E-mail za pięć tysięcy

Z chwilą, gdy przedsiębiorstwa podlegające ustawie o świadczeniu usług drogą elektroniczną zaczęły się zastanawiać nad jej znaczeniem i interpretacją, wyszło na jaw mnóstwo wątpliwości. Prawnicy zapytani o wykładnię przyznają, że mogą je jedynie pogłębić.

Z chwilą, gdy przedsiębiorstwa podlegające ustawie o świadczeniu usług drogą elektroniczną zaczęły się zastanawiać nad jej znaczeniem i interpretacją, wyszło na jaw mnóstwo wątpliwości. Prawnicy zapytani o wykładnię przyznają, że mogą je jedynie pogłębić.

Ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną miała być remedium na tzw. spam, czyli niechcianą korespondencję zalewającą skrzynki poczty elektronicznej. Miała uregulować funkcjonowanie rynku usług elektronicznych przez określenie obowiązków usługodawców i uprawnień ich klientów, w szczególności w zakresie ochrony danych osobowych. Miała być polską implementacją dyrektyw europejskich dotyczących handlu elektronicznego oraz przetwarzania danych osobowych i ochrony prywatności w sektorze komunikacji elektronicznej.

Tymczasem ustawa ta - rozwiązując problem spamu w niewielkim zakresie - pozostawia ogromne pole do interpretacji i nierzadko stoi w sprzeczności z intencjami Parlamentu Europejskiego. Do tego kary za naruszenie jej zapisów są mało dotkliwe bądź też nie przewidziano ich wcale. "Odpowiedzialność za naruszenie niektórych przepisów ustawy reguluje prawo wykroczeń, a nie prawo karne, teoretycznie więc stosunkowo łatwo jest ukarać winnych. Aby uruchomić procedurę prowadzącą do ukarania winnego, wystarczy złożyć nawet anonimowe doniesienie na policję czy do prokuratury. A jednak jestem sceptykiem. Wszystkie wprowadzone w ostatnich latach regulacje dotyczące obszaru nowoczesnych technologii pozostają przepisami martwymi, a polski wymiar sprawiedliwości jak ognia boi się związanych z nimi postępowań, gdyż nie ma pojęcia, jak się do nich zabrać" - mówi dr hab. Andrzej Adamski, prof. nadzwyczajny na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Kto ma nowe obowiązki

Ustawa obejmuje podmioty świadczące usługi drogą elektroniczną, co oznacza "wykonanie usługi, które następuje przez wysyłanie i odbieranie danych za pomocą systemów teleinformatycznych, na indywidualne żądanie usługobiorcy, bez jednoczesnej obecności stron, przy czym dane te są transmitowane za pośrednictwem sieci publicznych". Ustawą tą nie są zatem objęte sklepy internetowe sprzedające np. książki czy oprogramowanie na płytach CD.

Zdaniem niektórych prawników ustawa może natomiast obejmować wszystkie przedsiębiorstwa udostępniające strony internetowe. "Jest to pewna forma usługi. Użytkownik łączy się z własnej inicjatywy z serwerem dostawcy i pobiera zawartość strony" - zauważa mecenas Wojciech Kaliński z krakowskiej kancelarii Kuczek i Maruta. Z taką interpretacją zgadza się Andrzej Adamski, przychylając się jednocześnie do poglądu, że zapisy ustawy dotyczą wszystkich firm publikujących strony WWW czy udostępniających serwery ftp i grup dyskusyjnych, również nieodpłatnie i niekomercyjnie. Ustawa dotyczy więc także np. bibliotek publikujących swoje katalogi książek czy instytucji charytatywnych.

Zdaniem Andrzeja Adamskiego tak szeroka interpretacja nie była intencją ustawodawcy, ale jest możliwa, gdyż w polskiej ustawie będącej implementacją dyrektyw europejskich zgubiono komercyjny charakter "usługi społeczeństwa informacyjnego", będącej odpowiednikiem "usługi świadczonej drogą elektroniczną". Usługi społeczeństwa informacyjnego są zdefiniowane w Dyrektywie 98/34/EC i poprawiającej ją dyrektywie 98/48/EC jako "wszelkie usługi zwykle świadczone za wynagrodzeniem, na odległość, poprzez sieć, za pomocą wyposażenia elektronicznego dla przetwarzania (włączając w to kompresję cyfrową) i przechowywania danych, na indywidualne zamówienie przetwarzającego usługę".

"W dyrektywach unijnych zaakcentowano, choć nie kategorycznie, odpłatność usług. Z drugiej strony w komentarzach do projektu dyrektywy wymieniono jako usługi społeczeństwa informacyjnego wyszukiwanie i udostępnianie informacji na portalach internetowych. Co zwykle jest nieodpłatne" - podkreśla prof. Andrzej Adamski. Tak szerokie określenie w ustawie usługi, a więc również usługodawcy, może oznaczać, że na wszystkich właścicieli stron internetowych nałożono wiele nowych obowiązków. Obowiązki identyfikacyjne - m.in. podanie nazwy i siedziby lub imienia, nazwiska i adresu usługodawcy - szczegółowo są wymienione w art. 5 ustawy, a za ich naruszenie grozi grzywna. Ponadto usługodawca jest obowiązany informować o "szczególnych zagrożeniach związanych z korzystaniem z usługi świadczonej drogą elektroniczną" oraz funkcjach oprogramowania i danych "wprowadzanych przez usługodawcę do systemu teleinformatycznego, którym posługuje się usługobiorca", co z pewnością dotyczy m.in. tzw. plików cookies.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200