ERP na sterydach

W ciągu ostatnich 25 lat sytuacja geopolityczna, rynki kapitałowe i biznes na całym świecie zmieniły się pod niezliczonymi względami. Problem polega na tym, że sinfrastruktura ERP wspiera środowisko biznesu w kształcie z lat 80., a nie z roku 2006.

W ciągu ostatnich 25 lat sytuacja geopolityczna, rynki kapitałowe i biznes na całym świecie zmieniły się pod niezliczonymi względami. Problem polega na tym, że sinfrastruktura ERP wspiera środowisko biznesu w kształcie z lat 80., a nie z roku 2006.

Architekci systemów organizacyjnych opracowali i stworzyli systemy ERP w połowie lat 80., co uznano w erze boomu dotkomów za przejaw genialnego odczytania przyszłości, niemal przepowiednię Nostradamusa dotyczącą przyszłego popytu na systemy transakcyjne. Analityczne bazy danych i wykorzystanie motorów analitycznych do zaspokojenia nowych potrzeb wymagających raportów skrojonych na indywidualne zamówienie; armie konsultantów gotowych przemodelować procesy biznesowe zgodnie z najlepszymi praktykami... Nieustający potok nowych produktów i technologii dostarczanych przez rynkowych liderów robił na klientach ogromne wrażenie. Może zbyt wielkie.

Dziś te systemy transakcyjne wyglądają jak starzejący się sportowcy na sterydach - wielkie cielska, zbyt wysokie gaże i bardzo realna obawa, że zostaną zdemaskowani. W ciągu ostatnich 25 lat sytuacja geopolityczna, rynki kapitałowe i biznes na całym świecie zmieniły się pod niezliczonymi względami. Firmy chcą dziś możliwości kontraktowania usług i produkcji na całym świecie, łatwego wchodzenia na nowe rynki i wyciśnięcia każdego możliwego dolara oszczędności poprzez zmianę procesów biznesowych i zasad działania. Problem polega na tym, że ich infrastruktura ERP wspiera środowisko biznesu w kształcie z lat 80., a nie z roku 2006.

Tadeusz Rudnicki - dyrektor IT w Forte Sweden

W artykule dobrze określone są istotne cechy ERP - będące jednocześnie przyczynami ich "sztywności". Przyczyny te były jednak warunkiem takich obietnic ERP, jak jednokrotne wprowadzanie dokumentów czy jednakowa (zintegrowana) interpretacja danych i procesów na każdym etapie przetwarzania. Obecnie postulat elastyczności systemów ERP, ich otwartości na zmieniające się wymagania biznesu staje się oczekiwaniem dominującym. W artykule postawiono tezę, że obecne systemy ERP praktycznie nie spełniają tego wymagania, z czym się zgadzam. Jednak badania krwi sprzedawców ERP w niczym nie pomogą - oni tylko sprzedają produkt już istniejący.ERP jest tylko narzędziem - w całej historii człowieka narzędzia pracy były dostosowywane do bieżących potrzeb oraz możliwości aktualnie dostępnej technologii. Jednakże najpierw te potrzeby były zdefiniowane. Dzisiaj coraz szybsze zmiany w biznesie są zjawiskiem wymagającym ciągłego redefiniowania nie tylko procesów, ale też otoczenia biznesowego. W takich warunkach należy na nowo spojrzeć na narzędzia - być może idea Enterprise Resource Planning nie jest już odpowiednim punktem wyjścia do nowego spojrzenia? Dzisiejsze systemy wsparcia biznesu mają swoje źródła także w niektórych teoriach ekonomicznych. Wydaje mi się, że nowe narzędzia nie powstaną mocą tylko branży IT, musi to być wysiłek nauki i praktyki (czyli biznesu). Najważniejsze będą oczekiwania biznesu, który musi sam wiedzieć, czego chce. Zawsze powstanie nowych narzędzi poprzedzał pomysł, jak coś wykonać — narzędzia dorabiane były później. Tej zasady odpowiedniości doboru środków do potrzeb nie zmienią żadne rewolucje ani wyobrażenia możliwości technologicznych.Problem leży w szybkości i częstotliwości zmian - to jest nowa sytuacja, w której dostosowanie narzędzi trwa "nieznośnie" długo i za dużo kosztuje. Dzisiaj jest to problem najważniejszy - od niego należy zacząć myślenie o nowych, dostosowanych do wymagań biznesu systemach. Autor artykułu nie kusi się na określenie oczekiwanych rozwiązań ani cech nowych systemów. Tym bardziej nie pokuszę się ja.

Świat poszedł do przodu - dlaczego oni nie?

Oprogramowanie ERP zbudowano kierując się założeniem, że przedsiębiorstwa dostosują je do swoich potrzeb przed tym, zanim zostanie zainstalowane, a nie po instalacji. Podobnie jak w przypadku systemów na zamówienie, niewielu spodziewało się, że po instalacji rozwiązania te będą przerabiane, rekonfigurowane i przeinstalowywane w czasie swojego życia w organizacji. Te stare systemy były rozwijane przez informatyków, którzy często zmieniali pracodawców. Przy tej okazji gubiono dokumentację, a kolejni pracownicy nie mieli już umiejętności przeprogramowywania starych rozwiązań. Czy można więc się dziwić, że firmy odkładały w czasie wszelkie większe zmiany lub wręcz unikały ich, gdy tylko było to możliwe? Koszty takiego przedsięwzięcia były ogromne, zwłaszcza w zestawieniu z potencjalnymi zyskami wynikającymi z nowej konfiguracji czy nowej funkcjonalności. Dla organizacji trauma będąca efektem takiego przedsięwzięcia była jeszcze gorsza. A gdyby nie dość było kosztów i urazów organizacyjnych, ryzyko, że zaplanowane zmiany przyniosą odwrotny skutek w postaci nowych, nieznanych problemów technicznych, oznaczało dla szefa działu IT realną możliwość profesjonalnego samobójstwa.

