Homologacja? Po co to komu?

W dobie coraz powszechniejszej unifikacji urządzeń technicznych wydawałoby się, że konieczność uzyskania homologacji na produkt znanej, światowej marki, jest jedynie biurokratycznym wymysłem. A jednak sprzedawcy urządzeń telekomunikacyjnych prezentują na poczesnych miejscach kopie świadectw homologacyjnych wydanych przez Ministerstwo Łączności. W znakomitej większości badania homologacyjne w tej dziedzinie przeprowadza Instytut Łączności w Warszawie - Miedzeszynie. Po co się tu jednak robi homologację?

W dobie coraz powszechniejszej unifikacji urządzeń technicznych wydawałoby się, że konieczność uzyskania homologacji na produkt znanej, światowej marki, jest jedynie biurokratycznym wymysłem. A jednak sprzedawcy urządzeń telekomunikacyjnych prezentują na poczesnych miejscach kopie świadectw homologacyjnych wydanych przez Ministerstwo Łączności. W znakomitej większości badania homologacyjne w tej dziedzinie przeprowadza Instytut Łączności w Warszawie - Miedzeszynie. Po co się tu jednak robi homologację?

Homologacja jest procesem sprawdzenia urządzeń telekomunikacyjnych pod kątem przydatności ich do współpracy z jakąś siecią - mówi mgr inż. Adam Borowski, kierownik zakładu Laboratorium Badań Homologacyjnych Instytutu Łączności.

Na podstawie rozporządzenia Ministra Łączności badamy wszystkie urządzenia telekomunikacyjne na współpracę z krajową siecią telekomunikacyjną. Są to centrale telefoniczne, urządzenia teletransmisyjne i abonenckie, a także urządzenia łączności satelitarnej i inne specjalistyczne. Przeciętny użytkownik sieci telekomunikacyjnych najbardziej zainteresowany jest oczywiście homologacją urządzeń abonenckich.

Czyżby więc unifikacja i możliwości techniczne nowych urządzeń nie eliminowały waszego trudu? Posłużę się tu przykładem zasilaczy, które obecnie standardowo radzą sobie z napięciem zarówno 110 i 220 V (oraz, mówiąc żartem, często występującym w polskich sieciach pośrednim) i częstotliwością 50/60 Hz.

- I tak i nie. Podam przykład nieco z innej dziedziny; pomimo całkowitej unifikacji znaków drogowych, ruch kołowy w Wlk. Brytanii jest ciągle lewostronny i kierownica samochodu znajduje się, z naszego punktu widzenia, po drugiej stronie.

Podobnie jest z urządzeniami telekomunikacyjnymi. Są pewne parametry urządzeń, wynikające z historii rozwoju systemów telekomunikacyjnych w różnych krajach i występujące różnice jeszcze długo nie zostaną zniwelowane.

W Polsce, w obowiązującym u nas pulsowym (i przestarzałym) systemie wybierania numerów, istotny jest stosunek długości przerw do zwarcia. Gdy wybieramy np. numer 4, powrot tarczy numerycznej telefonu powoduje cztery przerwy i zwarcia. W tym systemie przerwa powinna być dwa razy dłuższa od zwarcia. Podobnie jest w Wlk. Brytanii. Natomiast w większości pozostałych krajów Europy stosunek ten wynosi półtora do jednego. Niektóre centrale telefoniczne są na tyle elastyczne, że przyjmują sygnały od obu typów aparatów. Ale centrale starsze, elektromechaniczne, np. Strongera, nie są przystosowane do rytmu 1,5/1. Posiadacze nie homologowanych telefonów usiłują uzyskać połączenie przez wielokrotne wybieranie numeru i zazwyczaj, za którymś razem, to się udaje. Nieudane próby połączenia przypisują jakości łącza lub złej pracy centrali, ale nie swojemu aparatowi telefonicznemu, który przecież doskonale działa w innych krajach. Działanie ich telefonu powoduje jednak zwiększenie zużycia urządzeń centrali, czego oczywiście należy unikać.

