Dywagacje

Szkoda, że nie mamy tylu pracowitych, ilu narzekających - Lokalny Informatyk dumał nad marnością tego świata. Doskwierała mu zadra wyalienowania ze środowiska w firmie, gdzie w pojedynkę - jako przedstawiciel profesji informatycznej - zmagał się na co dzień z masą użytkowników, często niezbyt taktownie wobec niego postępujących. Żeby tylko nietaktownie. Nieraz wręcz dało się odczuć namiastki bezczelności i chamstwa,

Szkoda, że nie mamy tylu pracowitych, ilu narzekających - Lokalny Informatyk dumał nad marnością tego świata. Doskwierała mu zadra wyalienowania ze środowiska w firmie, gdzie w pojedynkę - jako przedstawiciel profesji informatycznej - zmagał się na co dzień z masą użytkowników, często niezbyt taktownie wobec niego postępujących. Żeby tylko nietaktownie. Nieraz wręcz dało się odczuć namiastki bezczelności i chamstwa

jakby informatyk był w firmie służącym, a nie pracownikiem świadczącym określone usługi. Użytkownicy zdają się hołdować zasadzie: "Każdy wie, jak jego kolega powinien pracować", stąd często wykształcają się u nich tendencje do pouczania Lokalnego, zagospodarowywania jego czasu pracy i narzucania metodyki postępowania. Ci sami użytkownicy stosują wobec siebie maksymę: "Zdolny pracownik potrafi w godzinach urzędowania rozwiązać przynajmniej jedną krzyżówkę", a że nie wszystkim to się udaje, ćwiczą sumiennie, poświęcając gros czasu służbowego na samodoskonalenie.

Jeśli chodzi o perspektywy zawodowe Lokalnego Informatyka, wyglądają one raczej mizernie. Chciałby się nieco odbić w górę, w związku z czym pracuje, żeby awansować. Awansować, żeby nie pracować. Obserwując przełożonych, skalkulował, że piąć się w górę należy, że jest to ze wszech miar opłacalne. Ponadto ma silny argument ku temu, aby z pracownika przeobrazić się w przełożonego, argument, którym coraz częściej posługuje się w rozmowach z dyrekcją. "Chcesz ocenić człowieka? Pozwól mu rozkazywać" - tak właśnie brzmi maksyma wytyczająca Lokalnemu drogę przyszłości. Faktem jest, że Lokalny niejednokrotnie naraził się Zarządowi, wykazując daleko posunięte krytykanctwo wobec szczerej, aczkolwiek czasami infantylnej postawy ciała zbiorowego, co niejako zamknęło mu automatycznie drogę awansu. Z drugiej strony szczerość

z jaką Lokalny oceniał posunięcia Zarządu, powinna jednak być odbierana zgodnie z zasadą: "Nie dowierzaj podwładnemu, który nie widzi wad swego szefa", co mogłoby stanowić dodatnio na jego korzyść.

Wspaniałe byłoby życie w pracy, gdyby każdy wykonywał chociaż połowę tego, czego wymaga od innych, i znał swoje obowiązki lepiej niż swoje prawa i cudze obowiązki. Podobno najpiękniejszą mową jest czyn, ale otoczenie służbowe Lokalnego Informatyka zdaje się zaprzeczać temu powiedzeniu, utwierdzając go w przekonaniu, że najpiękniejszym czynem jest mowa.

Przysłowie indonezyjskie mówi: "Jeśli zdaje ci się, że jesteś kimś, to już nikim w przyszłości nie zostaniesz". Lokalnemu Informatykowi wydaje się, że jest nikim, w czym zdecydowanie utwierdzają go użytkownicy. Wygląda więc na to, że droga kariery - prędzej czy później - jednak się przed nim otworzy.

W celu komercyjnej reprodukcji treści Computerworld należy zakupić licencję. Skontaktuj się z naszym partnerem, YGS Group, pod adresem [email protected]

TOP 200