Z tego powodu przełomowe zmiany mogą być popularne w podręcznikach do zarządzania i w salach konferencyjnych, ale wśród fachowców od ERP wzbudzają co najmniej chichoty, jeśli nie głośne wybuchy śmiechu. To nie jest kwestia zarządzania zmianą. To kwestia zasad rządzących tym oprogramowaniem, zbudowanym do obsłużenia statycznego otoczenia biznesowego sprzed lat.

Co to oznacza? Gdy potrzebne są nowe strategie i nowe procesy biznesowe, firmy stosują coś w rodzaju psychologicznego mechanizmu wyparcia, obywając się bez infrastruktury, której potrzebują w dzisiejszym środowisku biznesowym. To zaś oznacza, że związane są cały czas starymi metodami i procedurami, ślepo wchodzą w niekorzystne interesy, przepuszczają okazje, świadczą klientom usługi niskiej jakości oraz nie spełniają oczekiwań inwestorów i giełdy.

Tomasz Słoniewski - analityk w IDC

Bardzo ciekawy artykuł, jest w nim dużo racji, ale - po pierwsze - w Polsce nie mamy aż tak dużo "starych" systemów (legacy systems) jak na Zachodzie, a to sprawia, że modyfikacje w systemach są prostsze. To kwestia nowocześniejszej architektury, solidniej prowadzonej dokumentacji i wreszcie zastosowania rozwiązań SOA-podobnych. Tym bardziej że firmy, zwłaszcza duże, co jakiś czas wykonują up-grade'y systemów do nowszych wersji. Po drugie, zastosowania ERP w Polsce to zazwyczaj tzw. back office, czyli finanse, księgowość, gospodarka magazynowa, produkcja itp. Stabilne procesy. Relatywnie mało jest wdrożeń modułów wspomagających zarządzanie projektami, CRM-ów oraz implementacji ERP w firmach usługowych. Te funkcjonalności zazwyczaj obsługiwane są - jeśli w ogóle - przez wyspowe aplikacje best of breed lub systemy wykonane na zamówienie bądź przygotowane przez własny dział IT. Nie mówię, że to dobrze, ale nasze ERP w tym zakresie nie podpadają pod zarzuty autora tekstu. Po trzecie, według mnie dostawcy ERP nie stoją jednak w miejscu, jeśli idzie o elastyczność. Ostatnio zaobserwowane wzrosty sprzedaży na rynku ERP wskazują, że wciąż jest wielu chętnych na takie aplikacje. Po czwarte wreszcie, autor nie wskazuje jasno, jaka jest alternatywa dla takich systemów. Patrząc na stopień informatyzacji polskich firm, bardziej powinniśmy się martwić o to, że sporo z nich używa IT w bardzo ograniczonym zakresie, niż o to, że wdrożone u nich systemy są niewystarczająco elastyczne.

Wykrywacz kłamstw albo testy krwi - konieczne środki bezpieczeństwa

Dostawcy systemów ERP przez całe dziesięciolecia obiecywali gruszki na wierzbie. Czy pamiętacie, w jaki sposób XML, Unix/klient serwer, programowanie zorientowane obiektowo, aplikacje webowe, technologie integracyjne itp. miały uczynić wdrożenie systemów ERP łatwiejszym? Chwilowo najbardziej popularnym hasłem jest SOA (Service Oriented Architecture) i dosłownie każdy dostawca próbuje wskoczyć do tego pociągu. Stosowna byłaby zdrowa dawka sceptycyzmu.

Twierdzenia o modyfikowalności systemów ERP daje się mniej lub bardziej podtrzymać, jeśli dysponuje się czasem i pieniędzmi, ale sprawność, zwinność i elastyczność działania już po implementacji to całkiem inna historia - do tego zupełnie nieprawdopodobna. Dowody na to, że w przeszłości liderzy rynku systemów ERP potrafili szybko, tanio i poprawnie przerobić zainstalowane systemy ERP, w zasadzie nie istnieją. Jeszcze bardziej godne uwagi są trudności, jakie niektórzy znani dostawcy mają choćby z przeniesieniem istniejących już użytkowników na systemy opracowane w nowych architekturach. Nie chcę przez to powiedzieć, że SOA albo inne magiczne rozwiązanie nie poprawi przepływu informacji z rozproszonych systemów. Ale to nie jest panaceum - jego wartość jest taka jak wartość leżącej u podstaw architektury. Jeśli w jakikolwiek sposób dostawca zdołał stworzyć produkt, który będzie elastyczny również po wdrożeniu, to SOA sprawi, że zmiany te będą łatwiejsze do wdrożenia.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200