Jest to tylko jeden z wielu badanych przez nas parametrów, mających bezpośredni wpływ na naszą sieć telekomunikacyjną. Jak już wspomniałem, wynikają one z pewnych historycznych zaszłości, cechujących zresztą nie tylko Polskę. Każdy kraj prowadzi swoje badania homologacyjne, a integracja zachodniej Europy polega m. in. na stworzeniu sieci laboratoriów akredytowanych, uznających wzajemnie swoje badania. Nie znaczy to wcale, że w danym kraju będzie można stosować każdy przebadany sprzęt, przyjęcie wyników badań nie oznacza bowiem automatycznej zmiany istniejących norm.

- Czy aparat telefoniczny, który nie uzyskał homologacji, może spowodować uszkodzenie istniejącej linii lub centrali?

- Często tak. Dotyczy to szczególnie bardziej skomplikowanych modeli aparatów telefonicznych, których niektóre funkcje wymagają zasilania z sieci 220 V. Uszkodzenie takiego aparatu polegające na połączeniu sieci energetycznej z telefoniczną mogłoby być groźne w skutkach. Natomiast na pewno aparat, który niewłaściwie impulsuje, może spowodować "zawieszenie" wybieraka w centrali. Jeżeli na dodatek użytkownik takiego aparatu korzysta z pamięci i automatycznego wybierania numerów (które odbywa się znacznie szybciej, niż tradycyjne kręcenie tarczą), niemal nieuchronne jest niewłaściwe wybranie numeru. Być może jest to głowna przyczyna tak powszechnych pomyłek telefonicznych.

Aparat telefoniczny służy do przekazywania informacji w obie strony (duplex), a więc najistotniejszymi czynnikami właściwej pracy są głośność transmisji i głośność odbioru. Niewłaściwy dobór tych parametrów może spowodować np. wzbudzanie się telefonu. Z takim mankamentem możemy mieć do czynienia szczególnie przy aparatach nieznanej produkcji, jako że aparatura do badania wymienionych parametrów jest bardzo droga. Aparaty znanych, dużych firm z reguły spełniają wymogi norm technicznych. Ogólnie można powiedzieć, że aparaty produkcji zachodniej i dalekowschodniej są nieco cichsze, w tamtych krajach bowiem linie są z reguły krótsze. W Polsce żądamy większych skuteczności, mniejszych tłumień.

Jako inny ważny parametr można wymienić dopasowanie. Wiadomo z elektrotechniki, że maksimum energii możemy przekazać poprzez łącze wtedy, gdy współpracujące urządzenia mają optymalnie dobrane oporności. Jeżeli takiego dopasowania urządzeń telekomunikacyjnych nie ma, może nastąpić odbicie głosu, zwłaszcza na bardzo długich liniach. Ma to szczególne znaczenie dla równoważenia sygnału przy przejściu na dwutorowy system przesyłania między centralami. W stosowanych u nas centralach znajdują się odpowiednie równoważniki zamknięte na oporność 600 omów. Jeżeli parametr ten nie jest dotrzymany, w dwutorze możemy mieć do czynienia z przesłuchami, przesterowaniem i zniekształceniem przesyłanych sygnałów.

Równie ważne jest dzwonienie. Aparat powinien mieć właściwy próg odbierania sygnałów dzwonienia. U nas próg ten wynosi 16 - 40 V. Jeżeli nie będzie właściwy, np. za niski, każde zakłócenie na linii w niektórych aparatach może uruchomić sekwencję dzwonienia. Za wysoki próg, szczególnie w aparatach pracujących jako wewnętrzne w centralach biurowych, gdzie napięcie sygnału dzwonienia jest zazwyczaj obniżone, może spowodować po prostu brak dzwonienia.

Może się zdarzyć, że do aparatu lub centrali dotrze wysokie napięcie, spowodowane np. wyładowaniami atmosferycznymi. Badamy więc zabezpieczenia przed przepięciami na łączach. Oczywiście bezpośrednie wyładowanie atmosferyczne daje tak olbrzymie napięcia, że niszczy ono wszystkie urządzenia. Statystycznie jednak, najczęściej występują przepięcia rzędu 1,5 - 2 tys. V i właśnie przed takimi przepięciami powinny być zabezpieczone urządzenia abonenckie.

Wszystkich badanych parametrów jest kilkadziesiąt, równie ważne są i inne, dotyczące współpracy technicznej urządzeń telekomunikacyjnych.

Badacie wszystkie typy aparatów, także bezprzewodowe i komórkowe?

