High-TechHeart Break Hotel

Zdalne sterowanie funkcjami telewizora, to nigdy nie było nic nowego, bo nawet pod koniec lat 50. niektóre modele produkowane w Polsce coś takiego miały.

Zdalne sterowanie funkcjami telewizora, to nigdy nie było nic nowego, bo nawet pod koniec lat 50. niektóre modele produkowane w Polsce coś takiego miały.

Zazwyczaj była to, niemal mieszcząca się w dłoni, plastikowa kapsułka z pokrętłami potencjometrów. Wybiegał z niej długi na kilka metrów przewód, kończący się wtyczką pasującą do gniazda w telewizorze. Poszczególne potencjometry pozwalały zmieniać jaskrawość, kontrast i siłę głosu.

W drugiej połowie lat 70. brytyjskie Sheffield było jeszcze centrum węgla i stali, a w samym środku miasta właśnie postawiono wysoki budynek hotelu Grosvenor House, uchodzącego wówczas za luksusowy. Jego pokoje miały taki układ, że najpierw wchodziło się do dużego jakby przedpokoju, po prawej stronie mając ścianę z wejściem do łazienki. W miejscu, gdzie łazienka się kończyła, zaczynała się tzw. część dzienna, ze stolikiem i otaczającymi go kanapą i fotelami. Część ta łączyła jakby przedpokój z częścią sypialną, znajdującą się po drugiej stronie łazienki. Inaczej - droga od wejścia do sypialni prowadziła wokół łazienki.

W części dziennej był też kolorowy telewizor, co nie często się wówczas w hotelach zdarzało, a tenże telewizor był jeszcze umieszczony na stelażu na kółkach, od którego gdzieś do ściany biegł, gruby jak ręka, pęk przewodów. Był on tak długi, że telewizor można było przetoczyć po dywanie do progu drzwi łazienki (i oglądać np. z wanny), lub do części sypialnej, gdzie, dodatkowo, na ścianie przy jednym z nocnych stolików było ogromne pokrętło dodatkowego przełącznika kanałów i - obok niego - regulacja nasycenia kolorów i siły głosu, czyli taka tablica zdalnego sterowania. Długość kabla telewizora nie pozwalała jednak na wtoczenie go do łazienki, której drzwi - z powodu kabla - i tak nie dałoby się po tym zamknąć.

Do dziś po przemyśle stalowym w Sheffield zostało już tylko interesujące muzeum, a wspomniany hotel nie oparł się tzw. zębowi czasu, podupadł nieco i dziś dwuosobowy pokój ze śniadaniem kosztuje tam niecałe 60 funtów.

Za to, za noc w nowym hotelu City Inn w Manchesterze trzeba zapłacić tych funtów nawet i ponad 200, ale jest to jedyny jak dotąd hotel, gdzie niemal w każdym z pokoi znajduje się stacjonarny komputer Apple iMac, korzystanie z którego jest wliczone w cenę. Komputer ten stanowi serce systemu multimedialnego, udostępniającego programy radiowe, telewizyjne, możliwość odtwarzania płyt DVD i CD (płytoteka na miejscu) i dającego dostęp do internetu. Dostępne też są programy określane mianem "biurowych". Poruszając się po stronach internetowych można jednocześnie oglądać w osobnym oknie jeden z prawie 40 dostępnych tam programów telewizyjnych. Ponieważ komputery te nie należą do powszechnie znanych, firma Apple, specjalnie dla tego hotelu, zaprojektowała ekranowe menu, ułatwiające działanie tym, dla których jest to nowość. Wszystkimi funkcjami można też sterować pilotem, na odległość.

W hotelu tym są i apartamenty, które mają po dwa takie komputery, jeden z których ma duży ekran, specjalnie do oglądania filmów. Dodatkowo, w tych pokojach klawiatura i mysz komputera jest bezprzewodowa, co pozwala na działanie z dowolnego miejsca.

Podczas niedawnej, skądinąd bardzo udanej, warszawskiej konferencji poświęconej łączności szerokopasmowej, jeden z prezenterów podjął próbę wyjaśnienia, dlaczego w USA tak popularne są telefony komórkowe odbierające programy telewizyjne: dlatego, otóż, bo można, kontynuując oglądanie programu widzianego przed chwilą na dużym ekranie, zamknąć się z telefonem w łazience. Co w Sheffield rozumieli już 30 lat temu - przeszkadzał tylko kabel.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200