chyba nawet dobrze. Bo jak ja bym sprawdził te słoje? Musiałbym jechać specjalnie na Mazury?

Portal na żywo

Wracając z pracy dostrzegam neon: "Centrum glazury i terakoty". Dalej: "Centrum pokryć dachowych". Nagle dostaję olśnienia. Gdzieś musi być przecież i centrum okien lub stolarki budowlanej. Zwalniam gwałtownie i nie bacząc na przekleństwa innych kierowców, zaczynam uważnie się rozglądać. Jest! Co prawda nie centrum, ale pod dużym szyldem "Okna" widnieją znaki firmowe większości producentów znanych mi już z Internetu.

Obsługa jest bardzo miła. Jest im obojętne, którego producenta wyroby kupię. Odpowiadają jednak fachowo i rzeczowo. Jasnoniebieskie? Proszę bardzo. Ale to będzie 20% drożej. No i czekać trzeba co najmniej miesiąc. Białe i brązowe lub w kolorze drewna są od ręki. Przez chwilę biję się z myślami. W końcu zamawiam białe. Z dostawą do domu i montażem. Brygada ma jednak pełne ręce roboty i nie może zjawić się od razu. Trudno, tydzień szybko zleci. Nie wiem tylko, co powiem żonie, jeżeli spadnie śnieg i chwycą mrozy, zanim pojawią się fachowcy z oknami. Przecież nie zrzucę winy na kłopoty z rzeczywistością wirtualną.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200