- Tak, wszystkie one powinny przejść przez badania homologacyjne. Telefony komórkowe podlegają także badaniom przez Państwową Agencję Radiokomunikacyjną.

Znacznym problemem są telefony bezprzewodowe. Rynek zalany jest aparatami funkcjonującymi w niedozwolonym u nas systemie CT-Zero. Obejmuje on częstotliwości rzędu czterdziestu kilku MHz, i ma 10 kanałów. System jest prosty, podatny na podsłuch i wchodzi na wykorzystywane już u nas częstotliwości. Głównie z tej ostatniej przyczyny nie może być u nas uznany oficjalnie. Ale oferowane aparaty są względnie tanie i mają nieco większy zasięg, nawet do 500 m. Pomijając uciążliwości związane z podłuchiwaniem rozmów i łączenia na tym samym kanale kilku rozmów jednocześnie, aparaty te umożliwiają dzwonienie nie na swój koszt. Wystarczy, że gdzieś w pobliżu znajdzie się aparat pracujący na tym samym kanale. Prawdopodobieństwo takiego zdarzenia jest bardzo duże, szczególnie tam, gdzie takich urządzeń może być wiele, np. w dużych blokach gęsto zabudowanego osiedla.

Dopuszczone do eksploatacji aparaty pracujące w paśmie CT-1, (są to częstotliwości 914-915 i 959-960 Mhz), mają 40 kanałów wybieranych losowo, a konstrukcja urządzenia nie zezwala na pracę w już zajętym kanale. Istnieje milion (bez jednego) sposobów kodowania, niemożliwy jest więc ani podsłuch, ani rozmowy na cudzy koszt. Niestety, aparaty takie, mające homologację, kosztują 8-10 mln. zł., kilkakrotnie więcej niż aparaty niedozwolone. Automatycznie popyt na takie aparaty jest tak mały, że nie są one nawet zgłaszane do homologacji, dotychczas przebadaliśmy tylko cztery typy, dalsze dwa są badane.

A więc aparaty homologowane to pewność, zaufanie i satysfakcja z ich używania?

- Prawda jest nieco bardziej złożona. Nabywcy aparatu telefonicznego kierują się jego wyglądem, ceną oraz funkcjonalnością i ewentualnie kolorem. Nie mają żadnej możliwości wypróbowania aparatu w sklepie, zdani są na sprzedawcę, który może powiedzieć wszystko, a często nie są zainteresowani działaniem i uzyskaniem przez aparat homologacji.

I słusznie! Ten obowiązek powinien spoczywać na sprzedawcach.

- Oczywiście. Ale zasadniczym mankamentem w istniejącym systemie badań homologacyjnych jest kwestia nieuczciwości sprzedawców. Instytut Łączności przeprowadza jedynie, zgodnie z przepisami, badania kilku do kilkunastu aparatów przedstawianych jako typowe próbki urządzenia, które ma uzyskać homologację. Wszystkie parametry utrzymują się oczywiście w normie, wyniki badań dystrybutor przedstawia w Ministerstwie Łączności. Nieco poźniej oferowany w sklepach ten sam typ urządzenia nie zawsze bywa dostosowany do naszych wymagań, nie wykonano przeróbek (które były w badanych prototypach), ma natomiast świadectwo homologacji. Poza tym na rynku znajduje się olbrzymia ilość aparatów, których producenci lub sprzedawcy nawet nie starali się o homologację.

W takich przypadkach powinna interweniować Państwowa Inspekcja Telekomunikacyjna, mająca odpowiednie uprawnienia. Instytucja ta boryka się jednak z różnymi trudnościami, głównie kadrowymi i nie może działać skutecznie, chociaż nakładane przez nią kary finansowe są bardzo dotkliwe. Ciągle jednak jest to jedynie kropla w stosunku do morza potrzeb.

Najpopularniejszymi aparatami telefonicznymi wydają się być obecnie produkty Panasonic. Wyroby z Radomia, mimo niższej ceny, cieszą się mniejszym powodzeniem. Jak przebiegała homologacja aparatów Panasonic?

- Ten koncern, produkujący niemal wszystko, konsekwentnie dba o jakość swych wyrobów. Pierwsze badane przez nas aparaty Panasonic były trochę za ciche dla naszych warunków oraz impulsowały w niewłaściwym stosunku (1,5:1). Ogromny popyt na te aparaty i inne wyroby Panasonic spowodował utworzenie oddziału Panasonic Polska. Obecnie aparaty telefoniczne i inne urządzenia telekomunikacyjne są fabrycznie całkowicie dostosowane do polskich wymagań.

Trzeba jednak podjreślić, że krajowi producenci aparatówtelefonicznych również podnoszą jakość swoich wyrobów. Najlepiej świadczy o tym przyznanie znaku "Teraz Polska" aparatowi z Radomskiej Wytwórni Telefonów.

Od czego zacząć starania o homologację?

- Cały proces można podzielić na trzy etapy. Pierwszym będzie wizyta w Ministerstwie Łączności i uzyskanie wstępnej zgody. Ministerstwo kieruje się bowiem własną polityką i może się zdarzyć, że nie jest zainteresowane danym produktem. Istnieją sprecyzowane przez rozporządzenie Ministra wstępne wymagania dotyczące poszczególnych dziedzin telekomunikacji i produkty ich niespełniające, nie mogą ubiegać się o homologację. Po przyjęciu urządzenia do badań Ministerstwo wydaje postanowienie o skierowaniu do badań. Dokument ten otrzymuje klient i nasz Instytut i na jego podstawie przystępujemy do negocjacji umowy z klientem. Niekiedy zdarza się, że Ministerstwo kieruje klienta na badania do innej jednostki, np. Politechniki. dzieje się tak z reguły wówczas, kiedy Instytut jest wytwórcą całości lub części badanego urządzenia. Ponad 90% badań wykonuje jednak Instytut Łączności. Ostatnią fazą są ponowne rozmowy w Ministerstwie i wydanie przez nie świadectwa homologacji.

Jak długo trwają badania homologacyjne i ile kosztują?

- Całość procesu homologacji trwa przeciętnie do półtora miesiąca. Znaczną część czasu pochłania analiza dokumentacji urządzenia. Badania ściśle techniczne zajmują około tygodnia, przez następne trzy tygodnie badamy parametry funkcjonalne i aparat jest intensywnie eksploatowany. Zasadnicza rolę ma dla nas rzetelne zbadanie wymaganych parametrów, czas badania jest rzeczą drugorzędną. Dokumenty z naszych badań przekazywane są do Ministerstwa Łączności, które po rozmowach z zainteresowanym może wydać dokumenty homologacyjne na dany typ aparatu.

Cena homologacji zależna jest od pracochłonności i stopnia komplikacji koniecznych badań i obowiązuje nas szczegółowy cennik. Homologacja samego prostego aparatu telefonicznego kosztuje dziś ok. 20 mln zł, najbardziej skomplikowanego ok. 30 mln. Cena badania prostej centralki abonenckiej (np. 1/4) wynosi ok. 25 mln, większa i bardziej skomplikowana centrala z dodatkowymi funkcjami, to wydatek rzędu 80 mln. Homologacja wielkiego systemu publicznego kosztuje już ok. 200 mln zł a nawet więcej. Należy zaznaczyć, że duże centrale abonenckie prawie nie różnią się od centrali publicznych stopniem zaawansowania technicznego i technologicznego, a tylko koncepcją systemową.

Czy macie dużo pracy?

- W Instytucie Łączności badaniami homologacyjnymi zajmuje się ok. 100 osób. Homologacja stanowi ok. 20% bilansu rocznego Instytutu. W ubiegłym roku wykonaliśmy ok. 400 badań, dominowały testy większych systemów, ale nasze laboratoria badały także kilkadziesiąt typów aparatów telefonicznych.

Homologacja, czyli urzędowa próba prototypu, przed wydaniem zezwolenia na eksploatację i produkcję, stosowana powszechnie w wielu dziedzinach produkcji technicznej. Przyjęte i stosowane urzędowe normy, praktycznie w każdym wypadku, określają przyzwoite minimum wymagań technicznych, które musi spełniać badany przedmiot. Jeżeli więc mamy do czynienia z telefonem, samochodem, modemem, samolotem, radiostacją lub innym wytworem, który uzyskał polską homologację, możemy spokojnie założyć, że będzie on zachowywał się poprawnie, w naszych warunkach.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200